czwartek, 21 listopada 2013

28

Witam wszystkich. Tym razem pisze Patrycja.
Wiem, że czekanie na nowy rozdział jest niefajne. Sama jestem niecierpliwą osobą. Ale obie z Natalią robimy co możemy, żeby jak najszybciej przetłumaczyć kolejny rozdział. Ona jest na studiach, a ja w drugiej liceum. I spędzamy na uczelni czy w szkole naprawdę dużo czasu. Potem jeszcze trzeba się uczyć. Tłumaczymy to dla was, ale zrozumcie: nawet jeśli rozdziały nie są bardzo długie to i tak zajmuje trochę czasu żeby go przetłumaczyć jak najodpowiedniej. Staramy się dodawać rozdziały raz w tygodniu i gdy jedna nie może to druga tłumaczy. Ale czasami też potrzebujemy odpoczynku i chcemy po prostu spotkać się z przyjaciółmi. Może, gdy będzie jakieś dłuższe wolne, uda nam się przetłumaczyć więcej rozdziałów na zapas albo częściej je dodawać. Teraz jednak nie jest to możliwe. Więc proszę, zrozumcie nas. Staramy się jak możemy. :)

***

- Dziękuję za kawę. Naprawdę nie musiałaś. - Liam uśmiechnął się do mnie. Wzięłam łyk i odpowiedziałam mu.
- Nie, jest w porządku. Po tym jak uratowałeś mnie w pociągu to jedyne co mogłam zrobić. - podkreśliłam.
Ulice były pełne, a ludzie niemili jeśli weszłaś im w drogę. Myślałam o tym, co mogłam zauważyć na jego twarzy. Gdy już miał odpuścić trąciłam go ramieniem. - Dawaj. Po prostu mnie zapytaj. - zachichotałam.
- Więc, jesteś tu sama. Jestem pewny, że masz chłopaka, prawda?
- Uhm.. - przerwałam rozważając relacje pomiędzy mną a Harry'm. - Zerwaliśmy miesiąc temu, ale wciąż mieszkamy razem.
- Oh.. - potrząsnął swoją głową w geście zrozumienia.
- Tak, trochę to mylące.
- Więc czemu właściwie tu jesteś?
- On jest tu w interesach i nie pozwolił mi przyjechać z nim, więc zrobiłam to na własną rękę.
- Bez torby z ubraniami i miejsca do zatrzymania się? - spojrzał na mnie niedowierzająco.
- Widzisz, moja przyjaciółka..
- Wynocha i nie chcę was tu więcej widzieć! Trzymajcie się z daleko od mojego sklepu! Słyszycie mnie? Nie mam czasu na... - Audrey krzyczała na dwójkę dzieci, które musiały zrobić coś w jej sklepie. Odwróciła się w moją stronę i zobaczyła mnie stojącą tam. - Rose Marie kochanie. - podbiegła do mnie zamykając w uścisku. Trzymałam ją mocno, nie pozwalając jej odejść. Tęskniłam za nią i jej nastawieniem.
- Liam, to moja przyjaciółka Audrey!
- Czy to twój nowy chłopak? - spytała dosadnie
- Nie proszę pani. - roześmiał się z jej domysłów. Położył rękę na swoim karku z zawstydzenia.
- Proszę pani? Czy wyglądam jak twoja mama? - warknęła przechylając swoje biodro na bok.
- Audrey. - spojrzałam na nią zawstydzona.
- Żaruję. - szturchnęła mnie w ramię. - Chodź do środka. - przerwała i odwróciła się. - Ty też. - powiedziała do Liam'a.
- Twój sklep jest piękny. Nie było mnie tu od wieku. - zachwycałam się.
- Wiem. Przesyłka jest z tyłu, jeśli chciałabyś ją zobaczyć. - mrugnęła do mnie, odsyłając mnie, a swoją uwagę kierując na Liam'a.
Oglądając ubrania na wieszakach zobaczyłam bluzkę, która od razu wpadła mi w oko. Był to sweter z kolcami na ramieniu. Zgarnęłam go z wieszaka i wróciłam do Audrey i Liam'a, który odbywali jakąś rozmowę, w której nie miałam ochoty uczestniczyć. Przyglądałam się różnym ubraniom, ale obchodził mnie tylko mój sweter.
- To. - powiedziałam wyłaniając się zza rogu. - Ile? - wyjęłam mój portfel i zaczęłam odliczać pieniądze.
- Dla ciebie moja droga, jest za darmo. - mrugnęła do mnie i umieściła sweter w torbie. - Liam powiedział mi co się stało w pociągu. Nie umiesz trzymać mężczyzn z daleka. - Audrey wybuchnęła. Odwróciłam mój wzrok, czując się trochę niekomfortowa gdy głaskała moją rękę. - Nie bój się. Będziesz bezpieczna. Moje mieszkanie jest na górze. Czuj się jak u siebie. Będę tam wkrótce.- wskazała mi głową kierunek. Uśmiechnęła się odchodzą. Wiedziałam doskonale, że znów chciała się mnie pozbyć.
Czy Liam nie jest szczęściarzem...

