piątek, 29 sierpnia 2014

Sunday, airport

Wiedziałam że to nadejdzie zaraz po tym jak dotarliśmy na miejsce. Chłopcy zabrali nasze bagaże, a potem wszyscy skierowaliśmy się do środka.
- Więc to jest to? - zapytał dziadek.
- Tak, to jest to. - potwierdził Michael.
- Jeśli zaraz nie zaczniecie płakać, uderzę was. - płakałam trzymając ramiona otwarte by przytulić każdego chłopaka z osobna. Wszyscy lekko onieśmieleni moim zachowaniem mnie przytulali. Czułam się jak papka, totalnie rozsypana. Pożegnania zdecydowanie nie są dla mnie.
- Nie smuć się. - pocieszał mnie Ashton.
- Właśnie, przecież niedługo znowu się zobaczymy. - dodał Calum.
- Dobrze. - wypuściłam ich z uścisku i odwróciłam się do dziadków.
- Mam zamiar przylecieć do was niebawem.  - zapewniłam.
- Och kochanie, nie martw się o nas. - dziadek pocałował mnie w czoło. Przytuliłam go z całych sił, a on gładził moje plecy.
- Martwię się, to takie trudne być tak daleko od was. - powiedziałam kierując się w stronę mojej mamy.
- Kochanie, nie płacz. - powiedziała niemal błagalnym tonem. - To jest w porządku, to nie jest pożegnanie na zawsze. - próbowała grać silną, ale to mogło być. Nigdy nie wiesz co się wydarzy.
- Kocham was. - powtarzałam ciągle.
- A my kochamy Ciebie. - odpowiedzieli na trzy cztery.
- Mama! - przytuliłam ją najmocniej jak umiałam. - Babcia! - płakałam na jej ramieniu. To trudne powiedzieć do widzenia komuś, do kogo nie masz dostępu 24/7, zwłaszcza gdy mieszka się po dwóch różnych stronach świata. Wróciłam do mamy, by przytulić ją po raz ostatni. - Kocham Cię tak bardzo. Nie potrafię wyrazić słowami ile dla mnie znaczysz. I jeśli kiedykolwiek postanowisz wyjść za mąż za Todda obiecaj mi, że nas zaprosisz.
- Będę zaszczycona. To ciężkie znaleźć kogoś kto byłby w stanie zająć miejsce Twojego ojca. Kocham Cię Rose, bardziej niż kogokolwiek na świecie. - pocałowała mnie w policzek i wypuściła z uścisku. Wiedziałyśmy że ta chwila nie może już dłużej trwać. Harry i Anne kończyli się żegnać z resztą kiedy ja odeszłam kilka metrów dalej, by móc patrzeć na najważniejszych ludzi w moim życiu jeszcze przez chwilę. Po chwili Harry podszedł do mnie, niedaleko za nim szła Anne. Przewiesił rękę przez moje ramie, całujac mnie w czubek mojej głowy.
- Dałaś mi najlepsze amerykańskie doświadczenie i dziękuję Ci za to. Muszę przyznać że jesteś najsilniejszą osobą jaką znam. I kocham Cię. - powiedział, po czym zatrzymał mnie. Złapał moją twarz w swoje duże dłonie i złożył na moich usta czuły pocałunek.
- Chodźcie papużki nierozłączki. - dokuczała nam Anne.
- Nadszedł czas by wrócić do domu...


KONIEC

PS. ZAPRASZAMY WAS JESZCZE RAZ NA BLOGA Z STAY 2 GDZIE MOŻECIE ZAPISYWAĆ SWOJE TWITTEROWE NICKI W ZAKŁADCE INFORMOWANI!

WIDZIMY SIĘ W PAŹDZIERNIKU, DO ZOBACZENIA KOCHANI, XO

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Sunday

Założyłam parę leginsów i t-shirt, pozostając przy założeniu by ubrać się prosto i wygodnie skoro czekał nas dziesięciogodzinny lot do domu.
- Spakowana? - spytał Harry wchodząc ze szklanką soku jabłkowego.
- Wreszcie. A ty?
- Oczywiście.
- Podekscytowany na powrót do domu? - spytałam. Sama byłam i nie byłam podekscytowana. Chciałam wrócić, bo nie czułam się tu jak w domu. Z drugiej jednak strony tu była większość mojej rodziny, tylko ja tu nie pasowałam. A sercu nie da się zaprzeczyć.
- Chcę spać w naszym łóżku, gdy tylko nasza dwójka będzie w domu, ale chcę też zostać tu bo poznaliśmy tu wspaniałych ludzi i twoja rodzina jest tu, a oni sprawiają że jesteś szczęśliwa. Ale chcę wracać, chcę żebyś i ty chciała wrócić.
- Chcę, chcę. - przytaknęłam uśmiechają się niekontrolowanie.
- Chłopcy przyjdą zabrać wasze bagaże. - moja mama weszła do pokoju, uśmiechając się do nas. Podeszłam do niej i zamknęłam w uścisku.
- Dziękuję. - przerwałam, napawając się jej obecnością. - Za wszystko. I mam nadzieję, że Todd sprawia  że jesteś szczęśliwa, bo uświadomiłam sobie że na to zasługujesz. Kocham cię. - pocałowałam jej policzek i słyszałam jak ona pociąga nosem ze wzruszenia.
- Wyrosłaś na lepszą osobę niż mogłam sobie wymarzyć. Kocham cię. - przyznała. Wyplątała się z naszego uścisku i złapała moją twarz w swoje dłonie, żeby złożyć na niej buziaka. Emocje wzięły nade mną górę i nie hamowałam już łez.
- Umm... walizki gotowe do zabrania? - Luke zażenowany wszedł do środka, przerywając nasz moment.
Głośno pociągnęłam nosem wycierając płynące po policzkach łzy. - Tak, weź je. Tylko nie te które leżą na łóżku. - poleciłam mu. Uśmiechnął się szeroko i machnął na chłopaków żeby weszli do środka.
- Dzięki chłopcy. - Harry pochwalił ich, podczas gdy ja po raz kolejny pocałowałam mamę w policzek po czym podeszłam do Harrego.
- I nie martwcie się, niedługo to będzie wasza kolej żeby zatrzymać się w naszym kraju. - nalegałam.
- Nie możemy się tego doczekać. - ucieszyli się.
- Dobrze. To będzie cudowny czas. - udawałam południowy akcent.
- Straszne. -Harry się ze mną droczył, szturchając lekko.

wtorek, 19 sierpnia 2014

Saturday, way into the evening

WAŻNE INFO, PRZECZYTAJ!
Zbliżamy się do końca dodatku, zostały raptem dwa rozdziały. Przed Stay 2 robimy przerwę. Wiecie wrzesień nigdy nie oznacza nic dobrego, trzeba wrócić do szkoły i znowu stać się ''uczniem''. Dlatego by nie rozpraszać Was już na początku naszym jakże zawrotnym Stay 2 na miesiąc WRZESIEŃ BIERZEMY URLOP. Każdemu przyda się mała przerwa. Przerwy są dobre ponoć. Ale nie o tym tu mowa. Chodzi o to że Stay 2 będzie publikowany pod innym adresem. http://stay2-fanfiction.blogspot.com/ Blog nie jest jeszcze do końca opracowany ale już teraz Wam go podajemy abyście mogli zapisywać swoje TWITTEROWE NICKI W ZAKŁADCE INFORMOWANI. PS. Odnośnie tego rozdziału, jest mocny, polecam odpalenie kawałka Stay with me w aranżacji Eda Sheerana w tle. Kilkoro z Was będzie potrzebowało chusteczek, tak tylko mówię.


- Poszliśmy skakać z klifu a potem jedliśmy aligatora i to wszystko stało się w przeciągu kilku godzin. Śmiało mogę powiedzieć że to udany dzień. - droczyłam się z uśmiechem na twarzy.
- Będzie jeszcze lepiej. - Harry powiedział po czym wstał z krzesła i uklęknął przede mną. Była w totalnym szoku, co on wyrabia? - Rose, jesteśmy razem już od 2 lat, pomijając nasze krótkie rozstania i mogę szczerze powiedzieć że to były najlepsze dwa lata mojego życia. Właściwie zastanawiając się teraz nie jestem w stanie zrozumieć jak mogłem żyć bez Ciebie. Trudno uwierzyć, że przez te wszystkie głupie rzeczy które zrobiłem Ty zostałaś przy mnie. Chciałbym żeby każdy człowiek na ziemi był choć odrobinę tak wspaniały jak Ty. Wiem że to dla Ciebie dziwne, widzę to po Twojej minie. Nie wiem co mówię, bo przemawiają przeze mnie moje emocje. A Ty najlepiej ze wszystkich wiesz jak ciężko mi jest mówić o uczuciach. Dziękuję za to że pomimo wszystko jesteś przy mnie. Kocham Cię i chcę złożyć Ci obietnicę. Obiecuję być Twoim wszystkim, tak jak Ty jesteś moim. Twoim życiem, Twoją duszą, Twoim powodem by oddychać. Bo jesteś miłością mojego życia, moje serce bije dla tego momentu. I to zupełnie dziwne dla mnie myśleć o poślubieniu kogoś - znaczy tak było - teraz wiem że Ty jesteś idealna dla mnie i obiecuję sprawić by nasza wieczność trwała dłużej Rose Marie North Styles, jeśli będziesz mnie miała. - zakończył przemowę. Siedziałam tam w szoku. Ja? Dlaczego?
- Ja...
- Będziemy mieć ogromny ślub! - wykrzyczał Benny. Przełknęłam głośno gule która zdążyła urosnąć w moim gardle.
- To nie jest pierścionek zaręczynowy, to pierścionek oznaczający moja obietnicę. - poprawił się Harry.
- Obiecuję. - to było jedyne słowo, które udało mi się z siebie wykrztusić. Harry złapał moją twarzy i złączył nasze usta w pocałunku. To był jeden z tych pocałunków które mogłyby trwać wiecznie, towarzyszyła mu euforia i ja po prostu czułam że żyje. To było dziwne, wiedząc że...Wiedząc że on chce mnie na zawsze.
- Spójrz jak nasze dzieci dojrzały. - moja mama westchnęła siedząc obok Anne.
- Potrzebuję jeszcze jedno piwo. - zażartowała Anne starając się opanować emocje i łzy szczęścia.
- Kocham Cię. - powtórzył Harry.
- Ja Ciebie też. - obiecałam.
- To dobrze bo szczerze nie umie powiedzieć gdzie bym był gdyby Ciebie nie było.
- Zapewne miałbyś rozczochrane czerwone włosy. - rzuciłam. - Kocham Cię. - powtórzyłam żałując mojego głupiego żartu.
Odkąd założyłam pierścionek na palec kręciłam w nim dookoła. Z jakiegoś powodu to było coś surrealistycznego dla mnie.Nie wiem dlaczego to sprawiało że było mi cieplej na sercu. Może dlatego że anioł się we mnie zakochał i klękając przede mną złożył mi obietnicę że będzie mnie kochał do końca życia. Pokochał kogoś tak popieprzonego jak ja. To...jest miłe. Naprawdę, naprawdę miłe.

