niedziela, 29 grudnia 2013

34

*Harry*

- Przepraszam. - Audrey powiedziała delikatnie.
- W porządku, to przeszłość. - odszepnęła Rose. Usiadłem i spojrzałem na nie. Mimo iż nie sprawdziłem tego wczoraj, było oczywiste jak brutalnie Rose została pobita. W koszulce i krótkich spodenkach widziałem siniaki pokrywające większość jej uda. Jej ręce również były w siniakach. Nie byłem pewny czemu, ale miały fioletowy odcień. Jej związane włosy ukazywały bandaż. Nie widziałem rany, ale sam bandaż był duży.
Odwróciła się i spojrzała na mnie. Nie uśmiechnęła się, tylko spojrzała na mnie i wróciła do kuchni. Obserwowałem ją, widząc do czego ludzie byli zdolni. Audrey złapała swoją torbę i ruszyła do drzwi. Zanim kompletnie opuściła mieszkanie odwróciła się. - Będę w butiku, zajmując się nowym towarem. Harry zaopiekuj się nią. Rose po prostu odpoczywaj. Wrócę około 12.- Skinęła wysyłając Rose buziaka, który spowodował chichot. Wzięła duży łyk herbaty, a jej oczy były utkwione we mnie.
- Więc wygrałeś. - zaczęła rozmowę. Skinąłem głową na potwierdzenie, zachęcając ją do kontynuowanie rozmowy. - To dobrze. Może on teraz wie jakie to uczucie.
- Wie. - stwierdziłem surowo.
- Dobrze. - skinęła bez żadnych uczuć. - Audrey powiedziała mi że ty i Jamie rozmawialiście podczas walki.
- W większości to on mówił.
- Co powiedział?
- Opowiedział mi ze szczegółami to co ty powiedziałaś mi krótko kilka dni temu. - moja szczęka zacisnęła się w złości i czułem jak temperatura mojego ciała wzrasta.
- Oh. - westchnęła. Nigdy wcześniej nie pokazała takiego braku emocji i przerażało mnie to. Wstawiła kubek do zlewu wylewając resztę jego zawartości i obeszła wyspę dookoła. Zanim znalazła się na korytarzu złapałem jej rękę. Powoli obróciła się w moich kierunku i byliśmy twarzą w twarz. Usiadła na moich kolanach i przyglądała mi się. Pochyliłem się żeby ją pocałować, ale ona była szybsza. Jej usta przycisnęły się do moich miękko, trzymając mnie blisko. Przewidywałem że jej ręce znajdą się w moich włosach i nie pomyliłem się. Uniosłem ją do góry, a jej nogi oplotły mnie ciasno w tali. Ruszyliśmy do pokoju gościnnego Audrey. Zamknąłem za nami drzwi kopnięciem. Położyłem ją na łóżku i ukląkłem nad jej ciałem. Przyglądała mi się gdy śledziłem jej blizny i siniaki moimi ustami. Wiedziałem jak wiele bólu jej ciało zniosło i chciałem go zabrać. Zabrać cały ten ból. Pocałowałem jej usta jeszcze raz. Trzymała moje loki w swoich luźno zaciśniętych pięściach. Nie miała siły, żeby zrobić dużo, była słaba. Mogłeś zobaczyć to w jej oczach. Jej piękne, brązowe oczy trzepotały zamknięte gdy ona poddawała się moim niewinnym pocałunkom. Czułem jak łapała oddech gdy moje palce przejechały po bliźnie na jej szyi. Jej dłonie zacisnęły się w moich włosach mocniej i skrzywiłem się gdy odciągnęła moją głowę do tyłu ciągnąc moje włosy.
- Pocałuj mnie. - wyszeptała łapiąc powietrze.
Posłuchałem się, łącząc nasze usta po raz kolejny. Przytrzymała moją twarz przy swojej, całując mnie agresywnie i z pasją. Zdjęła moją koszulkę  i rzuciła na podłogę. Nasze usta wciąż były złączone, a jej palce przemierzały mój brzuch. Wstrzymałem oddech czując jej delikatny dotyk. Pozwoliła moim włosom opaść, a jej palce dotykały mojej piersi. Zdjęła swoją bluzkę ukazując nagą klatkę piersiową. Pozwoliła moim palcom narysować linię pomiędzy jej piersiami. Jej ręka znalazła się na moim karku, przyciągając mnie do miejsce gdzie był jej obojczyk. Moje usta przycisnęły się do miękkiej i ciepłej skóry. Czułem jak jej oddech staje się miękki i urwany. Ssałem lekko nie chcąc jej skrzywdzić. Wygięła się, a ja mogłem poczuć jej delikatną skórę tuż przy mojej. Poczułem się nagle chory patrząc na jej siniaki. Blizna na jej szyi była duża i to była przerażające, jak duża tak naprawdę była. Oderwałem się od niej, a ona usiadła patrząc na mnie.
- Nie mogę tego zrobić.
- Harry nie odchodź! - błagała patrząc na mnie. - Obiecałeś mi w zeszłym tygodniu, że zostaniesz na zawsze, ale proszę nie zostawiaj mnie teraz tu. - Wstała i podeszła do mnie. Trzymała moje ciało przy swoim, sprawiając że nasze pół nagie ciała ogrzewały się nawzajem. Nasze nagie klatki piersiowe przycisnęły się do siebie gdy zimne powietrze z pokoju ich dosięgło. - Możemy wrócić do domu, wkrótce.
- Wkrótce. - wyszeptałem w jej włosy. Położyła swoją głowę na moich ramieniu wciąż mnie trzymając. W tym momencie była moim jedynym priorytetem. Była krucha i musiałem obchodzić się z nią delikatnie. Ucałowałem jej czoło, po czym uniosłem jej głowę do góry i złożyłem pocałunek na jej ustach. Podniosłem moją koszulkę leżącą przy naszych stopach i przełożyłem przez jej głowę, dodając ubrań jej ciału. Uśmiechnęła się nieznacznie i opuściła pokój.

wtorek, 24 grudnia 2013

33

*Harry*

-Nie sądziłaś, że jestem wystarczająco dobry, by naprawdę wygrać. Wiec wybrałaś się na wycieczkę z ciekawości i wylądowałaś w szpitalu, gdzie wygolili Ci część głowy. Jakby tego było mało nabiłaś sobie siniaka na kolanie wielkości Titanica. - pokręciłem głową ze złości, starając się nie podnosić głosu. - Dlaczego?
- Bo nie sądziłam, że wybierasz się na walkę z Jamiem. Byłam ciekawa z kim wejdziesz na ring, ale gdy Ferg przyszedł i powiedział mi o Jamiem, już wszystko było jasne.
- Mógł Cię zgwałcić. - przerwałem. - Jeszcze raz. Albo zabić. - upewniłem się, czy rozumie jak bezmyślnie postąpiła. Skinęła głową.
- Może gdybyś tylko został. - szepnęła mi do ust. Wziąłem ją na ręce, tak jak to robi każda para młoda. Rose oparła głowę na moim ramieniu. Położyłem ją na kanapie i pocałowałem w czoło. Wierciła starając się znaleźć wygodną dla jej obolałego ciała pozycję. Patrzyła jak zakładam koszulkę i gdy już miałem odejść przykuła moją uwagę.
- Zostań. - wyszeptała, błagając. Odwróciłem się i spojrzałem na nią. Wydawała się taka bezradna. Można było dostrzec, że kiedy szła, mając wygoloną część z tyłu głowy wciąż wyglądała niesamowicie. I pomimo tego jak bardzo byłem zły, zrobiłem to o co prosiła - zostałem. Położyłem się obok niej na kanapie. Przysunąłem ją do siebie. Próbowała obrócić się tak, by być ze mną twarzą w twarz, ale trzymałem ją mocno w talii nie dając jej tego czego chce. Jak zły wtedy byłem i jak bardzo nie chciałem żeby stała się jej jakaś krzywda tak nie miałem żadnej skruchy. Jamie dostał dokładnie to, na co zasłużył. Gdyby to nie była walka i gdyby nie było z nami sędziego Jamie nie wyszedłby stamtąd żywy.