czwartek, 14 listopada 2013

27

Podczas jazdy pociągiem czytałam historie, jakie znalazłam w Internecie o klubach walki. Nie wydają się one tak popularne jak myślałam, ale to co znalazłam mnie przerażało. Za każdym razem gdy czytałam o ofiarach śmiertelnych czułam ukłucie w brzuchu. Jeden facet został znaleziony w tylnej części budynku pobity na śmierć. Dostałam gęsiej skórki na samą myśl, ze to mógłby być Harry.
- Przepraszam kochanie? – poczułam duże dłonie na swoim ramieniu. Zamknęłam laptopa i odwróciłam się, wyjmując słuchawki z uszów. – Cześć piękna, jestem Chad. – facet, który wyglądał na 25 lat uśmiechnął się do mnie.
- Cześć. – odpowiedziałam cicho.
- Nie bój się kochana. – wstał i usiadł na wolnym siedzeniu obok mnie. Z wyglądu przypominał łasicę. Był strasznie chudy, co sprawiało że był mało atrakcyjny. Ale jeśli mam być szczera, to odkąd poznałam Harrego nikt inny nie będzie już dla mnie atrakcyjny.
- Nie boję się. – skłamałam, na co mężczyzna głęboko zachichotał. Czułam jak napinają mi się mięśnie na dźwięk tego jego figlarnego śmiechu, który mroził mi krew w żyłach.
- Ładna jesteś. – wyciągnął dłoń do mojego policzka, ale złapałam go za nadgarstek. – I zadziorna. – wyszeptał.
Temperatura mojego ciała znacznie wzrosła. Krew w żyłach znacznie przyspieszyła. Moje serce waliło jak opętane, gdy się uśmiechał. Puściłam jego nadgarstek gdy zobaczyłam, że cofa swoją rękę.
- Mocny uścisk.
- Dzięki. – stwierdziłam bez ogródek. Nauczyłam się tego od mojego chłopaka.
- Co się dzieje piękna? – zapytał, przysuwając się nieco bliżej. – Czy kiedykolwiek chłopak Cię dotykał? – szepnął do mnie. Czułam mrowienie na policzkach i otworzyłam usta.
- Odejdź. – powiedziałam, nie chcąc go prowokować.
Położył swoją dużą dłoń na moim udzie. Złapał za materiał moich grubych rajstop i przesuwał się coraz wyżej. Byłam w szoku, czując jak jego ręce zbliżają się do mojego krocza. Usłyszałam chrząknięcie zza niego i zobaczyłam chłopaka z włosami w nieładzie i beanie gapiącego się na dziwaka, który był obok mnie.
- To moje miejsce. - chłopak stwierdził. Był duży. Zdecydowanie większy niż Chad siedzący obok mnie.
- Przykro mi stary. - wstał i odszedł.
- Powinno Ci być przykro. - powiedział prosto w jego twarz. - Czy dotykałeś mojej dziewczyny? - mówił z zaciśniętą szczękom.  Zauważyłam pulsującą żyłę na jego szyi i małe znamię. Grał, jakby naprawdę byl moim chłopakiem. Był przeciwieństwem Harry'ego, był właściwie onieśmielający - chwila, Harry nie jest moim chłopakiem.
- Nie, ja tylko...
- Odejdź, póki jeszcze możesz chodzić. - jego głos był srogi i przerażający co sprawiło, że Chad zwiał. Spojrzałam na chłopaka, który uśmiechnął się do mnie. 
- Jestem Liam. - mrugnął.
Zabrałam moje stopy, więc mógł usiąść. Siedział obok mnie, a jego ciało skierowane było w moją stronę gdy oczekiwał, że będę kontynuować.
- Dziękuję Ci, dziękuję ci bardzo. Czy mogę ci zapłacić? - szukałam pieniędzy w mojej torebce, ale zabrał ją z moich kolan odrzucając ofertę. Moje oczy przeskanowały jego spokojne tęczówki, które automatycznie mnie uspokoiły.
- Nie, jest w porządku. Po prostu nie podobał mi się sposób w jaki on cię traktował. - wzruszył ramionami. Byłam szczęśliwa że wstawił się za mną, ale nawet nie zauważyłam, że był w pociągu.
- Dziękuję. - Skinęłam wypuszczając niewielki oddechy spomiędzy moich ust. - Jestem Rose, tak w ogóle. - Wyciągnęłam moją rękę przed siebie, a on ją uściskał.
- Proszę. I bardzo miło mi cię poznać.
- Wzajemnie. - uśmiechnęłam się, a potem on wrócił na swoje siedzenie i szczerzył się głupkowato do siebie.
- Więc co robisz dziś w pociągu?
- Chodź tu. - wezwałam go, by zbliżył się do mnie. - Jestem tutaj na misji szpiegowskiej. - zatrzymałam się, przykładając palec wskazujący do ust, na znak że to tajemnica. Odsunęłam się od niego, śmiejąc się na co on też zachichotał.
- Naprawdę?
- Można tak to nazwać. - uśmiechnęłam się.
- Fajnie. - odwzajemnił uśmiech. Był naprawdę słodkim dzieciakiem. Byłam zaskoczona, ze to się dzieje.
- A Ty co tu robisz?
- Odwiedzam babcię. - skinął głową. Uśmiechnęłam się lekko  ponownie otworzyłam swojego laptopa. Otworzyłam plik z moimi śledczymi materiałami i usłyszałam śmiech.
- Ty rzeczywiście masz misję. - ściągnął czapkę i drapiąc się po łysej głowie, założył ją z powrotem.
- Trochę. - wzruszyłam ramionami.
- Po co? - dopytywał wyraźnie zaciekawiony, a napięcie między nami zaczynało wzrastać.
- Po nic. - skinęłam głową. W odpowiedz potrząsnął głową niezbyt zainteresowany moją odpowiedzią. Wyjął z kieszeni książkę i wygodnie ułożył w dłoniach. - Czy to ,,Duma i uprzedzenie''? - zapytałam, biorąc książkę z jego rąk. Skinął potwierdzająco, chichocząc.
- Tak, czytałem tą książkę wiele razy. - uśmiechnął się. Odwdzięczyłam się tym samym.
- Ja nigdy tego nie czytałam. Uwierzysz? Pracuję w księgarni i nigdy nie czytałam ,,Dumy i uprzedzenia''. - wywróciłam oczami na samą siebie.
- To nic. - przyznał, kładąc rękę na mojej nodze. Trzymał ją w tym samym miejscu, gdzie mój tata zawsze to robił. Poczułam niesamowite ciepło i bezpieczeństwo. Miał podobną sylwetkę do mojego taty. Atrakcyjna sylwetka młodego ojca, ale mimo wszystko ojca. - Przepraszam. - niezgrabnie zabrał rękę z mojego kolana.
- Nie, jest zupełnie okej. - zapewniłam, posyłając mu delikatny uśmiech. - Naprawdę Liam, jest w porządku. - powtórzyłam, jakby moja wdzięczność miała rozwikłać jego wątpliwości.