niedziela, 17 sierpnia 2014

Saturday night

Stałam w szortach i koszulce Harrego, którego nie było obok, bo razem z dziećmi sąsiadów szukał różnego rodzaju insektów.
- Więc.. - Anne podeszła do mnie. - Co dziś robiliście?
- Uch...
- Chłopcy mi powiedzieli.
- Ach.
- Czyż nie jesteście poszukiwaczami przygód? - droczyła się.
- Tak myślę. - wzruszyłam ramionami przenosząc uwagę z Anne na moją mamę rozmawiającą z jakimś mężczyzną. To prawie złamało moje serce. Jej dłoń była na jego klatce piersiowej gdy się z czegoś śmiała, co na pewno nie było zabawne, ale ona po prostu miała takie poczucie humoru.
- To Todd. - Anne wyjaśniła, nie musząc się nawet odwracać.
- Och. - to jedyne co udało mi się wyrzucić z siebie.
- Jest dobrym facetem, naprawdę słodkim.
- Poznałaś go? - moje serce rozpadło się na kawałki.
- Tak.
- Czemu mi nie powiedziała? - prawie że zapłakałam.
- Bo wiedziała jak bardzo by cię to bolało.
- To po prostu...
- Twój tata chciałby żeby ruszyła dalej.- powiedziała coś, czego nigdy nie chciałam usłyszeć.
- Nie wiesz czego mój tata by chciał. Nie wiesz co było pomiędzy nimi, nie widziałaś ich miłość czy tego jak robili mi naleśniki w kształcie słońca w każdą niedzielę, ponieważ mój tata nalegał że to moje ulubione. Albo jak w ich rocznicę zabierał mnie z nimi na kolację i zawsze wybierał jakieś miłe miejsce. Kupował mojej mamie nową parę kolczyków co miesiąc nawet jeśli miała ich wystarczająco dużo. Kupował też coś miłego dla mnie. To takie niesprawiedliwe, że nie ma go już z nami. Todd nigdy nie będzie się z nim równał. - wyrzuciłam z siebie ostro, gdy łzy spływały po mojej twarzy. Zgarnęła mnie do siebie i pozwoliła płakać, co oczywiście moje emocje musiały zrobić podczas imprezy zorganizowanej dla mnie.
- Nikt nie próbuję go zastąpić. Twoja mama potrzebuję kogoś w swoim życiu. - wyjaśniła.
- Potrzebuję mnie.
- Nie bądź głupia. - Anne zaczęła. - Twoja mama potrzebuję żebyś cieszyła się swoim życiem, a nie martwiła o nią. Zawsze będzie kochała twojego ojca, ale nawet ona potrzebuję kogoś do kochania i kogoś kto będzie kochał ją. - obróciła mnie w kierunku Harrego, który stał otoczony dziećmi. Musiał znaleźć jakiegoś robaka bo kilka z dziewczyn zaczęło piszczeć a chłopcy śmiali się. Moje słońce kucało przy dzieciakach trzymając robaki i uśmiechając się jak jakiś nicpoń. Nie możliwe jak cudowny jest.
- Ciesz się tym co masz, bo akurat ty doskonal wiesz jak to jest to stracić. - Pocałowała moją głowę i odeszła. Patrzyłam na swoje stopy zanim kolejne osoba pojawiła się obok mnie.
- Hej. - Ashton się uśmiechnął.
- Hej.
- Wszystko w porządku?
- Bywało lepiej.. - wzruszyłam ramionami.
- Więc myślę, że powinniśmy zacząć tą imprezę. - nalegał. Czułam jak jego łobuzerski uśmieszek przekonuje mnie do tego. Pociągnął mnie do boom boxa przekonując mnie żebym coś zagrała. Zdecydowałam się na coś klasycznego.
- Dalej ludzie, chcę zobaczyć kto umie tańczyć najlepiej! - krzyknęłam, a wszyscy spojrzeli się na mnie jakbym była szalona. Anne poderwała się do tańca a za nią chłopaki. Harry dołączył i zaczął twerkować sprawiając, że zaczęłam się śmiać i dołączyłam do niego. Wkrótce wszyscy dołączyli do nas i bawili się cudownie. Myśl, że wszyscy przyszli tu nawet pomimo tego, że nie znają nas za dobrze, rozgrzało moje serce.
Po godzinie wszyscy ochłonęli i siedzieliśmy dookoła ogniska. Dzieciaki na kolanach dorosłych, przytulając się do nich i szykując do snu.
- Chciałabym podziękować wszystkim którzy wytrzymywali z nami kiedy tu byliśmy. Niech wam Bóg wynagrodzi. - droczyłam się trochę.
- Dziękuję wam, zwłaszcza dziadkom i mamie Rose za tak gościnne przyjęcie nas w swoim domu. Zawsze będziecie mile widziani w naszym.
- I dziękujemy wam chłopcy za bycie naszymi taksówkarzami. Też jesteście miło widziani żeby nas odwiedzić. - dodałam do podziękowań Harrego. - Dziękuję wszystkim którzy przyszli dzisiaj. Dziękuję mojej mamie, za bycie najlepszą mamą o jakiej mogłabym marzyć. Dziękuję mamie Harrego za uświadomienie mi czegoś, czego nigdy nie powinnam zapomnieć i za urodzenie tego tu chłopaka. - pocałowałam policzek Harrego, na co on uśmiechnął się ukazując swoje dołeczki. - Dziękuję moim dziadkom za pozwolenie nam na zostanie tu i dziękujemy ci Benny za tą imprezę. Będziemy czekać na twoje wizytę wkrótce. - mrugnęłam do niego, na co uśmiechnął się szeroko.
- Więc... - moja babcia pojawiła się z tacą - Harry obiecał nam wcześniej, że spróbuje aligatora, więc proszę bardzo. - uśmiechnęła się szeroko. Harremu została podana taca, na którą patrzył się kompletnie zniesmaczony.
- Dalej, jedz. Złamiesz moje serce jeśli tego nie zrobisz. - Jonnie nalegał.
Jonnie był dużym mężczyzną, tęgo zbudowanym i z kompletnie miękkim sercem. Harry uśmiechnął się i wziął do ręki kawałek, który był dobrze usmażony.
- Zjedz to. - przekonywałam go.
- Zjem to.... - przerwał swój nieuprzejmy komentarz przypominając sobie, że jest tu rodzina i dzieci dookoła, którzy patrzyli się na niego uśmiechając. - ...jeśli ty też zjesz trochę. - poprawił się.
- Nie, nie jestem głodna. - powiedziałam przez zaciśniętą szczękę.
- No dalej, zjedz trochę. - trzymał to przy moich ustach, szyderczo się uśmiechając. Zamknęłam oczy i otworzyłam usta, żebyśmy wreszcie mogli to zakończyć.
- Ach! - wszyscy za wiwatowali. Przeżułam trochę, szybko połykając nieco przestraszona. Nie smakowało ohydnie, po prostu myśl że to kawałek czegoś co mogłoby mnie rozedrzeć na kawałki była trochę przytłaczająca.
- Twoja kolej. - wzięłam jeden z kawałków do ręki.
- Chcę...
- Zjedz to. - rozkazałam. Otworzył usta i zjadł kawałek. Na jego twarzy podczas przeżuwania pojawił się okropny grymas. Kolejna runda oklasków rozeszła się po pokoju, gdy my uspokoiliśmy się i zaśmialiśmy.
- I jak?
- Nie było takie złe jak podejrzewałem. - odparł Harry.

czwartek, 7 sierpnia 2014

Saturday Afternoon part 2

Kursywą napisane są wspomnienia.

*Harry*

Spojrzałem w dół na Rose, której włosy były ciężkie od wody, i uśmiechnąłem nawet mimo tego, że nie mogła mnie zobaczyć.
- Uważajcie nadchodzę! - krzyknąłem wesoło. Calum zawył jak barbarzyńca, a ja wziąłem kilka długi kroków w tył. Nerwy objęły moje ciało gdy dotarłem do krawędzi. Czułem jak mój żołądek się przewraca i może to dziwne ale czułem motylki w brzuchu/

- Tak w ogóle to jestem Rose. - przedstawiła się. Błysk nieśmiałości w jej oku sprawił, że po moim ciele przebiegło przyjemny dreszcz. Nigdy wcześniej nie widziałem kogoś tak pięknego. Jej naturalnie kręcone włosy idealnie opadały na jej ramiona i plecy. Jej brązowe oczy głębokie i ciemne, ale jednocześnie niewinne i bez żadnej skazy. Najbardziej pokochałem jej piegi i usta. Piegi były jasne i praktycznie niewidoczne, ale wyglądały tak cudownie na tle jej oliwkowej cery. Jej usta były w specyficznym odcieniu fioletu. Naturalnie ciemne, ale od razu mogłem powiedzieć że nie pomalowane. Miała tego rodzaju zęby, które wyglądały na oślepiająco białe na tle jej opalonej twarzy. Nigdy nie doświadczyłem miłości od pierwszego wejrzenia, pomijając każdy deser jakikolwiek widziałem, ale przez walkę odbywającą się w mojej głowie, mogłem powiedzieć że ona jest moim zbawicielem.
- Piękne imię dla pięknej dziewczyny.
- Co za tekst... - droczyła się. Jeśli użyłbym tego na każdej innej dziewczynie byłby to zwykły tekst na podryw, ale jeśli chodzi o nią było to szczere.
- Masz chłopaka?
- Już robisz swój ruch? Jak bezpośrednio... - jej pewność siebie prawie zwaliła mnie z kolan. Była magiczna i nie mam pojęcia co takiego miała w sobie że się zakochałem, ale dotknęło mnie to porządnie.

Zanim dotarło do mnie co się dzieje byłem już w wodzie. Zimna woda w zetknięciu z moją gorącą skórą była szokiem. Wypłynąłem na powierzchnię rozglądając się dookoła. Byłem sam w wodzie. Rose stała obok Michaela i Ashtona na lądzie, a pozostałą dwójka byli wciąż na klifie wiwatując. Przemoczone włosy Rose były puszczone luźno na jej plecy, a jej koszulka przyległa do jej skóry na brzuchu i klatce piersiowej. Oliwkowa skóra prześwitywała przez mokrą koszulkę. Chciałem ją pocałować. Jej odwaga była czymś co podziwiałem i nawet jeśli nie zawsze była odważna, gdy już to robiła biła od niej pewna poświata. Zacząłem płynąc w ich kierunku, gdy Rose zbliżała się coraz bliżej i bliżej krawędzi. Zaczęła zanurzać się w płytkiej wodzie i dotarła do momentu, gdy woda dosięgała połowy jej uda gdy znalazłem się przy niej. Wreszcie dotknąłem dna, a ona stała tam i uśmiechała się. Cała złość związana z porzuceniem mnie tam na górze wyparowała. Złapałem ją i zakręciłem dookoła, na co zachichotała i owinęła swoje nogi dookoła mojej tali.
W tym momencie wiedziałem, że nigdy nie kochałem kogoś mocniej i nigdy nie będę w stanie pokochać kogoś tak bardzo.