                                                                                                                                          



Drogi Louisie,
Sama nie wiem od czego zacząć, może gdybym Cię znała wiedziałabym czego Ci życzyć. Wciąż nie może do mnie dotrzeć, to jak czas szybko leci. Pamiętam Ciebie, nieco nieogarniętego na przesłuchaniu do XF. Zmieniłeś się od tego czasu, to normalne. Popatrz na siebie, tak stań przed lustrem i popatrz. Jesteś osobą, która jest wzorem dla wielu. Jesteś ideałem. Pewnie Ty tak nie uważasz, ale gdybyś tylko wiedział ile ludzi ocaliłeś zmieniłbyś zdanie. Tak, Twój uśmiech ratuje ludzi. Więc uśmiechaj się, zawsze! Wiesz co w Tobie uwielbiam najbardziej? Nie, nie są to potargane włosy. Uwielbiam Cię za to, że potrafisz bawić się życiem. Nie traktujesz go zbyt poważnie. Żyjesz chwilą. Mało jest osób, które to potrafią, jednak Ty umiesz. I sprawiasz, że ja też chcę się tego nauczyć. Więc dziękuję Ci za pokazanie mi, że życie ma też kolorowe barwy, lecz trzeba nauczyć się je dostrzegać. Dziękuję Ci również za to, ze nie przejmujesz się hejtami. Nie jestem w stanie podziękować Ci wystarczająco, bo nawet nie umiem znaleźć odpowiednich słów. Słowa ,,Dziękuję Ci, że jesteś!'' brzmią cholernie banalnie, wiem. Ale ja ich użyję i powtórzę tyle razy ile będzie trzeba - DZIĘKUJĘ CI, ŻE JESTEŚ. Wracając do sedna, życzę Ci aby 22 była Twoją szczęśliwą cyfrą. Żebyś doświadczył cudownych rzeczy w tym roku, żebyś zawsze miał taki piękny uśmiech, żebyś nigdy nie stracił dobrego kontaktu z fanami. Żebyś śpiewając sprawiał, że fanki mdleją. A robiąc głupie miny, że się śmieją. Żebyś był zdrowy, żeby żadna kontuzja nie przeszkodziła Ci w graniu w meczach charytatywnych. Żebyś zawsze miał takie wielkie serducho. Żebyś odniósł sukces, żebyś był zadowolony z siebie. Poza tym, życzę Ci jeszcze więcej miłości i szczęścia, niż masz. Kocham Cię, Boobear.



                                                                                                                                              

Kochany czytelniku, tak piszę do Ciebie.
Z okazji świąt Bożego Narodzenia pragniemy życzyć Ci: dużo zdrowia, bo jest najważniejsze, dużo miłości, bo każdy jej pragnie, a spotykamy ją tak rzadko, dużo powodów do uśmiechu, żebyś odpoczął i zregenerował siły. Żebyś nacieszył się czasem spędzonym z najbliższymi. Żebyś dostał wymarzone prezenty. Żeby przyszły rok był znacznie lepszy dla Ciebie niż ten. Żeby przyszłoroczne święta były białe, mamy na myśli Boże Narodzenie, nie Wielkanoc. Żebyś wreszcie odważył się zrobić rzeczy, które sobie zaplanowałeś. Żebyś zaszalał w Sylwestra, bo w końcu raz się żyję!
My, ja i Patrycja pragniemy podziękować Ci za to, że z nami jesteś. Za każdy komentarz, za każde wejście. Dziękujemy, że doceniacie naszą pracę i dajecie nam takiego kopa do działania! DZIĘ-KU-JE-MY!


czwartek, 19 grudnia 2013

32

- Wygrał. - Audrey uśmiechnęła się pomimo mojego obecnego stanu.
- Co się stało? - zapytałam zaciekawiona.
- Cóż, w pierwszej rundzie walczyli jak równi sobie, zadając sobie nawzajem ciosy. Potem Harry dostał w twarz i Jamie zaczął po prostu mówić o Tobie. Nigdy nie wiedziałam Harrego tak wkurzonego. Jego siła jest niesamowita. - skinęła głową ze zdumieniem. - Omal go nie zabił. - wymamrotała cicho. Te słowa przyciągnęły moją uwagę. Spojrzałam na nią, gdy ślepo wgapiała się w stół.
- Co?!
- Rose..on prawie zabił Jamiego. - mówiła ściszonym, przestraszonym tonem.
Harry powiedział mi, że jest dobry, ale nie zdawałam sobie sprawy, że był na tyle dobry, by kogoś zabić. Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Byłam podejrzliwa i zarazem przestraszona tym, ile osób, które mogły pukać przyszły mi do głowy. Spojrzałam przez wizjer i zobaczyłam Harrego. Otworzyłam drzwi. Myślałam, że zabierze mnie w ramiona i przytuli, ale on po prostu przeszedł obok, nie zwracając na mnie uwagi. Zamknęłam drzwi i przyglądałam się jemu, gdy patrzył na mnie. Audrey przeszła między nami udając się do swojego pokoju, zostawiając nas samych. Położyłam palec na ustach, zaznaczając panującą ciszę. Harry nie zareagował, tylko wciąż się wpatrywał we mnie.
- Wygrałem. - powiedział cicho, uprzednio robiąc głęboki wydech. Jego głos był niski i uwodzicielski.
Nie powiedziałam nic, po prostu podeszłam do niego i zdjęłam jego koszulkę. Dokładnie obejrzałam jego klatkę piersiową. Nic. Na jego brzuchu znalazłam gigantycznego siniaka od uderzenia. Przejechałam po nim palcami, a później udałam się do jego twarzy. Miał małą ranę na czole i siniak na linii żuchwy. Pocałowałam zranione miejsce, następnie spojrzałam na niego. Pozwolił mi na tego rodzaju czułości, gdy popatrzył mi w oczy. Jego wzrok stawał się coraz głębszy.
- Nie mogę w to uwierzyć. - przerwał.

piątek, 13 grudnia 2013

31

- Więc co się stało? - spytał doktor, który przyglądał się moim siniakom i ranom.
- Spadłam ze schodów. - skłamałam gdy dotykał miejsc dookoła sianka. Jęknęłam nieznacznie, nie w bólu ale w wyniku tego co się stało.
- Na szczęście twój chłopak...
- On nie jest moim chłopakiem. - poprawiłam go. Spojrzał z wielkimi oczami na moje zawzięcie. - Nie jest. - Potrząsnęłam głową i spojrzałam na ścianę.
- Okey, więc siniak zniknie sam, ale rozcięcie nie. Musimy ogolić włosy dookoła, żeby można było wyleczyć ją prawidłowo. - skinął. Przyłożyłam mój palec do rany i zauważyłam że znajduję się za moim prawym uchem. Wzruszyłam ramionami.
- Po prostu to zrób. - nalegałam.
- Dobrze. - wyszedł, żeby znaleźć pielęgniarkę, która by mu asystowała.
Jak tylko opuścił pokój Damon wszedł i usiadł obok mnie.
- Rose - moje imię opuściło jego usta i złapał moją rękę własną - Nawet pomimo tego że Harry jest teraz zły, kocha Cię. - ścisnął moją rękę mocniej.
- Tak myślisz? - spytałam niepewnie, patrząc w jego oczy.
- Wiem to. - uśmiechnął się kiwając głową. Zagryzłam wargę zabierając moją rękę z jego uścisku.
Narastająca cisza powodowała mój niepokój.
- Damon. - sprowadziłam jego uwagę znów na mnie. Skinął głową pozwalając mi kontynuować - Myślisz, że Harry zasługuję na drugą szansę? - spytałam ciekawa jego odpowiedzi.
- Wierzę, że każdy na nią zasługuję. - odpowiedział patrząc w moje oczy. - To nie moja sprawa, ale widać że oboje wciąż się kochacie. - stwierdził fakt, a moje policzki oblały się czerwienią.
- Jesteś dla niego świetnym przyjacielem. - wymamrotałam.
- Harry wiele dla mnie znaczy i zrobiłbym dla niego wszystko. On powiedział to samo o Tobie, wiesz o tym?
- Naprawdę?
- Rose, on nigdy nie przejmował się tak bardzo nikim, oprócz jego rodziny. Żadna dziewczyną. Zmieniłaś go na lepsze. Powiedział mi, że gdyby była taka potrzeba przyjąłby kulkę za Ciebie. - zatrzymał się przygotowując do opowiedzenia historii - Pamiętam ten dzień kiedy przyszedł do mnie i poprosił żebym go uczył. Nigdy nie pokazał większego zainteresowania jeśli chodzi o boks, ale tym razem to było inne, był zmotywowany. Był rozwścieczony i opowiedział mi o Jamie'em. Wykonywał niewiarygodne uderzenia i rzeczywiście walczył ponad jego kategorię wagową. To oczywiste, że Jamie jest większy od Harrye'go. Około trzech razy mówiąc o masie mięśniowej, ale Harry może go pokonać. - zaśmiał się - Jest chory jak zakochany szczeniak jeśli chodzi o Ciebie. - uśmiechnął się szeroko do mnie. Lewa strona moich ust podniosła się w uśmieszku, myśląc o tym co powiedział. - I ktokolwiek i cokolwiek pojawi się na twojej drodze będzie zniszczone przez niego. - powiedział ostrzegawczym tonem, który zmienił mój humor. Zanim mogłam się go spytać co ma na myśli wrócił doktor.