wtorek, 5 listopada 2013

26



Obudziłam się w łóżku Harry’ego. Pustym łóżku. Podniosłam się tak szybko jak mogłam. Rozglądałam się gwałtownie dookoła, czując jak krew napływa mi do głowy, przyprawiając o zawroty, ale zignorowałam to. Pobiegłam do drzwi wyjściowych. Nie było jego butów ani torby z siłowni, którą zawsze zostawiał przy drzwiach. Już wyjechał.
Moje serce zamarło i pobiegłam szybko do mojego pokoju żeby znaleźć coś do ubrania. Jak tylko przekroczyłam drzwi poczułam jak coś ostrego dźgnęło mnie w stopę, więc oparłam się o ścianę żeby zobaczyć ranę. Znalazłam odłamek teraz już roztrzaskanej porcelany w mojej stopnie i wyciągnęłam go. Harry nie był za dobry w sprzątania bałaganu.
Gdy się ubierałam pomyślałam o Manchesterze. Wtedy to do mnie dotarło.
„Audrey?” Zapytałam wsuwając moje czarne  buty, które były ozdobione klamrami.
„Rose Marie skarbie, jak się masz? Nie widziałam cię od wieków? Czy Harry tam jest? Wciąż jesteś załamana? Przepraszam kochanie, jestem taką gadułą. Jak się masz?” Szybko wyrzucała z siebie słowa, mimo iż nie do końca jej słuchałam.
„Tęskniłam za tobą najdroższa. I ze mną wszystko w porządku, ale powód dla którego dzwonie jest taki, że potrzebuje twojej pomocy.” Przerwałam przed założeniem mojego drugiego buta. „Mogę zatrzymać się u ciebie?” Spytałam stawiając moją nogę na podłodze i wygodnie umiejscawiając nogę w bucie.
„Oczywiście! Zatrzymaj się przy moim butiku. Tylko się pośpiesz. Mam nową przesyłkę, więc będziesz mogła ją zobaczyć! Przyjedziesz pociągiem moja droga?” Jej akcent sprawił, że na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech. Była jak lalka.
„Tak myślę. Będę tam niedługo.” Rozłączyłam się.
Weszłam do łazienki i spojrzałam na siebie. Cholera, jeśli pojadę do Manchesteru i Harry tam będzie, muszę się jakoś przebrać. Podłączyłam moją prostownicę i po wyprostowaniu moich włosów związałam je wysoko na głowie w kucyka. Znalazłam czarne Ray Bany Harry’ego w jednej z szuflad w łazience i opuściłam ją kierując się do kuchni. Będąc szczerym, miałam kiepskie przebranie, ale nie przejmowałam się tym tak bardzo. Liczyłam na to, że będzie w klubie, bo zawsze lubi relaksować się przed walką. Nie przejmowałam się pakowaniem mojej torby z ubraniami, po prostu kupię coś w butiku Audrey. Przewiesiłam swoją torbę przez moje ramię i wyszłam, kierując się na stację. Całkowicie niepewna tego, w co się pakuję.