wtorek, 5 sierpnia 2014

Saturday afternoon

Usiadłam na tylnych siedzeniach na kolanach Harrego. Miałam na sobie tylko koszulkę, nałożoną na strój kąpielowy kiedy jechaliśmy na jakieś zadupie.
- Czy to nie jest tak że tam jest płaska ziemia? Jesteś pewien że tam są klify?
- Uważajcie.. - Calum zagwizdał na palcach - Jesteście w rękach ekspertów. - zażartował. Spojrzałam na niego.
- Poważnie! A co jeśli tam są aligatory?
- Nie tam gdzie jedziemy, kochana. - Ashton sięgnął trzymając jedną rękę na kierownicy, a drugą złapał moje kolano w reasekuracji. Wziął rękę, by nadal prowadzić.
- Dobrze. - westchnęłam głośno. Harry ścisnął moje biodra starając się mnie uspokoić.
- Prawie. - dogadywał Michael. Zaczynałam czuć się nieswojo. I już byłam zdenerwowana.
- Nie masz się czym martw. - Luke obiecywał. - To jest super zabawa! - był taki podekscytowany. Skinęłam głową nie wiedząc co wyjdzie jeśli otworzę usta. Wjechaliśmy na dziurawą leśną drogę. Przystanęliśmy w miejscu i chłopcy spojrzeli na nas.
- Cóż, jesteście gotowi? - zapytał ostrożnie Ashton.
- Nie. - odpowiedziałam szczerze.
- Tak, chodźmy. - sprzeciwił się Harry.
Zostałam praktycznie siłą zaciągnięta na górę nad zbiornikiem wody. Wyglądało to jak ciemnoniebieska przerażająca przepaść.
- Czy tam na dole są skały? - zapytałam głosem niczym zatroskanej matki.
- Tak. - Michael skinął głową, potwierdzając że ma powody do strachu.
- 30 stóp poniżej. (dla niezorientowanych, w Stanach czy UK jednostką miary są stopy i cale) - Calum uniósł złośliwie czoło.
- Nie, co najmniej 50 stóp. - Luke popchnął go.
Pisnęłam z przyzwyczajenia. Nie mogłam mówić, nagle się wyciszyłam.
- Rose, to całkowicie bezpieczne. - dodał Michael. Uniosłam głowę z nadal przerażoną miną.
- Patrz. - powiedział Ashton. Nabrał rozbiegu i skoczył z klifu.
- Ashton! - krzyczałam za nim gdy biegłam do brzegu za nim. Patrzyłam jak znika w otchłani wody. Serce podeszło mi do gardła, a ciało nagle odmówiło mi posłuszeństwa. Odnosiłam wrażenie że mijają godziny zanim wpadł do wody. Gdy zobaczyłam że wypływa na powierzchnię odetchnęłam z ulgą.
- Wooo! - krzyczał jak wyszedł uśmiechając się szeroko. Opadłam na kolana totalnie bez uczuć.
- Kto następny? - zapytał Calum, złośliwie spoglądając w moją stronę.
- Ja! - zabrzmiał głos Harrego. Odwróciłam się patrząc na niego.
- Absolutnie nie! - zaprzeczyłam. Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Jestem dorosłym mężczyzną.
- Jeśli jesteś taki jak mówisz to wiesz co jest dla Ciebie najlepsze i mnie posłuchasz. - rzuciłam.
Michael udawał płacz, sprawiając że moje spojrzenie przeniosło sie na niego, na co wycofał się tylko i przestał.
- Zrobię to co chcę. - Harry bronił swoich racji.
- Teraz? - śmiałam się z niego.
- Rose pójdę z Tobą. - zaoferował Michael.
- Jeśli ktokolwiek pójdzie z moją dziewczyną to to będę ja. - powiedział groźno Harry. Spojrzałam na niego, bo jeszcze chwilę temu się ze mną sprzeczał.
- Pójdę z Tobą Michael. - odwróciłam się do niego. Zrobiłam to po to by rozwścieczyć Harrego. Czułam się chora na samą myśl o tym co zrobię, łapiąc Michaela na dłoń. Nie byłam pewna jak głęboko tam jest. Naciągnęłam mocniej koszulkę na siebie stresując się jeszcze bardziej kiedy cofaliśmy się trzymając za dłonie. Ziemia podrażniała moje stopy. Przełknęłam gulę w gardle mocniej zaciskając palce. Spojrzałam na Harrego. Złość na jego twarzy była zrozumiała. Żałowałam tego już kiedy nabieraliśmy rozbiegu. Gdy nie czułam gruntu pod nogami wykrzyczałam z całych sił: Kocham Cię Harry! Nie wiem czy coś odpowiedział. Lot wydawał się dosyć długi. Koszulka podwinęła mi się i teraz zwinięta kończyła się na wysokości mojego biustu. Moja dłoń wciąż mocno ściskała rękę Michaela. Słyszałam jakieś krzyki, z pozoru wydawały się dochodzić z niedaleka.
W pewnym momencie uderzyłam w zimną taflę wody i nadal spadałam w dół. Otworzyłam oczy, woda była krystaliczna, taka czysta. Ręce miałam uwolnione od jakichkolwiek uścisków. Próbowałam wypłynąć na powierzchnię, szukając w tym samym czasie Michaela. Nigdzie go nie widziałam. Zaczęłam kopać nogami szukając go. Ale nigdzie go nie było. Widziałam chłopców jak stali na klifie patrząc na mnie. Z takiej wysokości wyglądali jak małe dzieci.
- Widzieliście...? -zaczęłam krzyczeć, gdy nagle...
- Bu! - Michael zaskoczył mnie.
- Pieprz się! - popchnęłam go, wcześniej poprawiając moją koszulkę.
- Przepraszam. - przeprosił za straszenie mnie.
- Więc... - spojrzałam na chłopców. - Kto następny? - krzyknęłam.

czwartek, 31 lipca 2014

Saturday morning

Krótka wiadomość ode mnie na początek. :)
Zostało siedem rozdziałów tej mini serii do jej zakończenia. Autorka wróciła wreszcie do pisania Stay 2 i muszę wam przyznać, że po kilku nudnych rozdziałach będzie się sporo działo, ale do tego jeszcze trochę czasu.
Niedługo, Natalia albo ja, opublikujemy tu link do nowego bloga, gdzie będziemy publikować tłumaczenie Stay 2. Muszę jednak od razu powiedzieć, że zanim to nastąpi znów będzie miała miejsce krótka przerwa. Dlaczego, wyjaśnimy pewnie gdy już skończmy aktualne tłumaczenie. 
To chyba już wszystko, co chciałam wam przekazać. Jeśli macie jakieś pytania zapraszam do komentarz lub tu: http://ask.fm/Patricia710
Zapraszam więc do rozdziału. ;)

***

Nerwy mnie przytłaczały. Byłam tak podekscytowana, a moja babcia to potęgowała mówiąc mi jak ogromne to będzie. Założyłam na siebie krótkie, jeansowe szorty, który wybrał Harry, i jasną koszulkę.
- Co dziś robimy?
- Dziś? - przerwałam, zakładając swoje buty.
- Yeah.
- Wieczorem mamy imprezę. - przypomniałam mu. Podszedł do mnie i przytulił.
- Wiem. - mruknął, zdecydowanie niezadowolony z mojej odpowiedzi.
- Co więc chcesz żebym ci powiedziała?
- A co z popołudniem albo porankiem?
- Nic, chcę pospacerować po okolicy. - wyjaśniłam, machając naszymi splecionymi dłoniami.
- Okej, to właśnie chciałem wiedzieć. - pocałował czubek mojej głowy, po czym wyszedł do łazienki. Usiadłam na łóżku postanawiając na niego poczekać.
- Rose! - to była krótki odpoczynek...
- Idę babciu! - odpowiedziałam z irytacją idąc w odpowiednim kierunku. Stała w drzwiach od naszego pokoju uśmiechając się do mnie. Jej malutka sylwetka była tak urocza, że aż odwzajemniłam uśmiech. 
- Cześć skarbie. Więc dzisiejszy dzień macie tylko dla siebie. Wieczorem o szóstej przyjdźcie do Bennyego, dobrze? - wyjaśniła.
- Czy ja i mama mogłybyśmy spędzić ze sobą trochę czasu?
- Dziś?
- Po prostu czuję się jakbyśmy nie spędziły dużo czasu razem... - wyjaśniłam z żalem.
- Twoja mama nie chcę żebyś się martwiła. Ciesz się wolnym czasem. Powiedziała, że chcę wpaść do was podczas świąt albo nawet żebyś to Ty przyleciała! - obiecała, głaszcząc uspokajająco moje ramię.
- Dziękuję babciu. - pocałowałam czubek jej głowy.
Babcia odeszła w kierunku kuchni.
- Gotowa? - Harry zapytał, gdy jego duża dłoń znalazła się na moich plecach.
Odwróciłam się patrząc na niego. - Oczywiście. - uśmiechnęłam się. Wyszliśmy z pokoju, zmierzając ku końcowi korytarza, aż wreszcie weszliśmy do kuchni. Babcia i dziadek byli tu, ale moja mamy nie było, tak samo jak Anne.
- Twoja mama i Anne są na zakupach. - wyjaśnił dziadek.
- Och. - byłam lekko zaskoczona.
Wyszliśmy z domu nie kłopocząc się zjedzeniem śniadania. Pierwsze pięć minut naszego spaceru spędziliśmy w ciszy, podczas gdy nasze palce były splecione.
- Pamiętasz jak powiedziałem, że chciałbym spędzić z Tobą resztę mojego życia?
- Co? - zbita z tropu, zakrztusiłam się śliną.
- Pamiętasz, gdy powiedziałem Ci że chciałbym spędzić z Tobą resztę mojego życia? - powtórzył.
- Yeah. - potwierdziłam. Mówił to wiele razy, niektóre bardziej realistyczne niż inne.
- Myślałaś kiedyś o tym?
- Harry, mam dopiero dziewiętnaście lat...
- Prawie dwadzieścia. - poprawił mnie.
- Ty masz dopiero dwadzieścia jeden. - przypomniałam.
- Prawie dwadzieścia dwa.. - ciągnął wyraźnie smutny.
- Myślę, że powinniśmy się wstrzymać. - zasugerowałam.
- To nie były oświadczyny. - wyjaśnił.
- Więc tak na przyszłość. - wzruszyłam ramionami. Oboje spojrzeliśmy na siebie trochę zaniepokojeni zanim wróciliśmy do przyglądania się mijanym przez nas widokom. 
- Kocham Cię. - powiedział cicho. Uśmiechnęłam się, zagryzając wnętrze moich ust. 
- Kocham Cię. - odpowiedziałam, pochylając się w jego stronę. 
Mój telefon zaczął dzwonić, co oznaczało że muszę puścić dłoń Harrego. 
- Skarbie, tu Ashton!
- Hej, co tam?
- Chcecie coś zrobić by odpowiednio zakończyć wasz pobyt tutaj? - spytał ostrożnie. Zatrzymałam się już wcześniej i teraz Harry wreszcie też to zrobił.
- Jakieś propozycje? - spytałam, dodając mu odwagi.
- Skoki z klifu.
- Co? - zakrztusiłam się.
- To kompletnie bezpieczne i jest super zabawą. - zapewnił.
- To jedyna taka szansa w życiu. - dodał Michael w tle.
- Skoki z klifu? - powtórzyłam, na co oczy Harrego powiększyły się. Zabrał mi telefon, przykładając go do swojego ucha.
- Wy głupki chcecie skakać z klifu? - oburzył się.
- Harry. - ostrzegłam go. Ashton wszystko mu wyjaśnił, na co się uspokoił.
- Okej, pa. - Harry rozłączył się po czym oddał mi telefon. Na jego ustach gościł łobuzerski uśmieszek. - Wracamy i bierzemy nasze stroje kąpielowe. Będziemy skakać z klifu. 