piątek, 6 grudnia 2013

30

*Harry*

Uderzyłem Jamiego prosto w twarz tak, że zatoczył się do tyłu. Ruszył do przodu szybciej i mocniej niż wcześniej uderzył mnie trzy razy w brzuch. Czułem jak moje mięśnie napinają się. Jego twarz wykrzywiła się gdy zaczęła mu płynąć krew z nosa. Podszedłem do przodu uderzając go w głowę, na co on oddał mi, po raz kolejny trafiając w moją szczękę, a następnie czoło dwoma szybkimi uderzeniami. Oddałem mu dwa razy w twarz, aż zatoczył się na bok ringu i oparł o niego. Moje pięści uderzały w jego brzuch, aż w końcu odpuściłem zanim miał kompletnie dość. Oparłem się o linę ringu podczas gdy Jamie podszedł do mnie i głośno westchnął.
- Twoja dziewczyna Rose, jest zadziorna. - skinął z chichotem. - Sorry za poobijanie jej trochę. Wiesz, pamiętam jak się kochaliśmy. Zawsze była taka ciasna. - mówił z pewnego rodzaju radością. Temperatura mojego ciała wzrosła do najwyżej jaką można było osiągnąć.
- Nie kochałeś, gwałciłeś ją. - przysunąłem twarz bliżej jego. Moje słowa były przesiąknięte złością. Nie przejmował się tym co mówił. W jego bezmózgim ciele nie było żadnej krzty wstydu.
- Ty mówisz jedno, ja mówię drugie. - mrugnął. Już miałem go uderzyć gdy kontynuował. - Jestem pewien, że widziałeś ją nago mnóstwo razy. Więc wiem, że zobaczyłeś co jej zrobiłem. Blizna na jej biodrze, za to że chciała schować swój telefon przede mną. Uciekała przede mną, ale popchnąłem ją na róg lady. Ops. - jego głos był monotonny, ale mogłem usłyszeć w nim zadowolenie jak jego słowa uderzały prosto w moje nerwy. Nigdy nie zauważyłem tej blizny, co jest zaskakujące. Zanim Rose mi je pokazała, nigdy nie widziałem żadnej z nich. - Ta na jej wardze, powiedziała mi że nie chce być już razem. Twierdziła, że za bardzo ją kontroluje i że potrzebuje przerwy. Nie spodobało mi się to, więc ją uderzyłem. Prosto w usta. - Przerwał  wzruszając ramionami po czym pozwolił złowieszczemu śmiechowi wyrwać się z jego ust. - Ugryzła swoją własną wargę.. - zaśmiał się głośno na ta część. Nikt nie mógł go usłyszeć przez hałasy dookoła i nikt się nie przejmował. Kontynuowali krzyczenie 'walczcie' do nas abyśmy kontynuowali walkę. - Jej szyja. Moja największa duma z blizn, które nosi. Odmówiła przespania się ze mną, więc przystawiłem rozbitą butelkę do jej gardła. Wciąż żyje. Odpuściłem jej łatwo. - splunął mi w twarz. Jego ciepła ślina spływała po moim policzku. Użyłem własnej rękawicy żeby pozbyć się jej z mojej skóry i spojrzałem na niego. Zaśmiał się złowieszczo, co tylko rozwścieczyło mnie bardziej. Jednym szybkim ruchem mojej stopy uderzyłem jego krocze, sprawiając się zgiął się w bólu. Moje kolano podniosło się do góry uderzając go w nos. Moje rękawice uderzały jego twarz wciąż i wciąż, a on krzyczał w bólu. Jamie był 3 razy większy ode mnie, ale mogłem serwować wredne uderzenia. Zostałem odciągnięty od niego i przytrzymany z dala od jego ciała. Jamie zwijał się z bólu na macie, a krew płynęła z jego nosa i ust. Wyglądał jak w połowie martwy i wtedy to do mnie dotarło.
Mogłem kogoś zabić.
Nie chciałem czekać, aż ogłoszą zwycięzce tylko opuścić ring i klub, zanim zabiłbym kogoś. Kogoś będącego Jamie'em.