niedziela, 27 lipca 2014

Friday night

Leżenie w łóżku z Harrym było prawie nie do zniesienia. Kocham go, ale jednocześnie czuję się winna.
- To co wydarzyło się dziś było nieco dziwne, prawda? - zaśmiał się lekko, szepcząc.
- Hm? - rzuciłam wyrwana z zamyślenia.
- To zdjęcie. - wyjaśnił.
- Tak, też tak sądzę.
- Co?
- Powiedziałam...
- Nie, dlaczego jesteś taka nieobecna?
- Nie jestem.
- Jesteś.
- Zapewniam Ci że nie jestem. - skłamałam.
- Nieważne. - mruknął, przewracając oczami.
- Nie zachowuj się tak wobec mnie. - usiadłam.
- Sh! - zażądał.
- Nie uciszysz mnie!
- Przestań, co się stało?
- Nie wiem, przepraszam. - wyluzowałam trochę.
- Masz taką huśtawkę nastrojów.
- Wiem...Przepraszam.
- Nie ma potrzeby, poradzę sobie z tym. - odwrócił się i przytulił się do mnie.
Po dłuższej chwili milczenia i powolnego oddychania myślałam że Harry już śpi. Nie żeby mi na tym zależało czy śpi czy nie, nadal byłam pochłonięta moimi myślami. Położył się na mnie dla odmiany. To było dziwne, trzymając go takiego niewinnego. Ten obraz przypominał mi o tym w kim się zakochałam. Nie w tym szalonym, kochającym pić barbarzyńcu.
- Kocham Cię. - szepnął miękkim, łagodnym głosem. Moje serce omal nie złamało się w pół.
- Kocham Cię. - odpowiedziałam całując go w czoło. Jego loki łaskotały moje policzka.
- Po wieki wieków.
- Będę się o to starać. - czułam coraz większe zmęczenie, ale jednocześnie nie mogłam zasnąć. Z takim poczuciem winy z powodu tego dzieciaka. Tanner to kawał dupka, ale mimo to czuję się źle z jego powodu.
Jeszcze dwa dni tutaj, wylatujemy w niedziele na noc. W sumie wszystkie wycieczki były w porządku. Miło było mieć tu wszystkich obok siebie i spędzić czas z rodziną i najbliższymi. Spotkaliśmy 5 wspaniałych przyjaciół i Benny urządza nam jutro imprezę. Więc muszę przyznać że to całkiem udany urlop. Nie mogę doczekać się aż wrócimy do domu ale cieszę się że tu przyjechaliśmy. Dom to zupełnie inny temat, życie na własną rękę.
- Czy nie było by miło kochać się tutaj? - szepnął przytulony do mojej piersi. Otworzyłam szerzej oczy kiedy jego palce zaczęły kreślić różne wzoru na moim ciele.
- Hm?
- Może powinniśmy się tutaj przeprowadzić. - wyjaśnił. Czułam jego wilgotny oddech na mojej skórze.
- A co z naszymi pracami, naszymi przyjaciółmi? Anglia to nasz dom.
- Sh. - przyłożył palca do moich ust.
Uśmiechnęłam się do siebie. Jego senne komentarze zawsze sprawiały że czułam się lepiej. Wszelkie wątpliwości idą na lewo kiedy pomału zamykam oczy i pozwalam się przenieś do krainy snu, po prawej mój przystojny chłopak obejmujący mnie przez całą noc.

piątek, 25 lipca 2014

Friday afternoon

Machałam naszymi splątanymi palcami gdy szliśmy wzdłuż ulicy. Większość chłopaków była zajęta, ale Lukowi i Ashtonowi udało się ] do nas dołączyć.
- Więc, jak się macie? - Luke zapytał niepewnie.
- Dobrze. - odparłam za nas oboje.
- To dobrze... - zatrzymał się. Podeszliśmy jeszcze kilka kroków, zatrzymując się w końcu i odwracając do niego. - Czujecie to? - spytał.
- Czujemy co?
- Deszcz! - Ashton zawtórował radości Luka patrząc w niebo.
- Kocham deszcz! - wybuchnęłam.
- Wejdźmy do środka zanim bardziej się rozpada. - nalegał Ashton. Weszliśmy do jakiejś knajpki, do której zdecydowanie nie pasowaliśmy, biorąc pod uwagę ilość motocyklistów znajdujących się w środku. Uśmiechnęłam się do nich nie chcąc skończyć jak Tanner...
- Co mogę wam podać? - natarczywa pani z fioletowym pasemkiem we włosach spytała.
- Chcemy tylko poczekać aż deszcz przestanie padać.- wyjaśnił Ashton.
- Żadnego wałęsania się.
- Weźmiemy skrzydełka i wodę dla naszej czwórki. - wtrąciłam się, na co uśmiechnęła się pod nosem.
- Jasna sprawa ślicznotko. Skąd jesteście? - zmieniła ton swojego głosu.
- Jesteśmy z Anglii. - odpowiedziałam za siebie i Harrego.
- Chłopak? - trąciła Harrego łokciem.
- Yeah. - ścisnęłam mocniej jego dłoń.
- Fajnie. Przyniosę wam skrzydełka i wodę, zajmijcie miejsca. - nalegała. Uśmiechnęłam się i podeszłam do stolika, czekając aż chłopcy podążą za mną. Siedzieliśmy praktycznie w ciszy, sącząc naszą wodę i przyglądając się padającemu deszczu. Harry był zdecydowanie niezadowolony z tego miejsca, trochę zdenerwowany prawdę mówiąc. Deszcz się nasilił, na co mój żołądek zareagował czymś w rodzaju fikołka. Mogę się założyć, że to fajny deszcz. Naprawdę mam ochotę wyjść i skakać po kałużach i biegać dookoła.
- Chodź. - wstałam i wyciągnęłam moją dłoń w stronę Harrego.
- Co?
- Wyjdź ze mną na deszcz. - błagałam.
- Nie ma mowy. - odmówił.
- No chodź. Jestem twoją dziewczyną, jak możesz mi odmawiać! - robiłam scenę, na którą niektóre z dziewczyn siedzących przy barze odwróciły się w naszym kierunku.
- Co się dzieje, Anglio? - spytały.
- Mój chłopak nie chce pobawić się ze mną w deszczu. - wydęłam wargę w jego stronę. Mogłam powiedzieć, że naciskałam jego zapalnik, naprawdę go drażniąc.
- Czemu nie? - jedna z nich, ta najbardziej przytłaczająca, wstała.
- Nie wydaję mi się żeby to był dobry pomysł. - wytłumaczył.
- Twoja dziewczyna chcę, więc Ty też powinieneś.
- Wiem czego moja dziewczyna chcę, więc nie powinnaś się w to wtrącać. - wstał, żałując pozwolenia im zaangażować się w naszą rozmowę.
- No chodź Hazz. - błagałam. Spojrzał na mnie, na co jego powierzchowna surowość zaczęła się kruszyć.
- Właśnie Hazz. - dziewczyna wtrąciła.
- Chodźmy Rose! - złapał moje ramię. Mrugnęłam do motocyklistki, a chwilę później byliśmy już przed budynkiem.
Miałam rację, deszcz był naprawdę przyjemny. Wskoczyłam do kałuży, ale po chwili przychyliłam się i związałam dół moje sukienki.
- Jesteś taka natarczywa. - marudził.
- Dobra Harry, masz dwie opcje. - zaczęłam. - Rozpocząć o to kłótnię albo pocałować mnie jak w filmach. - oświadczyłam.
Podszedł bliżej łapiąc moją twarz i przycisnął swoje usta do moich. To było wspaniałe. Chłodny deszcz i gorąco emanujące od naszego pocałunku.
- To było miłe. - wyszeptałam, podczas gdy moje oczy wciąż były zamknięte gdy on odsunął się ode mnie.
- Hej dzieciaki. - ktoś krzyknął na nas. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy mężczyzną idącego w naszą stronę z fotografem.
- Hej. - pozdrowiłam go zażenowana.
- Zastanawialiśmy się tylko czy możemy zrobić waszej dwójce stojącej przed budynkiem zdjęcie. - spytał. Spojrzeliśmy na siebie zanim wróciliśmy wzrokiem na niego.
- Czemu?
- Uważamy że to będzie dobra reklama pubu i przyciągnie sporo dzieciaków. - wyjaśnił.
- Och. - odpowiedziałam zdziwiona.
- Po prostu tak? - spytał Harry, gdy jego ręka była opleciona wokół mojej talii, pozując jak jakiś model.
- A może moglibyśmy sfotografować pocałunek? - spytał ufnie.
- Jasne... - Harry przeciągnął, odwracając mnie w swoją stronę. Deszcz nagle zaczął dodawać tak bardzo potrzebnego elementu prawdziwości. Nasze przemoknięte ubrania przylegały do naszych ciał, a z włosów kapała woda. Złapał moją twarz po raz kolejny i mrugnął do mnie zanim złączył nasze usta. To było miłe, naprawdę miłe.
- Dzięki. - mężczyzna wyszedł spod małego zadaszenia przy drzwiach.
- Tak, nie ma problemu. - uścisnęliśmy jego dłoń.
- Jestem burmistrz Clent. John Clent. - moje serce zatrzymało się, a moje usta musiały być szeroko otwarte gdy się do nas uśmiechał.
- Jestem Rose, a to Harry. - przedstawiłam nas jękliwie.
- Więc co tu robicie dzieciaki? - spytał, zauważając nasze akcenty.
- Rodzinne wakacje. - uśmiechnęłam się.
- Fajnie! Co stało się z twoimi kłykciami? - spytał Harrego starając się kontynuować rozmowę. Mój żołądek zawiązał się w supeł i czułam jak robi mi się niedobrze. Nie powiedział nic o ranach na twarzy, co sprawiło że byłam wdzięczna.
- Pomagałem mojemu przyjacielowi w przebudowie. - skłamał. Mądre.
- Och, kiepsko. - stwierdził, spoglądając za nas. - Ashton, Luke, cześć chłopcy!
- Cześć burmistrzu Clent. - Luke odpowiedział zażenowany starając się uśmiechnąć.
- Nie widziałam was w pobliżu już jakiś czas.
- Tak, byliśmy zajęci.
- Jaka szkoda! Powinienem wracać jednak do pracy! - powiedział w końcu. Ulga momentalnie oblała moje ciało. - Bądźcie ostrożni dzieciaki. Ostatniej nocy mój syn Tanner został napadnięty. - ciągnął dalej. Przełknęłam ciężko ślinę. Napadnięty? Tak powiedział ojcu. - Był w dość kiepski stanie, ale wygląda na to, że jest już lepiej.. - przyznał.
- To dobrze, będziemy ostrożni. Dziękujemy. Przyjemnego dnia. - zostawiłam zaistniałą sytuację wracając do środka. To musi być najgorsza sytuacja w jakiej kiedykolwiek byłam.

środa, 23 lipca 2014

Friday morning

Ziewnęłam głośno, zaskakując mojego łóżkowego towarzysza i usiadłam. Siniaki pozostawione na jego twarzy wydawały się teraz bardziej widoczne. Czołganie się po nim było nie lada wyzwaniem, na szczęście zakończonym sukcesem. Zabrałam szlafrok i udałam się do kuchni.
- Dziadku... - zaczęłam siadając obok niego.
- Rosalie. - to nie było moje prawdziwe imię, ale lubił mnie tak drażnić.
- Jak dużo wiesz o Tannerze? - zapytałam, ponieważ wczoraj twarz Bennego wyglądała na najbardziej zmartwioną, co mnie strasznie nurtowało.
- Tanner? Jego ojciec jest burmistrzem. - odpowiedział. Szczęka mi opadła. Burmistrzem?
- Harry pokonał syn burmistrza? - powtórzyłam zdumiona.
- Nie martw się, po tym jak wy dwoje wróciliście do domu Benny wytłumaczył nam że to tylko nieporozumienie. Benny nie był przekonujący. Oczywiście nie rekompensuje to niczego czego doświadczyliście ubiegłej nocy. - wyjaśniał, kiwając głową.
- Przykro mi że musiałeś patrzyć na takiego Harrego.
- On tylko się bronił.
- Wydaje mi się, że robił o wiele więcej. - wymamrotałam.
Dziadek roześmiał się i poklepał mnie po ramieniu. - Bądź dobra dla niego. - zabrzmiało jak jedno z jego mądrości życiowych. Skinęłam tylko głową, po czym wstałam i wróciłam do pokoju.
- Kochanie. - jęknął Harry, siadając.
- Musisz odpoczywać. - naciskałam.
- Nic mi nie jest, naprawdę. - mówił o jego stanie fizycznym.
- Nie, to znaczy musisz uspokoić się do czasu naszego wyjazdu.
- Dlaczego?
- Tanner jest synem burmistrza i nie sądzę aby mogli dla Ciebie coś zrobić. Benny i moi dziadkowie nie dogadują się najlepiej.
- Naprawdę? - zamyślił się. - Gdyby burmistrz zechciał znać całą historię.
- Nie żartuję Harry. - powiedziałam rzucając mu poważne spojrzenie.
- Masz rację, przepraszam. - przeprosił. - Uspokoję się. - zgodził się.
- Dobrze, dziękuję. - odetchnęłam z ulgą.
- Więc jakie plany na dziś? - zapytał powoli. Spojrzałam na niego, jak stał przede mną. Przełknęłam ślinę pozbywając się negatywnych emocji i uśmiechnęłam się zanim mu odpowiedziałam.
 - Wychodzimy, spróbujemy nowych potraw. - objęłam go.
- Mówisz że chcesz jeść przez cały dzień?
- Oczywiście. - odpowiedziałam ucieszona. Harry pochylił się i pocałował mnie w nos.
- Wiedziałem że idealnie do siebie pasujemy! - bezczelnie mi dogryzał, na co go popchnęłam.
Poszłam pod prysznic mając nadzieje, że do końca naszego wyjazdu wszystko będzie dobrze, a najlepiej do końca naszego życia.
- Kochanie pospiesz się. - wołał Harry. Przewróciłam oczami po czym spłukałam włosy i wyszłam z kabiny prysznicowej. Postanowiłam że znowu założę luźną sukienkę.
- Nie poganiaj mnie Styles! Mam  już tego dość. - dokuczałam go, wbijając mu palec w tors.
- Teraz też? - zapytał agresywnie mnie całując.
- W rzeczy samej. - ubraliśmy się w ciszy, kiedy Harry był już po kąpieli. Miał na sobie szorty jeansowe, nie często widywałam go w takiej odmianie będąc w Anglii, i białą koszulkę. Natomiast ja założyłam luźną sukienkę w kolorze czarnym i narzuciłam na siebie. Mimo że ostatnie dni były ciepłe, to dziś wyjątkowo wiało chłodem. Zabrałam plecak jako moją torebkę na dziś i rzuciłam w Harrego jedną z jego bluz. Wychodziliśmy z domu kiedy nasi rodzice zatrzymali nas na chwilę.
- Gdzie dziś idziecie?
- Mamy zamiar trochę pozwiedzać i popróbować tutejszego jedzenia. - wyjaśniłam, wszyscy przyznali że to dobry pomysł.
- Świetnie, my też potem wychodzimy. - poinformował nas dziadek.
- Idziemy na zakupy w stylu vintage. - dokończyła mama.
- Super! - powiedziałam z udawanym podekscytowaniem. To nie tak że nie szanuję kultury ale jakoś nie przepadam za tego typu zakupami. Sama myśl że to mogło być kogoś, że mogło być dla niego bardzo ważne, a teraz być sprzedane za jakieśgo funta i pięćdziesiąt pensów łamie mi serce...
- Więc bawcie się dobrze. - powiedziała moja mama.
- Wy też. - uścisnęłam dłoń Harrego i skierowaliśmy się w stronę wyjścia.

piątek, 18 lipca 2014

Thursday late late night

Harry usiadł na blacie w łazience. Zabrałam myjkę, zmoczyłam wodą i przyłożyłam do jego zranionych ust. Czyściłam zapach metalu z każdym otarciem rany. Harry nie miał ze mną kontaktu wzrokowego od czasu bójki. Spojrzał w przestrzeń nade mną. Ani razu mnie nie dotknął od tego felernego zdarzenia. Ten brak kontaktu z nim był dla mnie bolesny.
- Podaj mi rękę. - poprosiłam. Zrobił co kazałam kładąc swoją dłoń na mojej. - Dziękuję. - zamknęłam jego rękę w mocnym uścisku. Delikatnie pocałowałam jego poobijane kostki, czując silny, metaliczny zapach. Skrzywiłam się czyszcząc mu rany na kostkach.
- Przykro mi. - mruknął w końcu. Spojrzałam na niego gdy wpatrywał się we mnie ze smutkiem w oczach.
- Niepotrzebnie. - zapewniłam łapiąc kontakt wzrokowy.
- Nie, naprawdę mi przykro. - powtórzył.
- W porządku. - tym razem to ja nie chciałam spojrzeć w jego oczy.
- Chyba nie zamierzasz mnie zostawić?
- Byłoby tak gdybyś to Ty z nim zaczął. - przyznałam.
- Popatrzysz na mnie? - zapytał. Powoli podniosłam wzrok na niego. Uśmiechnął się lekko. - Kocham Cię Rose. - wyszeptał.
- Ja Ciebie też.
- Nie, po prostu powiedz że mnie kochasz. - zażądał.
- Kocham Cię Harry.
- Przepraszam, naprawdę mi przykro. - powiedział ponownie, na co przewróciłam oczami i przeniosłam wzrok na jego kostki.
- Przestań przepraszać. - w odpowiedzi kiwnął głową.
Powoli przeskanowałam jego ciało, by sprawdzić czy oczyściłam każdą ranę. Harry złapał za moją rękę i przyłożył do swoich ust. Pocałował ją i szlakiem pocałunku dotarł do mojej szyi. Obserwowałam go, gdy on obserwował mnie. To było dziwne, być zakochanym w tak pięknej katastrofie.
Harry zeskoczył z blatu, zabierając myjkę z mojej dłoni, położył ją na umywalce. Pokuśtykał do łóżka. Odkąd Tanner go uderzył w kolano nie mógł normalnie chodzić. Wciągnął mnie na siebie.
- Jesteś ranny. - stwierdziłam siedząc okrakiem na nim.
- Marudzisz.
- Czy zdajesz sobie sprawę z tego jak bardzo się o Ciebie martwię?
- Dlaczego?
- Jesteś jak jeden z tych ciężkich statków, które w każdej chwili mogą zatonąć. - mówiłam. Jego twarz nieco zmarniała, jak zeszłam z jego bioder by usiąść obok. Nogi zwisały mi swobodnie.
- Boisz się że mógłbym Cię kiedyś skrzywdzić?
- Nie wiem...
- Ja nigdy, przenigdy tego nie zrobię. - obiecał, słyszałam szczerość w jego głosie. W jego oczach mogłam zobaczyć ból ale i prawdę. Skinęłam głową, bo nie wiedziałam co miałabym mu odpowiedzieć. - Mówię poważnie Rose, niegdy bym Cię umyślnie nie skrzywdził. Jesteś moją jedyną, wszystkim co mam, proszę, nie opuszczaj mnie nigdy. - błagał. Czułam jego ciepłą dłoń na szyi.
- Okej. - zgodziłam się.
- Powiedz że mnie kochasz. - błagał, złączając nasze czoła razem.
- Kocham Cię. - wyszeptałam zamykając oczy.
- Nie bój się. - poprosił. Otworzyłam oczy, ale on miał swoje zamknięte. - Kocham Cię bardziej niż kogokolwiek innego.
- Shhh... - przyłożyłam palec do jego ust. Ściągnęłam koszulkę i spodnie. by założyć jedną z jego dużych koszulek. Wróciłam do niego zmuszając go by się położył.
- Kocham Cię. - powtórzył.
- Wiem. - przytuliłam się do jego piersi, wsłuchując w bicie jego serca.