niedziela, 1 grudnia 2013

29

Założyłam duży sweter od Audrey, który dała mi do ubrania i udałam się razem z nią w stronę klubu walki, podążając za moim GPSem. Zobaczyłam mnóstwo ludzi w jednym pomieszczeniu. Stałam na samym końcu i rozejrzałam się dokoła, widząc znajomą twarz Chada. Dzieciaka, którego spotkałam w pociągu. Szedł w towarzystwie osób, które walczyły jako pierwsze. Wyglądał na skrzydłowego. Facet do wzmacniania rzeczywistego zawodnika. Mocniej złapałam rękę Audrey, kiedy zobaczyłam Ferga na ringu. Moje oczy rozszerzyły się, a ręce zaczęły się pocić na jego widok, kiedy przechodził przez linie ringu.
- Czy Ty możesz się uspokoić? – Audrey zmierzyła mnie spojrzeniem. Ona wiedziała o Jamiem, ale nie do końca wiedziała co on mi zrobił. Pewnie dlatego twierdzi, że za dużo myślę o tym wszystkim, ale przecież ona nie ma pojęcia o połowie rzeczy. I choć Ferg to nie Jamie to wciąż denerwuj się, widząc któregokolwiek z nich.
- Przepraszam, po prostu tu jest tak duszno. – powiedziałam robiąc sobie wymówkę. Skinęła tylko głową, ponieważ spiker zaczął tłumaczyć zasady. Nie mogłam znieść rosnącego w pomieszczeniu napięcia. Moje serce waliło jak oszalałe i wiedziałam, że potrzebuję małej przerwy. Puściłam rękę Audrey mówiąc, że potrzebuje zaczerpnąć trochę powietrza po czym udałam się korytarzem w stronę, miałam nadzieję, wyjścia. Kiedy tak szłam nie mogłam powstrzymać się przed patrzeniem na oświetlone wejścia do różnych pomieszczeń. Z tego wszystkiego weszłam w ścianę. Przynajmniej tak myślałam. Nie wiedziałam, że będzie ona miała mózg wielkości orzecha i pięści ze stali.
- Rose. – usłyszałam głos, który zatrzymał bicie mojego serca całkowicie. Czułam jakby moje ciało osuwało się na podłogę, a nogi pode mną słabły. – Czekałem na Ciebie. – Jamie przycisnął usta do mojego ucha. Jego ciepły, wilgotny oddech na mojej skórze.
- Jamie przestań. – mówiłam tak cicho, że ledwo sama to usłyszałam. Strach był jedną z tych emocji, do których byłam już przyzwyczajona. Zresztą towarzyszyła mi taka fala emocji, że nawet nie zwróciłam na niego uwagi.
- Co Ty tu robisz? – jego głos rozniósł się w otchłani korytarza. Echem w mojej duszy.
- N..nic. – wydusiłam z siebie.
- Nic, tak? – wyśmiał mnie.
- Proszę.. – powiedziałam, łapiąc krótkie, ciężkie oddechy. Jęknęłam cicho, gdy ściskał mnie mocniej.
- Proszę, co? – ponownie wzmocnił uścisk. Unosił moje ciało nad ziemią trzymając mnie mocno za ramiona. Czułam jak żyły zaczęły mi szybciej pulsować, gdy krew chciała krążyć pod jego uciskiem.
- Nie krzywdź mnie. – przygryzłam wargę i momentalnie tego pożałowałam.
- Krzywdzić Ciebie? – przyciągnął moją twarz bliżej. Zamknęłam oczy, zanim opadłam na ziemię. – Otwórz oczy! – krzyknął. Nie posłuchałam, choć doskonale wiedziałam co będzie dalej. – Powiedziałem otwórz oczy! – nie otworzyłam ich dopóki nie poczułam jak jego noga uderzyła moją. Krzyczałam, gdy ciągnął mnie do następnych drzwi. Nie wiedziałam czy ktoś jest w środku, ale nie obchodziło mnie to. Potrzebowałam stamtąd uciec. Podniosłam się na kolana, gdy podszedł bliżej i złapał mnie za włosy. Przyciągnął moją twarz do swojego krocza jednym szarpnięciem. – Na kolana i zrób to tak jak lubię dziwko. – piszczałam naprzeciwko materiału jego spodni. Wydawał się rozgniewany, a raczej wściekły. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Nawet kiedy mnie krzywdził nie był tak wściekły.
- Co jest? – usłyszałam krzyk Damona, kiedy Jamie trzymając mnie za włosy rzucił mną o ścianę. Poczułam straszny ból głowy, a gdy podniosłam dłoń, by ją dotknąć poczułam ciepły płyn na palcach. Krew.
Poczułam wielkie ramiona unoszące mnie. Damon trzymał mnie przy swojej klatce piersiowej i zaprowadził do swojego pokoju. Zamknął drzwi i oparł mnie o ścianę.
- Do kurwy nędzy! Harry Ci powiedział?
- Damon, przestań krzyczeć. – skrzywiłam się.
- Boże, tracisz tak wiele krwi. – Damon zdjął swoją koszulę, umieszczając ją z tyłu mojej głowy. Patrzyłam na jego nagi tors. Wyrzeźbiony jak Harrego. Harry wydaje się bardziej muskularny, ale równie atrakcyjny, będąc półnagim.
- Co Jamie tu robi?
- On i Harry są w trakcie podejmowania walki. – wymamrotał, przykładając tkaninę do mojej głowy, w taki sposób żeby mnie nie zranić.
- Co?! – krzyknęłam zszokowana.
- Damon, gdzie jest… - moje oczy utknęły na sylwetce Harrego. Ból odszedł, za to adrenalina znacznie podskoczyła. – Rose. – głos Harrego był niski i przerażający. Zdecydowanym krokiem ruszył w naszą stronę. Popchnął Damona na podłogę i zaczął mnie sprawdzać. – Mówiłem Ci, żebyś nie przyjeżdżała! – powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Mówisz wiele rzeczy. – powiedziałam z pokorą. Złapał moją twarz i rzucił mi śmiertelne spojrzenie. – Ale jedną rzeczą, której mi nie powiedziałeś, był fakt że walczysz z Jamiem. I gdybyś nie był na tyle głupi i arogancki nie wyglądałabym tak jak teraz. Nic z tych rzeczy, które się stały nie miałyby miejsca. – obwiniłam go za to.
- Gdyby nie było tutaj Twojego ciągle węszącego tyłka nie byłabyś w takim stanie. Mówiłem Ci, żebyś nie przyjeżdżała i nie posłuchałaś mnie! – powiedział to z taką złością, że jego głos zamroził mnie do szpiku kości. – Co tu się stało? – warknął zwracając się w stronę Damona, który właśnie podniósł się po tym jak Harry go przewrócił.
- Jamie..- wyszeptał, kiedy ponownie na mnie spojrzał.
- Jamie Ci to zrobił?! – bardziej stwierdził niż zapytał. Pokiwałam głową. Jego palec przejechał delikatnie po mojej otwartej ranie, a potem jego twarz stała się bardziej czerwona, zmartwiona. – Damon, gdzie są moje rękawice? – zapytał, wstając. Damon rzucił mu je, po czym Harry wyciągnął go na bok, chcąc z nim porozmawiać tak, bym nie słyszała. Damon skinął głową, a później rozeszli się w przeciwnych kierunkach. Damon podszedł do mnie przyciągając moją głowę do swojej klatki piersiowej. Wyszliśmy drugim wyjściem, więc nie miałam szansy żeby zabrać Audrey ze sobą.
Gdy wyszliśmy na zewnątrz ktoś już czekał na nas, więc wymagający Damon rozkazał mi abym wsiadła do samochodu, a mężczyźnie powiedział, że mamy udać się do szpitala. Kierowca posłuchał go, widząc mój stan. Nigdy nie pomyślałabym, że przy kimś innym będę mogła poczuć się tak bardzo bezpiecznie jak przy Harrym. Jednak przy Damonie było tak samo…

czwartek, 21 listopada 2013

28

Witam wszystkich. Tym razem pisze Patrycja.
Wiem, że czekanie na nowy rozdział jest niefajne. Sama jestem niecierpliwą osobą. Ale obie z Natalią robimy co możemy, żeby jak najszybciej przetłumaczyć kolejny rozdział. Ona jest na studiach, a ja w drugiej liceum. I spędzamy na uczelni czy w szkole naprawdę dużo czasu. Potem jeszcze trzeba się uczyć. Tłumaczymy to dla was, ale zrozumcie: nawet jeśli rozdziały nie są bardzo długie to i tak zajmuje trochę czasu żeby go przetłumaczyć jak najodpowiedniej. Staramy się dodawać rozdziały raz w tygodniu i gdy jedna nie może to druga tłumaczy. Ale czasami też potrzebujemy odpoczynku i chcemy po prostu spotkać się z przyjaciółmi. Może, gdy będzie jakieś dłuższe wolne, uda nam się przetłumaczyć więcej rozdziałów na zapas albo częściej je dodawać. Teraz jednak nie jest to możliwe. Więc proszę, zrozumcie nas. Staramy się jak możemy. :)

***

- Dziękuję za kawę. Naprawdę nie musiałaś. - Liam uśmiechnął się do mnie. Wzięłam łyk i odpowiedziałam mu.
- Nie, jest w porządku. Po tym jak uratowałeś mnie w pociągu to jedyne co mogłam zrobić. - podkreśliłam.
Ulice były pełne, a ludzie niemili jeśli weszłaś im w drogę. Myślałam o tym, co mogłam zauważyć na jego twarzy. Gdy już miał odpuścić trąciłam go ramieniem. - Dawaj. Po prostu mnie zapytaj. - zachichotałam.
- Więc, jesteś tu sama. Jestem pewny, że masz chłopaka, prawda?
- Uhm.. - przerwałam rozważając relacje pomiędzy mną a Harry'm. - Zerwaliśmy miesiąc temu, ale wciąż mieszkamy razem.
- Oh.. - potrząsnął swoją głową w geście zrozumienia.
- Tak, trochę to mylące.
- Więc czemu właściwie tu jesteś?
- On jest tu w interesach i nie pozwolił mi przyjechać z nim, więc zrobiłam to na własną rękę.
- Bez torby z ubraniami i miejsca do zatrzymania się? - spojrzał na mnie niedowierzająco.
- Widzisz, moja przyjaciółka..
- Wynocha i nie chcę was tu więcej widzieć! Trzymajcie się z daleko od mojego sklepu! Słyszycie mnie? Nie mam czasu na... - Audrey krzyczała na dwójkę dzieci, które musiały zrobić coś w jej sklepie. Odwróciła się w moją stronę i zobaczyła mnie stojącą tam. - Rose Marie kochanie. - podbiegła do mnie zamykając w uścisku. Trzymałam ją mocno, nie pozwalając jej odejść. Tęskniłam za nią i jej nastawieniem.
- Liam, to moja przyjaciółka Audrey!
- Czy to twój nowy chłopak? - spytała dosadnie
- Nie proszę pani. - roześmiał się z jej domysłów. Położył rękę na swoim karku z zawstydzenia.
- Proszę pani? Czy wyglądam jak twoja mama? - warknęła przechylając swoje biodro na bok.
- Audrey. - spojrzałam na nią zawstydzona.
- Żaruję. - szturchnęła mnie w ramię. - Chodź do środka. - przerwała i odwróciła się. - Ty też. - powiedziała do Liam'a.
- Twój sklep jest piękny. Nie było mnie tu od wieku. - zachwycałam się.
- Wiem. Przesyłka jest z tyłu, jeśli chciałabyś ją zobaczyć. - mrugnęła do mnie, odsyłając mnie, a swoją uwagę kierując na Liam'a.
Oglądając ubrania na wieszakach zobaczyłam bluzkę, która od razu wpadła mi w oko. Był to sweter z kolcami na ramieniu. Zgarnęłam go z wieszaka i wróciłam do Audrey i Liam'a, który odbywali jakąś rozmowę, w której nie miałam ochoty uczestniczyć. Przyglądałam się różnym ubraniom, ale obchodził mnie tylko mój sweter.
- To. - powiedziałam wyłaniając się zza rogu. - Ile? - wyjęłam mój portfel i zaczęłam odliczać pieniądze.
- Dla ciebie moja droga, jest za darmo. - mrugnęła do mnie i umieściła sweter w torbie. - Liam powiedział mi co się stało w pociągu. Nie umiesz trzymać mężczyzn z daleka. - Audrey wybuchnęła. Odwróciłam mój wzrok, czując się trochę niekomfortowa gdy głaskała moją rękę. - Nie bój się. Będziesz bezpieczna. Moje mieszkanie jest na górze. Czuj się jak u siebie. Będę tam wkrótce.- wskazała mi głową kierunek. Uśmiechnęła się odchodzą. Wiedziałam doskonale, że znów chciała się mnie pozbyć.
Czy Liam nie jest szczęściarzem...