wtorek, 15 lipca 2014

Thursday evening

Wszyscy siedzieliśmy wokół ogniska. Było wietrznie, przez co byłam skulona na kolanach Harrego. Moja rodzina, chłopcy i Benny, wszyscy siedzieli dookoła ognia.
- Więc, co u wszystkich?
- Dobrze. - wymamrotał Harry. Zaczynałam powoli odpływać. Dłoń Harrego przenosiła się w górę i w dół mojej nogi gdy wszyscy rozmawialiśmy.
- Uch.. - zająknął się Luke. Wszyscy spojrzeliśmy na niego gdy jego głowa się odwróciła. - Może powinniśmy przenieść to do środka? - zaproponował. Spojrzałam na niego zdziwiona. Byłam zmęczona, ale nie aż tak żeby zostawić to. Było miło przy ognisku.
- Czemu? - spytała Anne. Spojrzeliśmy na niego. Na jego twarzy można było zobaczyć wymuszony uśmiech gdy chował telefon do kieszeni.
- Benny, myślę że powinieneś zabrać wszystkich do środka.
- Luke, co się dzieje? - był zaniepokojony. Luke przebiegł dłonią przez swoje włosy.
- Po prostu idźcie. - błagał. Benny przytaknął mu głową lekko zdezorientowany i zabrał nas do środka.
Starał się jak najbardziej zapanować nad sytuacją i ją zmienić temat. - To taka wspaniała noc. Jak wam się podoba Luizjana? - zapytał.
- Kochamy ją. - odpowiedziałam za wszystkich. Usta Harrego przycisnęły się do czubka mojej głowy w zgodzie.
- Jak długo jesteście razem dzieci? - spytał nas. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało.
- Rok... - zaczął Harry - ...zanim zerwaliśmy i teraz prawie pięć miesięcy. - spojrzał w dół na mnie. Uśmiechnęłam się do niego w odpowiedzi.
- To dobrze. Wasza dwójka jest niczym bratnie dusze. - przyznał Benny.
Zachichotałam, oplatając swoje ręce dookoła Harrego mocno. - Jest moim Evangeline. - odniosłam się do filmu.
Minęła chwila i spojrzałam na Harryego, potem za okno. Zauważyłam chłopców odbywających dość ostrą rozmowę.
- Pójdę sprawdzić co u chłopaków. - zaproponowałam. Zostawiłam Harrego i wyszłam na dwór. Podeszłam do chłopaków którzy byli stłoczeni dookoła jednego. - Tanner. - jego imię wypadło z moich ust.
- Och, jest i Brytyjka. - przepchnął się przez chłopaków. Cofnęłam się, wpadając na krzesło ogrodowe.
- Co Ty tu robisz? - spytałam powoli.
- Przyszedłem dać Twojemu chłopakowi prezent.
- Jesteśmy tu jako rodzina. Proszę odejdź zanim Twojego ego zostanie zranione. - błagałam.
- Och.. - złapał moje plecy przyciągając mnie bliżej siebie. - ...jesteś taka słodka. - zadrwił.
Zakrztusiłam się własną śliną.
- Rose, chłopcy.. - Harry podbiegł w naszym kierunku zanim zwolnił. - Patrzcie kto się pokazał. - burknął. Próbowałam wydostać się z uścisku Tannera, jednak ten popchnął mnie na ziemię. Poczułam, że obradłam moje nadgarstki. Zignorowałam ból i niekomfortowe uczucie i wstałam. Zanim to zrobiłam oni byli już blisko siebie, twarzą w twarz. Nie wiedziałam co powinnam zrobić. Kontrolę nade mną przejął szok. Nie miałam pojęcia czy Harry ma zamiar się zamachnąć ani jak to się skończy. - Co Ty tu robisz? - warknął.
- Powiedziałem Lukowi że wpadnę. - powiedział złośliwie.
- Luke. - warknąłem.
- Rose. - wymamrotał.
- Przyszedłem żeby dać Ci to na co zasługujesz. - podszedł bliżej Harrego. Wskoczyłam pomiędzy nich, jednak szybko zostałam odepchnięta do tyłu przez Harrego. Chwyciłam tył jego koszulki, chcąc go powstrzymać.
- Nie robiłbym tego, koleżko.- Harry ostrzegł. Tanner odrzucił głowę w tył i zaczął się śmiać.
- Wiesz koleżko, nie powinieneś był mnie uderzyć tamtej nocy. - zaszydził.
- Tanner. - ostrzegłam.
- Nie wtrącaj się w to. - nalegał Harry.
- Nie! - sprzeciwiłam się. - Jeśli go uderzysz nie odezwę się do Ciebie. - przyznałam. - A jeśli Ty położyć palec na Harrym przysięgam na Boga...
- Co mała dziewczynko? - drażnił się.
- Nie kusiłbym mnie na twoim miejscu. - ostrzegł go Harry.
- Sprawdź mnie. - warknął Tanner.
- Ja nie żartuję. Harry po prostu odejdź. - doradziłam mu.
- Rose... - odpowiedział odwracając się. Spojrzał prosząco w moje oczy, walczył sam ze sobą. Oparł na kolana gdy Tanner rzucił się na niego. Przekręcił go i zaczął go bić. Krzyknęłam w przerażeniu, oglądając Harrego i nie mogąc nic zrobić.
- Broń się! Dobry boże, broń się Harry! - błagałam. Szybko karty się odwróciły i to Harry był na górze uderzając tego dzieciaka. Chłopak krzyczał w bólu i agonii gdy wszyscy uciekli.
- Harry! - Anne krzyknęła, będąc skamieniała przez to co widzi.
- Chłopcy! - wrzasnął Benny.
- Harry zejdź z niego! - rozkazałam. Odleciał, kompletnie odleciał. - TERAZ! - powiedziałam jeszcze raz. Podniósł wzrok na mnie, jego oczy kompletnie czarne. Oddychałam ciężko i nerwy wypełniały każdą moją komórkę.
- Tanner? - kolory odpłynęły z twarzy Bennego. Rozejrzał się dookoła. - Co się dzieje?
- Tej nocy gdy byliśmy na imprezie... - zaczęłam.
- Calum miał okropną biegunkę. - moja mama się wtrąciła.
- Co? - zaskoczony Calum spytał.
- Nie, nie miał. Tanner mnie pocałował i Harry próbował sam wymierzyć sprawiedliwość.
- Nic złego nie stało się tamtej nocy. - dodał Ashton, podnosząc Tannera na nogi i sadzając na krześle.
- Pokazał się tu żeby pobić Harrego, ale...
- Tak mi przykro. - błagał Harry.
Przycisnęłam moje place do rozciętych ust chłopaka.
- Shh. - uciszyłam go. Przytaknął. Jego twarz była blada, a oczy były czerwone.

sobota, 12 lipca 2014

Thursday afternoon

Harry, chłopcy i ja siedzieliśmy w aucie Ashtona. Starałam się uporać z trzęsieniem rąk spowodowanym tamtym smsem i wyrzucić to z głowy. Pewne było, że to numer nie z UK, ani z Europy. To był amerykański numer...
- Więc, ten dzieciak Tanner to taki tutejszy chuligan? - próbowałam powiedzieć to by brzmiało najnormalniej, jak to tylko możliwe. Harry dziwnie na mnie spojrzał. Potem Michael odwrócił się i również popatrzył na mnie.
- Nie, po prostu to dupek. Mam na myśli, że jeśli będziesz go prowokować skopie Ci dupę. - wzruszył ramionami na co skinęłam głową.
- Kolejne pytanie. - roześmiałam się lekko. - Przyjaźnicie się z nim? - wszyscy wybuchnęli śmiechem, starałam też się śmiać, ale moje zakłopotanie było do przewidzenia.
- Zwariowałaś? - wypalił Luke. - To jeden z tych dzieciaków, których tolerujesz, więc nie kończysz z ranami na twarzy. - wytłumaczył. Nie martwiłam się o to, że Tanner może skrzywdzić Harrego, ale o to co w złości Harry może zrobić Tannerowi. Harry położył rękę na moim kolanie, uśmiechając się do mnie.
- Dlaczego pytasz? - Ashton odwrócił się w moją stronę. Spojrzałam na niego spod rzęs.
- Tak tylko się zastanawiam. - skłamałam. Wygramoliłam się z samochodu i poszłam do bagażnika po swoje rzeczy. Ashton podążył za mną, chcąc wyjąć swoje rzeczy.
- Co to było? - zapytał. Spojrzałam mu prosto w oczy.
- Dałeś mu mój numer? - uśmiechnęłam się szyderczo.
- Musiałem. Słyszałaś co o nim mówił Luke. - tłumaczył się. Zrobiłam nadąsaną minę.
- On nie będzie próbował nic zrobić. Prawda? - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Nie powinien. - starał się odpowiedzieć najlepiej jak umiał. Westchnęłam ciężko.
Gdy wracaliśmy do samochodu Ashton położył rękę na moim ramieniu.
- Przepraszam. - powiedział.
- Zrobiłeś to co musiałeś. - naprawdę mu współczułam.

środa, 9 lipca 2014

Thursday

Obudziłam się i przewróciłam na drugi bok. Byłam trochę obolała. Ostatnia noc była bardzo udana dla nas. Zauważyłam że moje włosy są nadal wilgotne od wczorajszego prysznica, więc postanowiłam je spiąć. Przypomniałam sobie że moja mama chciała wybrać się na paradę z chłopakami. Założyłam czystą bieliznę i naciągnęłam na siebie jakąś koszulkę. Podskoczyłam delikatnie gdy poczułam mocny ucisk ramion wokół talii. Harry złożył czuły pocałunek na moim karku.
- Kochanie. - jęknął.
- Harry... - ostrzegałam. Ostatnia noc była niczym dzień sportu w domu mojego dziadka. To zarówno niepokojące jak i ekscytujące.
- Wyglądasz tak pięknie. - ciągle mnie całował.
- Nie będziemy się dziś kochać! Jedziemy zobaczyć chłopców. Uwolniłam się od jego uścisku i zabrałam swoje ubrania. Czarna bluza na zamek, oślepiająco żółty sportowy stanik i szorty. Klepnął mnie w tyłek, po czym poszedł się przebrać. Odepchnęłam go od szafy i zabrałam się za wybieranie stroju dla niego.
- To. - rzuciłam mu koszykarskie spodenki. - O i to. - dorzuciłam t-shirt pozbawiony rękawów. - To też. - bluza z kapturem poleciała w jego kierunku. - O mój Boże, to! - podałam mu snapbacka.
- Ale z Ciebie dziewczyna.
- Dzięki Bogu inaczej wczorajsza noc byłaby niezręczną odsłoną prawdy. - odpyskowałam.
Weszłam do pustej kuchni. Wszystko było wysprzątane i nie było śladu aby ktoś był w domu. Otworzyłam lodówkę i zabrałam jabłko. Minęłam mikrofale i zauważyłam, że jest dopiero 5:30.
- Kochanie, gdzie są wszyscy? - zapytał. Podeszłam do niego biorąc gryza jabłka. Przekazałam owoc Harremu, którego jeden gryz był jak moje trzy. - Jest 5:30. - stwierdziłam, na co szeroko otworzył oczy i spojrzał na zegar. Potem popatrzył na mnie wykonując uwodzicielski ruch brwiami.
- Chodź. - złapał mnie za rękę ciągnąc do naszego pokoju.
- Nie. - odmówiłam. - Jesteśmy już ubrani, a ja nie mam zamiaru po raz kolejny brać prysznica. - powiedziałam, na co zmarszczył brwi. Nagle coś w niego wstąpiło. Weszłam do naszego pokoju i złapałam telefon.
Ktoś rzeczywiście do mnie napisał?

Nieznany numer.
Wiesz...Nie skończyłem jeszcze z Twoim chłopakiem.

Moje serce złamało się w pół. Co to miało znaczyć?
- Co jest? - zapytał Harry zaniepokojony tym jak długo wpatruję się w telefon.
- Nic. - Skłamałam. Odrzuciłam telefon na bok widząc, że Harry nie zamierza ustąpić.
Szybko zadzwoniłam do Ashtona wiedząc że nie będzie zły jeśli go obudzę.
- Halo? - jego zachrypnięty głos był słodki.
- Powinieneś przyjechać po nas. - zasugerowałam. Ten ruch wyraźnie zmylił Harrego.
- Jest dopiero 5:40... - jęknął.
- Ashton, proszę! - błagałam. Westchnął ciężko, ale usłyszałam dźwięk szurania nogami i zapinania paska chwilę później.
- Już jadę. - obiecał.

piątek, 4 lipca 2014

Wednesday evening (+18)