czwartek, 14 listopada 2013

27

Podczas jazdy pociągiem czytałam historie, jakie znalazłam w Internecie o klubach walki. Nie wydają się one tak popularne jak myślałam, ale to co znalazłam mnie przerażało. Za każdym razem gdy czytałam o ofiarach śmiertelnych czułam ukłucie w brzuchu. Jeden facet został znaleziony w tylnej części budynku pobity na śmierć. Dostałam gęsiej skórki na samą myśl, ze to mógłby być Harry.
- Przepraszam kochanie? – poczułam duże dłonie na swoim ramieniu. Zamknęłam laptopa i odwróciłam się, wyjmując słuchawki z uszów. – Cześć piękna, jestem Chad. – facet, który wyglądał na 25 lat uśmiechnął się do mnie.
- Cześć. – odpowiedziałam cicho.
- Nie bój się kochana. – wstał i usiadł na wolnym siedzeniu obok mnie. Z wyglądu przypominał łasicę. Był strasznie chudy, co sprawiało że był mało atrakcyjny. Ale jeśli mam być szczera, to odkąd poznałam Harrego nikt inny nie będzie już dla mnie atrakcyjny.
- Nie boję się. – skłamałam, na co mężczyzna głęboko zachichotał. Czułam jak napinają mi się mięśnie na dźwięk tego jego figlarnego śmiechu, który mroził mi krew w żyłach.
- Ładna jesteś. – wyciągnął dłoń do mojego policzka, ale złapałam go za nadgarstek. – I zadziorna. – wyszeptał.
Temperatura mojego ciała znacznie wzrosła. Krew w żyłach znacznie przyspieszyła. Moje serce waliło jak opętane, gdy się uśmiechał. Puściłam jego nadgarstek gdy zobaczyłam, że cofa swoją rękę.
- Mocny uścisk.
- Dzięki. – stwierdziłam bez ogródek. Nauczyłam się tego od mojego chłopaka.
- Co się dzieje piękna? – zapytał, przysuwając się nieco bliżej. – Czy kiedykolwiek chłopak Cię dotykał? – szepnął do mnie. Czułam mrowienie na policzkach i otworzyłam usta.
- Odejdź. – powiedziałam, nie chcąc go prowokować.
Położył swoją dużą dłoń na moim udzie. Złapał za materiał moich grubych rajstop i przesuwał się coraz wyżej. Byłam w szoku, czując jak jego ręce zbliżają się do mojego krocza. Usłyszałam chrząknięcie zza niego i zobaczyłam chłopaka z włosami w nieładzie i beanie gapiącego się na dziwaka, który był obok mnie.
- To moje miejsce. - chłopak stwierdził. Był duży. Zdecydowanie większy niż Chad siedzący obok mnie.
- Przykro mi stary. - wstał i odszedł.
- Powinno Ci być przykro. - powiedział prosto w jego twarz. - Czy dotykałeś mojej dziewczyny? - mówił z zaciśniętą szczękom.  Zauważyłam pulsującą żyłę na jego szyi i małe znamię. Grał, jakby naprawdę byl moim chłopakiem. Był przeciwieństwem Harry'ego, był właściwie onieśmielający - chwila, Harry nie jest moim chłopakiem.
- Nie, ja tylko...
- Odejdź, póki jeszcze możesz chodzić. - jego głos był srogi i przerażający co sprawiło, że Chad zwiał. Spojrzałam na chłopaka, który uśmiechnął się do mnie. 
- Jestem Liam. - mrugnął.
Zabrałam moje stopy, więc mógł usiąść. Siedział obok mnie, a jego ciało skierowane było w moją stronę gdy oczekiwał, że będę kontynuować.
- Dziękuję Ci, dziękuję ci bardzo. Czy mogę ci zapłacić? - szukałam pieniędzy w mojej torebce, ale zabrał ją z moich kolan odrzucając ofertę. Moje oczy przeskanowały jego spokojne tęczówki, które automatycznie mnie uspokoiły.
- Nie, jest w porządku. Po prostu nie podobał mi się sposób w jaki on cię traktował. - wzruszył ramionami. Byłam szczęśliwa że wstawił się za mną, ale nawet nie zauważyłam, że był w pociągu.
- Dziękuję. - Skinęłam wypuszczając niewielki oddechy spomiędzy moich ust. - Jestem Rose, tak w ogóle. - Wyciągnęłam moją rękę przed siebie, a on ją uściskał.
- Proszę. I bardzo miło mi cię poznać.
- Wzajemnie. - uśmiechnęłam się, a potem on wrócił na swoje siedzenie i szczerzył się głupkowato do siebie.
- Więc co robisz dziś w pociągu?
- Chodź tu. - wezwałam go, by zbliżył się do mnie. - Jestem tutaj na misji szpiegowskiej. - zatrzymałam się, przykładając palec wskazujący do ust, na znak że to tajemnica. Odsunęłam się od niego, śmiejąc się na co on też zachichotał.
- Naprawdę?
- Można tak to nazwać. - uśmiechnęłam się.
- Fajnie. - odwzajemnił uśmiech. Był naprawdę słodkim dzieciakiem. Byłam zaskoczona, ze to się dzieje.
- A Ty co tu robisz?
- Odwiedzam babcię. - skinął głową. Uśmiechnęłam się lekko  ponownie otworzyłam swojego laptopa. Otworzyłam plik z moimi śledczymi materiałami i usłyszałam śmiech.
- Ty rzeczywiście masz misję. - ściągnął czapkę i drapiąc się po łysej głowie, założył ją z powrotem.
- Trochę. - wzruszyłam ramionami.
- Po co? - dopytywał wyraźnie zaciekawiony, a napięcie między nami zaczynało wzrastać.
- Po nic. - skinęłam głową. W odpowiedz potrząsnął głową niezbyt zainteresowany moją odpowiedzią. Wyjął z kieszeni książkę i wygodnie ułożył w dłoniach. - Czy to ,,Duma i uprzedzenie''? - zapytałam, biorąc książkę z jego rąk. Skinął potwierdzająco, chichocząc.
- Tak, czytałem tą książkę wiele razy. - uśmiechnął się. Odwdzięczyłam się tym samym.
- Ja nigdy tego nie czytałam. Uwierzysz? Pracuję w księgarni i nigdy nie czytałam ,,Dumy i uprzedzenia''. - wywróciłam oczami na samą siebie.
- To nic. - przyznał, kładąc rękę na mojej nodze. Trzymał ją w tym samym miejscu, gdzie mój tata zawsze to robił. Poczułam niesamowite ciepło i bezpieczeństwo. Miał podobną sylwetkę do mojego taty. Atrakcyjna sylwetka młodego ojca, ale mimo wszystko ojca. - Przepraszam. - niezgrabnie zabrał rękę z mojego kolana.
- Nie, jest zupełnie okej. - zapewniłam, posyłając mu delikatny uśmiech. - Naprawdę Liam, jest w porządku. - powtórzyłam, jakby moja wdzięczność miała rozwikłać jego wątpliwości.

wtorek, 5 listopada 2013

26



Obudziłam się w łóżku Harry’ego. Pustym łóżku. Podniosłam się tak szybko jak mogłam. Rozglądałam się gwałtownie dookoła, czując jak krew napływa mi do głowy, przyprawiając o zawroty, ale zignorowałam to. Pobiegłam do drzwi wyjściowych. Nie było jego butów ani torby z siłowni, którą zawsze zostawiał przy drzwiach. Już wyjechał.
Moje serce zamarło i pobiegłam szybko do mojego pokoju żeby znaleźć coś do ubrania. Jak tylko przekroczyłam drzwi poczułam jak coś ostrego dźgnęło mnie w stopę, więc oparłam się o ścianę żeby zobaczyć ranę. Znalazłam odłamek teraz już roztrzaskanej porcelany w mojej stopnie i wyciągnęłam go. Harry nie był za dobry w sprzątania bałaganu.
Gdy się ubierałam pomyślałam o Manchesterze. Wtedy to do mnie dotarło.
„Audrey?” Zapytałam wsuwając moje czarne  buty, które były ozdobione klamrami.
„Rose Marie skarbie, jak się masz? Nie widziałam cię od wieków? Czy Harry tam jest? Wciąż jesteś załamana? Przepraszam kochanie, jestem taką gadułą. Jak się masz?” Szybko wyrzucała z siebie słowa, mimo iż nie do końca jej słuchałam.
„Tęskniłam za tobą najdroższa. I ze mną wszystko w porządku, ale powód dla którego dzwonie jest taki, że potrzebuje twojej pomocy.” Przerwałam przed założeniem mojego drugiego buta. „Mogę zatrzymać się u ciebie?” Spytałam stawiając moją nogę na podłodze i wygodnie umiejscawiając nogę w bucie.
„Oczywiście! Zatrzymaj się przy moim butiku. Tylko się pośpiesz. Mam nową przesyłkę, więc będziesz mogła ją zobaczyć! Przyjedziesz pociągiem moja droga?” Jej akcent sprawił, że na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech. Była jak lalka.
„Tak myślę. Będę tam niedługo.” Rozłączyłam się.
Weszłam do łazienki i spojrzałam na siebie. Cholera, jeśli pojadę do Manchesteru i Harry tam będzie, muszę się jakoś przebrać. Podłączyłam moją prostownicę i po wyprostowaniu moich włosów związałam je wysoko na głowie w kucyka. Znalazłam czarne Ray Bany Harry’ego w jednej z szuflad w łazience i opuściłam ją kierując się do kuchni. Będąc szczerym, miałam kiepskie przebranie, ale nie przejmowałam się tym tak bardzo. Liczyłam na to, że będzie w klubie, bo zawsze lubi relaksować się przed walką. Nie przejmowałam się pakowaniem mojej torby z ubraniami, po prostu kupię coś w butiku Audrey. Przewiesiłam swoją torbę przez moje ramię i wyszłam, kierując się na stację. Całkowicie niepewna tego, w co się pakuję.

wtorek, 29 października 2013

25

kursywa = wspomnienia
                                                                                                                                                                   

*Harry*


Rose leżała spokojna w moim łóżku. Jej włosy pokręciły się po wczorajszym prysznicu, a jej nogi leżały w poprzek łóżka. Małe oddechy były wciągane do jej płuc i wypuszczane chwilę potem.
Ostatniej nocy rozmawialiśmy, głównie o Jamie’m ale także o nas. Mówiąc o Jamie’m, powiedziała mi, że kochała go naprawdę i że on też ją kochał. Był nadgorliwie opiekuńczy i przerażający gdy był zły, jednak wiedziała że był dobrą osobą, mimo że lubił dostawać to czego chce. Powiedziała mi, że wciąż mnie kocha i będzie kochać zawsze, tylko nie wie jak mi zaufać.
Powiedziałem jej, ze tęskniłem za nią w moim łóżku, a ona zaczęła płakać. Płakała dużo ostatniej nocy, ale to był inne. Prawdziwy płacz dla miłości. I to jest jedyne czego ona chce. Miłość i zabieganie o nią i nigdy nie udaje mi się zrobić tego dobrze, niezależnie jak bardzo się staram.
Poczułem jak mój telefon wibruje w mojej kieszeni, więc szybko go odebrałem  nie chcąc jej przeszkadzać.
Damon: Pośpiesz się. Pociąg będzie tu za godzinę, a my musimy porozmawiać.
Przewróciłem oczami dorzucając trochę ekstra ubrań do mojej torby i udałem się do przedpokoju. Zatrzymałem się naprzeciwko jej pokoju i pozbierałem ubrania. Zanim wyszedłem moja stopa stanęła na czymś ostrym. Schyliłem się i podniosłem mój naszyjnik. Ścisnąłem go w dłoni i zaniosłem na biurko gdzie ułożyłem go dokładnie. Rozejrzałem się po jej pokoju i zobaczyłem nasze zdjęcie z urodzin mojego kolegi Louis’a. Rose robiła małpią twarz i ja też przybrałem dziwną minę. Powiedziała mi, że to najlepsze przedstawienie nas, a ja się z nią zgodziłem. Kochała zabawę, była pełna energii i cudowna. Podziwiałem jej siłę pomimo drobnego ciała. Była Wonder Women w moich oczach.
Otworzyłem drzwi frontowe i obejrzałem za siebie jeszcze jeden raz. Westchnąłem ciężko, biorąc moją torbę i wychodząc.
Zszedłem na dół żeby złapać taksówkę i kiedy już w niej byłem, powiedziałem kierowcy żeby jechał na najbliższą stację kolejową, a on przytaknął. Patrzyłem za okno i myślałem o tym, co Rose mi powiedziała.

***

Przyglądałem się kątem okna na Rose która obserwowała to co dzieję się za oknem przez ostatnie 20 minut.
„Kochanie” zacząłem. Mruknęła w odpowiedzi, że mnie słyszy i czeka aż będę kontynuował. „Czemu wyglądasz przez okno?”
„Jeśli o tym pomyślisz, okno jest jak twoje oczy. Widzi wszystko co ty widzisz, a kiedy jedziesz, to twoje życie rozciąga się za oknem. I jeśli nie będziesz się przyglądał przegapisz wszystko” Skończyła myśl z uroczym spojrzeniem na mnie. Patrzyłem na nią i uśmiechnąłem się na jej rozważania. Odwróciła się i znów wyglądała za okno.
„Jesteś jedną z najcudowniejszych dziewczyn jaką kiedykolwiek spotkałem” powiedziałem zaskoczony. Patrząc na tablicę na jezdni niezauważoną przeze mnie wcześniej.
„Nie bądź taki pewny” rzuciła zagubiona w swoich myślach.

***

Budynki zlały się ze sobą tworząc abstrakcję przed moimi oczami. Może po prostu nie rozumiałem tego. W moich oczach to wygląda jak bałagan, ale w jej oczach to wszystko wygląda pięknie i ma jakieś znaczenie. Zamknąłem moje oczy czując się jak idiota, ktoś tak idealny i mądry z takim bałaganem jak ja.

środa, 23 października 2013

24

Na wstępie kilka słów ode mnie. Tak więc, z racji braku czasu potrzebowałam pomocy w tłumaczeniu Staya. Już traciłam nadzieję, że ktokolwiek się zgłosi do tej fuchy, gdy pojawiła się Patrycja. Powiedziała, że może spróbować mi pomóc. I tym oto sposobem stała się współtwórcą tego tłumaczenia. Przetłumaczyła dla Was dwa poprzednie rozdziały. Mam nadzieje, że będzie nam się dobrze współpracowało, w sumie nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Szczególnie, że zapowiada się długa współpraca ponieważ...(bębenki proszę!) autorka Staya właśnie tworzy drugą część tegoż opowiadania! Tak więc kupa pracy dla nas (i satysfakcji trochę też) i kupa radochy dla Was. Nie przeciągając, zapraszam do lektury!
PS. Patrycje znajdziecie na twitterze pod nazwą: @HungryCoookie
                                                                                                                                                                   