Czułam mrowienie na mojej skórze po całym dniu na słońcu. Wydęłam usta w bólu. Spaliłam się. Coś do czego nie byłam przyzwyczajona żyjąc w zimnie Anglii. Harry pojawił się za mną, uśmiechając się do mojego odbicia w lustrze.
- Bardzo się spaliłaś. - oświadczył. Spojrzałam się mu poprzez odbijającą powierzchnię.
- Zdaję sobie z tego sprawę. - powiedziałam sarkastycznie.
- Nie bądź taka. - Nalegał. Sięgnął po balsam. Zdjął ze mnie sukienkę i stałam teraz tylko w bieliźnie. Szybko pozbył się także jednej z jej części. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Przycisnął swoje usta do mojej szyi składając tam pocałunek. Zamknęłam oczy mrucząc z zadowolenia. Uśmiechnął się do samego siebie jednocześnie przykładając ręce z balsamem do moich rozgrzanych pleców. Wmasowywał w nie balsam delikatnie. Spojrzał po raz kolejny w moje oczy poprzez lustro. - Lepiej? - mruknął w moje ucho. Ton jego głosu zmienił się i sprawiał, że atrakcyjność Harrego wzrosła i czuł coraz większą potrzebę.
- O wiele. - przytaknęłam. Musiałam rumienić się jak idiotka gdy zdjął z siebie swój cienki T-shirt i pomógł mi go założyć. Czułam jak materiał przylepia się do wilgotnych fragmentów mojej skóry.
Obrócił mnie do siebie i spojrzał głęboko w moje oczy. Złapałam oddech i przełknęłam ciężko. Spięłam się jeszcze bardziej czując uścisk jego dłoni na moich pośladkach. Przyciągnął mnie mocniej do siebie. Jego skóra też była gorąca, ale z zupełnie innych powodów.
- Chcesz? - zapytał niskim głosem.
- Oczywiście. - przyznałam. Podniósł mnie ostrożnie i zaniósł do łóżka. Posadził mnie na łóżku, pozbywając się przy okazji swoich spodni. Przyglądałam się zdumiona jak zdeterminowany był. Wybrzuszenie w jego bokserkach było widoczne i sprawiło, że mój żołądek się przewrócił.
- Jesteś gotowa? - spytał niecierpliwie. Skinęłam głową. - Powiedz to Rose, powiedz mi.
- Tak, jestem gotowa. - spełniłam jego prośbę. Uśmiechnął się i przycisnął do mnie. Jedyną rzeczą oddzielającą nas od siebie była bielizna. Musiałam potrzebować tego bardziej niż podejrzewałam. - Proszę. - błagałam. Jego oczy rozszerzyły się i przestał całować moją szyję.
- Proszę co? - chciał kontroli...
- Masz sposób na mnie. - powiedziałam znów, prawię dysząc przez to jak bardzo go potrzebowałam. Uśmiechnął się do siebie, zdecydowanie czując się zadowolonym z samego siebie.
- Dobrze. - zsunął bokserki do kostek, a ja się patrzyłam. Nie pamiętam za dużo z pierwszego razu gdy my... uch .. no wiecie. Ale czułam się oszołomiona gdy odsłaniał się przede mną. - Skarbie? - spytał ostrożnie.
- Pospiesz się. - błagałam.
Uśmiechnął się złowieszczo i wszedł we mnie. Zagryzłam wargę, kręcąc się lekko i starając dopasować się, gdy on się we mnie poruszał. Czułam jak moje ścianki zacieśniają się wokół niego, na co jego twarz wykrzywiła się z przyjemności. Zwalniał i przyspieszał.
Starałam powstrzymać się od krzyczenia jego imienia, ale on widząc moje zmagania przycisnął swoją dużą dłoń do moich ust. Pchał mocniej, i mocniej. Czułam, jak moje nogi zaczynają drżeć. To niewyobrażalne. Potrzeba i tęsknota za nim. Nigdy nie czułam się tak komfortowo w takiej sytuacji, ale Harry sprawiał że czułam się komfortowo niezależnie od sytuacji. Złapałam jego dłoń i zaczęłam bawić się jego palcami. Jego druga dłoń odsłoniła moje usta i przeniosła się na moje kolano. Oparzenie słoneczne zaczynało mi doskwierać. Moja skóra pocierająca o materiał sprawiała że krzyczałam bardziej z bólu niż przyjemności. Zacisnęłam kawałek koszulki Harrego w zębach i zagryzłam. Mogłam poczuć, że zbliżał się ten moment. Zacisnęłam się wokół niego osiągając orgazm. Otworzył swoje oczy szeroko i wyszedł ze mnie.
Szybko sturlałam się z łóżka i uklękłam. Dziwnie było móc spróbować siebie przed nim, ale szybko powrócił znajomy smak.
- Czy Ty... - sapnął. - Skarbie, zaraz... - przerwał gdy doszedł w moich ustach. Przełknęłam ciężko, prawie dławiąc się jego długością zanim wycofałam się. Podniósł mnie i posadził na łóżku. Pochylił się w moim kierunku, całując mnie z jego znajomym, ciepłym językiem na mojej dolnej wardze. Oboje uśmiechaliśmy się gdy odsunęliśmy się od siebie. Nasze oczy wypełnione były pożądaniem i miłością.
- Wszystko z wami w porządku? - Anne zapukała do drzwi. Złapałam bokserki Harrego i pobiegłam do drzwi.
Uchyliłam drzwi i wystawiłam przez nie głowę.
- Wszystko z nami dobrze. - skłamałam.
- Okej. Wszyscy wychodzą wieczorem na burgera. Chcecie dołączyć? - zapytała uśmiechając się. Spojrzałam na Harreego który leżał na łóżku z zamkniętymi oczami i rękami na czole. Wyglądał na wykończonego. I nagiego. Bardzo nagiego.
- Zostaniemy tu. - odpowiedziałam. - Oboje spaliliśmy się, więc zjemy coś tu. - przyznałam. Przytaknęła i odeszła. Odwróciłam się zamykając drzwi, na co Harry uśmiechnął się. Spojrzałam na niego zdezorientowana na co zachichotał.
- Czy to byłoby kompletnie nie na miejscu jeśli poprosiłbym o kolejną rundę? - uśmiechnął się złośliwie. Podeszłam do niego pozbywając się koszulki z mojej skóry.
- Myślałam, że nigdy nie zapytasz.

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Wednesday

Obudziłam się na nagim torsie Harrego. Kiedy wczoraj dotarliśmy do domu postanowiliśmy nie ryzykować obudzeniem reszty rodziny i po prostu poszliśmy spać. Oboje byliśmy nieco niezadowoleni z takiego rozwoju sytuacji, ale nic nie mogliśmy zrobić. Zsunęłam z siebie sukienkę w czarne wzorki, zanim udałam się do łazienki, by wyszczotkować zęby. Gdy pochyliłam się nad umywalką uderzyły mnie wspomnienia z imprezy, konkretnie zachowanie Harrego. To była przerażająca myśl o nim, powracającym do swoich starych nawyków. Wiem, że dusi w sobie wielki gniew z przeszłości. Wiem też, że nie walczy od pewnego czasu. Damon obiecał dbać o jego bezpieczeństwo. Wypłukałam usta, gdy Harry wszedł do łazienki. Złapał za moje biodra i stanął za mną. Czułam, że krew pulsuje mi szybciej. Sprawia, że wariuje gdy jest w pobliżu. Spięłam się gdy poczułam jego usta na moim karku.
- Powinniśmy dzisiaj tu zostać. - zaproponował.
- I robić co?
- Coś czego nie robiliśmy przez dłuższy czas... - mruknął mi do ucha. Jego niski głos sprawiał, że chciałam więcej.
- Myślę, że nie powinniśmy... - dorzuciłam swoje dwa grosze do rozmowy.
- Ale chcesz, prawda? - zapytał. Odwróciłam się. Nasze ciała nadal były złączone.
- Możemy to zrobić tutaj. - zażądałam.
- Gdzie dokładnie? - zapytał niecierpliwie.
- Nie wiem, to nie jest jak nasz dom. - jęknęłam. Pocałował mnie w usta. To było to, co rozwiało wszystkie wątpliwości. Seria pieszczot przy otwartych drzwiach w domu moich dziadków.
- Nie zjedźcie swoich twarzy.- mój dziadek dokuczał, przechodząc. Odsunęliśmy się od siebie zażenowani.
- Dzisiaj. - to wszystko co powiedziałam, na co zaśmiał się nisko. Skierowałam się do kuchni.
Nasze mamy siedziały jedząc śniadanie. Nalałam sobie soku pomarańczowego i zabrałam kiść winogron po czym dosiadłam się do nich.
- Dzień dobry. Udała się impreza? - zapytała mama. Włożyłam winogron do ust. Poczułam kwaśny smak z tyłu gardła.
- Tak, było fajnie. - zadławiłam się.
- To dobrze, bo wróciliście dość wcześnie... - drążyła.
- Musieliśmy wracać, bo Calum nie czuł się dobrze. - skłamałam, biorąc łyk soku. Posłałam im delikatny uśmiech.
- Och, to niedobrze. Będę musiała z nim porozmawiać. - wzruszyła ramionami.
- Nie ma takiej potrzeby, już czuje się lepiej. - ciągle kłamałam. Przerwanie tego byłoby zbyt oczywiste. - Ma biegunkę. - zjadłam kolejny winogron. Mama zrobiła zniesmaczoną minę.
- Jemy. - zwróciła mi uwagę.
- Jestem tego świadoma. Po prostu uzupełniam twoje informacje. - uśmiechnęłam się kończąc jeść winogrona. Zobaczyłam Harrego który zmierzał w naszym kierunku. Miał na sobie obcisłe czarne jeansy i biały podkoszulek. Uwielbiałam go w takim wydaniu. Koszulka była cienka i można było zobaczyć tatuaże nią zakryte.
- Dzień dobry kochanie. - Anne powitała go.
- Dzień dobry wszystkim. - przywitał się i usiadł obok mnie z pełnym talerzem.
- Co dzisiaj zamierzacie robić? - zapytała Anne.
- Nic konkretnego. - odpowiedziałam, zerkając na Harrego. - Cokolwiek macie w planach brzmi świetnie...  - skinęłam głową szczerze.
- Mamy zamiar wybrać się na zakupy na targ. - dodała moja mama.
- Niemożliwe! To brzmi niesamowicie. - zwróciłam uwagę. Uwielbiam chodzić na targ.
- Wiem jak bardzo to kochasz. - mrugnęła do mnie mama.
- Cała ja. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Tak czy inaczej.. - zaczęła Anne kiedy dziadek wszedł.
- Gotowi do wyjścia? Wciąż jecie? Nie martwcie się, na targu jest mnóstwo jedzenia. Podrzucił kilkakrotnie klucze.
- Yay! - ucieszyłam się. Harry złapał moje udo pod stołem. Popatrzyłam na niego, na co puścił mi oczko. Nie byłam pewna dlaczego i nie za bardzo chciałam o tym mówić...