*Harry*

Rose cicho opowiadała mi o agresywnych sposobach Jamiego. Nie podawała zbyt wielu szczegółów. Opowiadała mi o szpitalnych wizytach i założonych szwach oraz o tym jak bardzo go kochała niezależnie od tego jaki był. Wiedziała, że ich związek nie był ‘’zdrowy’’. Myślała, że całe to agresywne zachowanie wywołane było instynktem samozachowawczym. Była taką pasjonatką osób. Po prostu chciała kochać i być kochaną. I jak bardzo proste to może się wydawać tak w jej przypadku było to cholernie zawiłe. Nie rozumiem jak można wybaczyć osobie, która wyrządziła nam tyle krzywdy, ale Rose po prostu to zrobiła. Myślę, że ona za bardzo się tym przejmowała. Jest święta, jak anioł.
- To była 8 rocznica śmierci mojego ojca. – wyszeptała. – Nadal nie rozumiem czemu to nazywa się rocznica. – zadrwiła. – Byłam totalnie przybita tego dnia, jak co roku. Chętnie zostałabym w łóżku, ale gdy zdałam sobie sprawę do czego to zmierza powiedziałam nie. Szczerze, powiedziałam nie. I on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Chciał po prostu zrealizować swój plan. Nie wiem dlaczego tak się tym przejmuję. To nic wielkiego, ale obiecałam tacie...Obiecałam, że zaczekam. To nie moja wina. – Cóż przypuszczam, że jednak moja. Ale powiedziałam mu, że następnego dnia chcę to skończyć. Jednak Jamie przepraszał mnie i mówił jak bardzo mnie kocha, więc uwierzyłam mu. Brzmiał tak prawdziwie i słodko. To był ten moment kiedy przestałam przejmować się seksem. To nic dla mnie nie znaczy. Gwałt właśnie to robi. – bawiła się swoimi dłońmi. – Dopóki nie pojawiłeś się Ty. – spojrzała na mnie. Wciąż siedzieliśmy na blacie. Jej nogi zwisały na krawędzi. – Miałam wrażenie, że Ty byłeś tym odpowiednim. I jesteś. Jesteś idealny dla mnie. – roześmiała się.
- Nie, nie jestem. – zaprzeczyłem. Uderzyłem nogą zdenerwowany.
- Tak, jesteś.
- Nie, gdybym był idealny nie byłbym takim skurwysynem. – stwierdziłem. Rose otworzyła szeroko oczy. Jej głos stał się miękki, gdy spuściła wzrok na ziemię.
- Nie jesteś. Wszyscy popełniamy błędy.
- Skrzywdziłem Cię. – mówiłem potulnie, gdy poczułem ukłucie w klatce piersiowej.
- Jestem przyzwyczajona do tego. – zamrugała. Coś pękło we mnie i rzuciłem się w jej kierunku, by objąć jej drobne ciało. Czułem jej miękkie dłonie na moich plecach, gdy pogłębiała uścisk. – Nie czuję się z tym źle, jest w porządku.

poniedziałek, 14 października 2013

23

*Harry*

- On.. On.. On zrobił dużo rzeczy - przerwała. - Uderzył mnie, zgw.. - przerwała w połowie zdania. Mówiła tak cicho, że nie byłem do końca pewny czy ją słyszałem. Ale wiedziałam co powiedziała. Zablokowałem drzwi kiedy siłowała się ze swoim pasem żeby wysiąść z Land Rovera.
- Czemu mi nigdy nie powiedziałaś? Mówiłaś, że jesteś wciąż dziewicą! - krzyczałem rozwścieczony. Nie dlatego że nie uprawialiśmy seksu czy dlatego, że skłamała o byciu dziewicą, ale dlatego, że nie czuła się wystarczająco komfortowo żeby mi powiedzieć.
- Nie wydawało mi się, że gwałt się liczy - wzruszyła ramionami jakby to nie było nic ważnego.
- Więc pozostawienie czegoś tak ważnego poza naszym związkiem było dla ciebie okej?! - odwróciłem całe swoje ciało w jej stronę, podczas gdy ona odwróciła swoje ode mnie
- Nie chciałam o tym rozmawiać. Tak samo jak nie chcę o tym mówić teraz! - wciąż na mnie nie spojrzała. Patrzyła za okno, na tablicę rozdzielczą, ale nigdy w moim kierunku. Jej zachowanie denerwowało mnie jeszcze bardziej.
- Spójrz na mnie -zażądałem. Pisnęła cicho podczas gdy jej ręce powędrowały do jej oczu i wycierały łzy, wciąż nie patrząc na mnie. - Spójrz na mnie! - krzyknąłem głośno, jej twarz odwróciła się do mnie i uwięziła swoją dolną wargę pomiędzy zębami.
- Nie chcę rozmawiać - mruknęła powoli.
- Rose potrzebuję wiedzieć - zażądałem. Warknęła mi w twarz na te słowa.
- Nie potrzebujesz wiedzieć nic! Cokolwiek się stało jest skończone! Próbuję ruszyć dalej, a Ty przywołujesz znów wszystkie wspomnienia! Nie jesteś nawet moim chłopakiem! A skoro tak bardzo przejmujesz się bym, że on mnie „skrzywdził” może powinniśmy porozmawiać o tobie! Ponieważ największym ciosem było dowiedzenie się, że twój współczujący tyłek mnie oszukuje! - krzyczała. Nigdy nie widziałem jej tak wściekłej, aż do teraz. Jej twarz była czerwona, a oczy podpuchnięte.  Jej język przejechał po jej ustach gdy przestała oddychać, po czym wypuściła ciężkie westchnienie. Nie mogłem uwierzyć, że właśnie to powiedziała. Moje pięści zacisnęły się bardziej i temperatura ciała znacznie wzrosła z gniewu na samego siebie. Nigdy nie wiedziałem, że tak się czuła.. Przygryzła swoją wargę i spojrzała do góry. - Wypuść mnie. Teraz.
- Ro.. - spróbowałem spokojniejszym głosem.
- Mam dość, wypuść mnie teraz. - powiedziała twardo trzymając się swojego żądania.
- Pr..
- Wypuść mnie albo się wyprowadzam. - odrzuciła głowę do tyłu i spojrzała na mnie. Odblokowałem drzwi, a ona wyskoczyła z samochodu i ruszyła w stronę mieszkania. Moje ręce uderzyły w kierownicę, a potem walnąłem w klakson. Wciąż szła pokazując mi swój środkowy palec.
Odpiąłem się i wysiadłem z samochodu. Szedłem za nią, ale musiała biec, ponieważ gdy dotarłem do środka budynku nie było jej nigdzie. Gdy byłem już w  mieszkaniu zobaczyłem drzwi do jej pokoju otwarte na oścież i jedną torbę, już pełną, przy drzwiach. Patrzyłem na ubrania rozrzucone po całym jej pokoju i spojrzałem na nią. Wycierała łzy i wrzucała ubrania do torby zła.
- Rose - powiedziałam powoli. Obróciła się i rzuciła najbliższy obiekt, którym był kawałek porcelany.  Opadłem na podłogę podczas gdy przedmiot roztrzaskał się na ścianie za mną. Wstałem obracając się do tyłu i zobaczyłem małe kawałki rozrzucone po korytarzu. Spojrzałem na jej słabe, niezainteresowane mną ciało. Jej ramiona były oparte o ścianę, a głowa schowana w nich. Łzy spływały po jej twarzy. Nie wiedziałem co powiedzieć albo czy jej dotknąć. Stałem i przyglądałem się jej. Małe szlochy uciekły z jej ust gdy się odwróciła. Jej oczy były pełne emocji, a w rękach trzymała mój naszyjnik. Naszyjnik który dałem jej aby chronił ją od wszystkiego i wszystkich. Niestety nie uchronił jej przede mną. Pozwoliła zapięciu uciec spomiędzy jej palców. Przyglądała mi się intensywnie i upuściła naszyjnik na podłogę. Nie przerwała kontaktu wzrokowego i wciąż się we mnie wpatrywała. Zrobiłem krok w jej stronę przyglądając się jej reakcji. Nie ruszyła się. Kontynuowałem poruszanie się w jej kierunku i dotarłem do jej ciała. Przyciągnąłem ją do siebie. Nie odwzajemniła uścisku, nie mówiła nic, nie poruszyła się. Czułem, jak jej klatka piersiowa porusza się, upewniając mnie, że oddycha.
- Nie jestem supermanem, ale dla ciebie zrobiłbym wszystko. - Wyszeptałem na czubku jej głowy. Zamknąłem oczy i przytrzymałem moje usta na skórze jej głowy. Nie poruszyła się i nic nie powiedziała. Puściłem jej ciało i ruszyłem szukać zmiotki, co było moim priorytetem, żeby nie mogła zranić siebie podczas chodzenia.
Wszedłem do kuchni i zatrzymałem się. Kiedy się obróciłem zobaczyłem ją stojącą tam. Podeszła do mnie i zabrała szufelkę z moich rąk umieszczając ją na blacie. Podeszła bliżej i pokazała mi blizny na swojej dolnej wardze. Przejechałem moim palcem po nich. Zabrałem swój palec, a ona usiadła na wyspie kuchennej naprzeciwko mnie. Podniosła swoją koszulkę pokazując biodro z wielką blizną. Moje palce dotknęły skóry, a ona znów je odepchnęła. Gdy tak patrzyłem na bliznę, byłem zaskoczony że nigdy jej nie zauważyłem.  Spojrzałem w dół, a jej wzrok spoczywał na mojej twarzy. 
- Mój związek z Jamiem to nie twoja sprawa. - skinąłem głową respektując jej prośbę. - Nie chce o tym mówić - przerwała i wzruszyła ramionami. - Ale odkąd jesteś taki ciekawy opowiem ci.
- Nie musisz. - powiedziałem powoli, wiedząc że powie mi pomimo moich słów.
- Nie, nie. Powiem ci. - mały uśmiech pojawił się na jej twarzy i kontynuowała.

piątek, 4 października 2013

22

Jego duże dłonie trzymały kierownicę podczas gdy jego szczęka pozostawała napięta. Starałam się jak najmocniej nie pytać go o nic lub nie komentować tego co się stało, ponieważ byłam przestraszona że może mnie uderzyć. Ciężko to mówić, ale był niesamowicie wkurzony i nie chciałam go nakręcać.
Położyłam moją rękę na jego kolanie. Jego uchwyt na kierownicy zelżał jak i jego ciało się zrelaksowało. Spojrzał na mnie, gdy miałam na ustach uśmiech.
- Jesteś cały? - spytałam go cicho niepewna czy odpowie. Odchrząknął pozytywną odpowiedź, mającą znaczyć, że jest okej. Skinęłam nie chcąc kontynuować rozmowy. Nie oczekiwałam żadnej interakcji pomiędzy nami i byłam zdziwiona, kiedy odezwał się.
- Czy jest cokolwiek co Jamie ci zrobił i mi nie powiedziałaś? - mówił grubym, zdenerwowanym głosem. Słowa zawisły w powietrzu gdy rozważałam co mu powiedzieć. Moje myśli wędrowały do każdego strasznego detalu i szybko wzięłam duży oddech.
- Czemu? - patrzyłam przed okno nie chcąc patrzeć na niego
- Po prostu mi powiedz. - zażądał. Moje nogi zaczęły się trząść i moje ciało drżało na siedzeniu. W moich oczach były łzy, ale złapałam moje nadgarstki w miejscu gdzie wciąż były niewielkie siniaki, powodując ból gdy próbowałam sprawić aby łzy zniknęły. Sądziłam, że powinnam mu powiedzieć, zwłaszcza po tym co właśnie się stało na treningu.
- Umm, mam na myśli…
- Rose, nie wciskaj mi kitu. - przeraził mnie, co sprawiło że nie chciałam mu powiedzieć jeszcze bardziej
- My tylko.. on.. - jąkałam się ze strachu.
- Co to do cholery jest? - wykrzyczał uderzając pięścią w kierownicę po tym jak zaparkował na swoim miejscu. Jego przeklinanie zawsze było straszne i przerażało mnie najbardziej. Widziałam go złego i przeklinającego bardzo rzadko, ale kiedy to robił przerażało mnie kompletnie.
- On.. on..

poniedziałek, 23 września 2013

21

Przepraszam, że tak długo musieliście czekać. Chodzi o to, że kończą mi się wakacje. Tak, zaczynam studia. I nawet jeśli rozdziały nie są zbyt długie coraz ciężej znaleźć mi czas na tłumaczenie. Nie chcę Was zawieść, więc nie będę zawieszała tego bloga w połowie, bo to bez sensu. Jednak teraz bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje Waszego zrozumienia i cierpliwości. Będę starała się dodawać co tydzień nowy rozdział, ale jeśli mi się to nie uda, nie gniewajcie się. Mam nadzieje, że mnie zrozumiecie. A i jeszcze jedno, gdyby był tu ktoś kto ma czas i chęci i ogarnia angielski jako tako, chętnie przydałaby mi się pomoc w tłumaczeniu. Wtedy rozdziały byłyby dodawane częściej. Także chętnych zapraszam na mojego Twittera { https://twitter.com/luuuv1D } lub Tumblra { http://ily-hs.tumblr.com/ }. Piszcie do mnie!

PS. Dodałam zakładkę INFORMOWANI i każdego kto chce być informowany o nowych rozdziałach proszę o wpisanie twitterowego nicka TAM w komentarzu. Ponieważ ciężko mi śledzić wszystkie komentarze pod każdą notką, gdzie prosicie mnie o informowanie. Więc nawet jeśli już Cię informowałam o nowych rozdziałach i nadal chcesz być informowany wpisz się tam, zaoszczędzisz mi czasu na szukanie. Tylko stamtąd będę brała nicki i informowała, więc do dzieła.

Zapraszam na 21 rozdział, enjoy. x

                                                                                                                                                                   

Zdjęłam swoje klapki i stanęłam na macie. Moje stopy zatonęły w miękkim materacu. Harry poszedł na drugi koniec maty i założył rękawice bokserskie. Rzucił mi parę i niechętnie wsunęłam je na ręce.
- Zawsze najpierw musisz blokować! – naciskał Harry. – Ręce do góry w ten sposób. – demonstrował, wcześniej widziałam to tylko w filmach i programach telewizyjnych. Powtórzyłam jego ruchy, na co zaśmiał się lekko. – Nie Rambo! Podoba mi się! – poprawił moją pozycję. – Kiedy ktoś robi zamach na Twoją twarz, upewnij się, że osłaniasz i twarz i brzuch. – nalegał, gdy próbowałam się poruszyć. Zachichotał nisko, gdy popatrzyłam na niego z miłością w oczach. Wydawało się, że wszystko co robi, robi z wielką pasją. Śmiało mogę powiedzieć, że to jest to co kocha. I chociaż jestem przeciwko temu, naprawdę mogę zobaczyć jaką radość mu to sprawia i szanuję to. Harry mógłby być wspaniałym ojcem, wiedziałam to już podczas naszego pierwszego spotkania.
Posłał mi bezczelny uśmiech i złożył delikatnego całusa na moich wargach. Łapczywie oddałam pocałunek, owijając ręce wokół jego szyi. Przez przypadek trąciłam go wielką rękawicą, na co zaśmiał się w moje usta. Pochylił się i wziął mnie na ręce tak jak to mają w zwyczaju nowożeńcy. Następnie uśmiechnął się i zdjął moje rękawice. Dołeczki w jego policzkach pojawiły się gdy złączył nasze nosy razem.
- Gdzie idziemy? – zapytałam, opierając głowę o jego ramię. Skóra na zgięciu jego szyi była ciepła. Mogłam poczuć jego naturalny zapach, kiedy szliśmy korytarzami.
- Czas na prysznic. – pocałował mnie agresywnie w szyję, na co zachichotałam. Chwilę potem zatrzymał się, więc popatrzyłam na jego twarz. Jego ciało był coraz cieplejsze, gdy jego temperatura wzrastała. Jego duże zaciśnięte wokół mnie ramiona trzymały mnie blisko niego. Spojrzałam na kogoś kto stał przed nami i mimowolnie wzmocniłam uśmiech na szyi Harrego.
- Harry, Rose. – brat Jamiego – Freg, stał przed nami. Moja ciało napięło się jak tylko jego północny akcent dotarł do moich uszu. Brzmiał jak Jamie, przez co wywołał u mnie gęsią skórkę.
- Co? – agresywny ton Harrego przeraził nawet mnie.
- Upewniam się, że Twój marny tyłek nie wycofa się z walki.
- Walczysz Freg? – popatrzyłam na Harrego. Jego szczęka była napięta. Postawił mnie na ziemię. Odzyskałam równowagę, gdy moje stopy dotknęły podłoża, ale nie puściłam Harrego. Zacisnęłam w pięści jego białą koszulkę. Jego zielone oczy popatrzyły na mnie. Pochylił się nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego, zanim przemówił.
- Zostań tu, Rose. Wiesz co mam na myśli! – stwierdził Harry i spojrzał na mnie z góry. Pchnął Frega do drugiego pokoju. Zanim wyszedł spojrzał na mnie ponownie i wyszeptał ,,Stay.’’ Przerażony tym co może się stać, jeśli nie posłucham. Nie byłam w stanie nic usłyszeć. Zastanawiałam się nad przyczynami tego, czemu Harry chce walczyć z Fregiem. Przecież on jest kompletnym dupkiem. Nienawidzę go tak bardzo jak jego mama. Ale to nie jest powód, dla którego Harry ma z nim walczyć. A może to sprawa losowa. Podobnie jak Igrzyska Śmierci.
Jak moje myśli wędrowały do Jennifer Lawerence Harry wszedł do pokoju, a Freg udał się w zupełnie przeciwnym kierunku.
- Wychodzimy. – powiedział bardziej jako żądanie niż zwykłe stwierdzenie. Patrzyłam jak zabiera nasze torby i zaczyna zmierzać w kierunku wyjścia.