niedziela, 22 czerwca 2014

Mini Seria: Tuesday Evening

Założyłam na siebie ulubioną parę szortów i bluzę. Skierowałam się w stronę samochodu pełnej chłopców. Czekałam, aż Harry złapie mnie za rękę, kiedy szliśmy razem. Michael, Calum, Luke i Ashton zabierają nas dzisiaj na prawdziwa amerykańską imprezę.
Usiadłam na kolanach Harrego gdy jechaliśmy na drugi koniec miasta. Gdy dotarliśmy zobaczyłam dom o wielkich rozmiarach i tłum nastolatków poza nim. Czułam się zszokowana i nieco przytłoczona gdy wysiedliśmy z samochodu. Ścisnęłam dłoń Harrego nieco mocniej. Zauważył, że czuję się nieco zagubiona więc pocałował mnie w czoło dodając mi otuchy.
- No to jesteście wolni, ale o pierwszej spotykamy się tutaj, ponieważ musimy wracać. - powiedział Calum na odchodne. Skinęłam głową patrząc na Harrego. Starałam się przygotować na wejście do środka.
Gdy tylko weszliśmy do domu poczułam mocny zapach alkoholu, sporo testosteronu, gdzie w tle można było usłyszeć pijackie oszczerstwa. Poprosiłam by Harry zaczekał na mnie i poszłam po drinki. Gdy w końcu znalazłam kuchnie, była ona pełna ludzi. Szukałam czegoś, czego moglibyśmy się napić. Zabrałam dwie puszki piwa, jedno z nich było smakowe i margarita mix. Nie byłam fanką amerykańskiego alkoholu, ale chciałam poczuć klimat tutejszej kultury. Próbowałam na swój sposób wydostać się z zatłoczonej kuchni, kiedy wpadłam na kogoś. Spojrzałam w szoku i upuściłam jedno z piw na swoją stopę. Krzyknęłam z bólu. Złapał mnie za talię kiedy traciłam równowagę.
- Przykro mi kochanie, nie zauważyłem Cię. - zapewniał. Spojrzałam na niego ponownie. Typowy Amerykanin. Jego wyżelowane włosy wyglądały idealnie, wraz z jego lśniącym uśmiechem i niebieskimi oczami.
- Nic się nie stało. - odpowiedziałam z lekką irytacją w głosie.
- Ty nie jesteś stąd... - wywnioskował.
- Nie. - posłałam mu fałszywy uśmiech. Wydostałam się z jego uścisku, trzymając w ręce jedno piwo. Podążał za mną w stronę napojów.
- Pozwól, że pokażę Ci jak tutaj się witamy. - uśmiechnął się i pochylił by mnie pocałować. Odepchnęłam go i spoliczkowałam, co wydawało mi się najlepszym rozwiązaniem. Szturchnęłam go na odchodne.
- Głupi kutas... - mruknęłam, gdy wracałam do Harrego. Był otoczony przez kilka dziewczyn. Spojrzał z ulga gdy mnie zobaczył.
- Drogie panie, to moja dziewczyna. - pocałował mnie delikatnie, po czym posłał mi zniesmaczone spojrzenie. Dziewczyny odeszły przed tym jak zaczął mówić. - Smakujesz jak wódka. - zwrócił uwagę.
- Jeden kretyn mnie pocałował. - przewróciłam oczami. - Mam na myśli próbował mnie pocałować. - skuliłam się.
- Co?! - warknął. Położyłam dłonie na jego torsie.
- Nie rób tego. - ostrzegłam.
- Kochanie, nic nie zrobię. Nic nie słyszę. Zaufaj mi, nic mu nie zrobię. Tylko powiedz mi jak wygląda ten kawał dupka, żebym mógł sobie wyobrazić jak wygląda jego twarz. - powiedział.
Owinęłam ręce wokół jego szyi i uśmiechnęłam się całując go. - Był sportowcem, brązowe włosy, niebieskie oczy. - pocałowałam go ponownie. - Miał na sobie kamizelkę i spodnie khaki. - pocałowałam jego szyję. - Nawet w najmniejszym stopniu nie był tak niesamowity jak Ty. - złączyłam nasze nosy.
- To tamto dziecko? - wskazał palcem na chłopaka po drugiej stronie pokoju.
- Tak. - potwierdziłam, ufając mu.
- Okej, chciałbym złapać go za szczękę, kolano podnieść do jelita i nokautować go przez co najmniej 5 dni. - mówił. Czułam jak temperatura jego ciała wzrasta wraz z pojawieniem się żył na szyi.
- On nie sprawił, że czułam się tak dobrze jak z Tobą. - dodałam chcąc go uspokoić. Niestety bezskutecznie.
- I powiedziałbym mu jakim brakiem szacunku się wykazał chcąc Cię zmusić do czegokolwiek.
- Przestaniesz w końcu?! - zażądałam. - Sprawiasz, że to bardzo trudne dla mnie, kiedy chcesz... - prosiłam. Spojrzał na mnie. W jego zielonych oczach można było dostrzec co planuje zrobić.
- Kochanie... - starał się.
- Nie! - jęknęłam, przyciskając nasze ciała mocniej do siebie. Napięcie było tak wielkie, że czułam jakbyśmy byli tam tylko w trójkę. Mogłam zauważyć jak Harry obserwuje tego kretyna.
- Możesz przestać? - błagał. Pocałowałam go ale odepchnął mnie i pobiegł w stronę tego kolesia. Biegłam za nim mijając tłum spoconych ciał. Zaczęłam wbijać paznokcie w jego ramię, ale nie ruszyło go to.
- Hej! - Harry krzyknął. Jego głos odbił się echem w całym domu, powodując u mnie gęsią skórkę. Jego niski głos dzwonił w moich uszach kiedy ten dzieciak odwrócił się.
- Co jest stary? - zapytał patrząc na Harrego. Nie wydawał się wystraszony.
- Słyszałem, że dobierałeś się do mojej dziewczyny. - Harry wyrzucił to z siebie. Ścisnęłam jego ramie ponownie. Wydostał sie z mojego uścisku powodując, że ciężko było mi oddychać.
- To ona chciała czegoś ode mnie, człowieku. - skłamał. Spojrzałam na niego z obrzydzeniem.
- Nazywasz moją dziewczynę kłamcą? - wkurzył się jeszcze bardziej. Chłopak skrzyżował ręce na klatce piersiowej i sporzał raz na mnie, raz na Harrego.
- Może po prostu ona wie czego chce. - zadrwił.
- Słuchaj, kim Ty jesteś? 15-latkiem? Dlaczego nie pójdziesz do domu, dorośniesz i wrócisz tutaj kiedy będziesz mężczyzną? - nawrzucał mu Harry. Przygryzłam dolną wargę. Nagle ktoś wyłączył muzykę, jakby czekając na rozwój sytuacji.
- A Ty jesteś co? 20-latkiem? Nie nakręcaj się tak. Twoja dziewczyna po prostu pragnie być moja.
- Jedynym powodem, dla którego ona nigdy nie będzie krzyczeć Twojego imienia jest to, że musiałaby mówić do Ciebie tylko wtedy kiedy nadszedł by czas na zmianę pieluchy i kolejną dobranockę. - Harry syknął. Założyłam ręce na piersiach i uśmiechnęłam się szyderczo. Wyglądał na pokonanego, ale przeniósł ciężar swojego ciała na jedną nogę i wycelował pięścią w twarz Harrego, ale ten złapał jego rękę w połowie zamachu. - Ładna próba. - powiedział Harry i uderzył go w brzuch, sprawiając że tamten położył się na podłodze.
- Chodź Harry. - złapałam go za rękę. Spojrzał na mnie. Widziałam że czuł niedosyt. Uderzył go w twarz. Skarcił go. Obserwowałam jak jego twarz zmienia się. Od gniewu, przez szok, realizacje aż do miłości. Pocałował mnie, po czym wyszliśmy razem tanecznym krokiem. Usiedliśmy na tylnym siedzeniu. Byłam okrakiem na biodrach Harrego, całując go. Nasze języki w nieswoich ustach miały zdecydowanie lepszą zabawę niż ktokolwiek na tej imprezie. Zaczęłam poruszać się na biodrach Harryego. Czułam go pod sobą, ale zanim do czegokolwiek doszło usłyszeliśmy walenie w okna.
- Naprawdę spoliczkowałaś Tannera Logana? - zapytał Calum.
- Tak się nazywa? Tanner? - zapytałam siadając ponownie na kolanach Harrego, przez brak miejsca w samochodzie.
- Czekaj...dlaczego wy już tutaj jesteście? - zapytałam patrząc na zegar. - Nie ma jeszcze 12. - przypomniałam.
- Pomyśleliśmy że po tym całym zajściu będziecie chcieli wracać do domu. - wytłumaczył Luke.
Uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił.
- Świetnie się bawiliśmy. - dokuczał Harry.
- Tak, w moim samochodzie. - odparł Michael, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.

sobota, 14 czerwca 2014

Mini Seria: Tuesday

Wyszłam z łazienki owinięta tylko ręcznikiem, na co Harry uśmiechnął się. Przewróciłam oczami i podeszłam do niego, stając pomiędzy jego nogami.
- Co dziś zakładasz? - zapytałam, trzymając jego twarz w dłoniach.
- Nie jestem pewny... A ty? - umieścił swoje dłonie na moich biodrach, patrząc bezpośrednio w moje oczy.
- Sukienkę... - odsunęłam się spomiędzy jego nóg i podeszłam do swojej walizki. Wyjęłam sukienkę i włożyłam ją na siebie, Materiał delikatnie opadał na moje uda. Harry podszedł do mnie od tyłu i owinął swoje ramiona dookoła mojej tali. Jego usta zostały przyciśnięte do mojej szyi, na co zachichotałam.
- Przestań, muszę się przyszykować! - zganiłam go.
- Teraz też wyglądasz dobrze. - wymamrotał w mój kark.
- Oh zamknij się. - próbowałam wykręcić się z jego uścisku, ale nie udało mi się to i zostałam rzucona na łóżko.
- Co to było? - spytał, podtrzymując ciężar swojego ciała na łokciach. Jego ciemnoczerwone usta przykryło moje.
- Jesteś głupkiem. - wyszeptałam w te cudowne usta.
- Głupkiem dla ciebie. - pocałował moje usta, przenosząc następnie pocałunki na moją szczękę, skroń i do linii moich włosów. Zachichotałam jak małe dziecko pod jego delikatnym dotykiem.
- Kocham cię. - obiecałam.
- Kocham....
- Jesteście gotowi dzieciaki? - babcia zapukała do drzwi. Zepchnęłam go z siebie i złapałam spinkę do włosów w drodze do drzwi.
- Tak babciu. Zejdziemy za dziesięć minut. - zapewniłam ją.
- Dobrze. - mrugnęła do mnie. Uśmiechnęłam się gdy wyszła. Odwróciłam głowę by spojrzeć na Harrego.
- Chodź. - nalegałam, gdy założył na siebie cienki, biały t-shirt i jego jeansy podwinięte na dole.
- Idę. - podkreślił, zmierzając w moim kierunku.
Wyszliśmy na dwór i czekaliśmy na tarasie aż wszyscy będą gotowi. Moja mama była w sukience maxi w kolorze ciemnej śliwki, a babcia w koszulce i szortach. Były to dość odważne rockowe spodenki. Mój dziadek też był w koszulce i jakiś szortach. Anne miała na sobie szorty i ładną, przewiewną koszulkę. Wszyscy zajęliśmy miejsca w dużym mini vanie, w którym było okropnie gorąco i duszno, i rozpoczęliśmy naszą podróż.
Moja mama kierując robiła również za przewodnika. Powiedziała nam, że musimy odwiedzić tak wiele różnych restauracji i chciałaby się z nami wybrać na spacer znajdującym się nieopodal szlakiem. Bycie tu było jak marzenie. Takie magiczne i pełne kultury, zupełnie jak powiedziałam Harry'emu. Ludzie z dumą ubrani w tradycyjne stroje. Wszyscy machali do nas gdy jechaliśmy. W końcu dotarliśmy na parking i zostawiając samochód w cieniu, wysiedliśmy z niego.
Harry i ja szliśmy daleko za wszystkimi, nie chcąc być pierwszymi zauważonymi. Starszy afroamerykanin podszedł w swoich znoszonych jeansach i starym podkoszulku pozdrawiając moich dziadków ciepłym uściskiem, na co się uśmiechnęłam.
- Benny, to Anne, Harry i moja wnuczka Rose. - babcia przedstawiła nas. Zarumieniłam się gdy Benny podszedł bliżej i zatrzymał się przy mnie. Złapał moją twarzy w dłonie i spojrzał w moje oczy.
- Jesteś piękna! Masz ducha zupełnie jak twoja babcia! - pocałował moje czoło i odwrócił się idąc w kierunku ogródka. Ruszyliśmy za nim, zauważając ogrom ludzi.
Grupka dzieci, wydających się być w podobnym wieku co my, była naszym celem.
- Hej, jestem Rose. - przedstawiłam się. Czworo chłopaków spojrzało na nas i uśmiechnęło się.
- Musisz być dzieckiem Felicity? To z Anglii? - chłopak z pięknymi blond lokami zapytał, na co przytaknęłam wyciągając moją rękę.
- Hej, tu się przytulamy. - uświadomił mi, przyciagając do siebie. - Jestem Ashton. - uśmiechnął się do mnie ciepło. - A ty kim jesteś? - zapytał przyjacielskim głosem.
- Jestem jej chłopakiem, Harry.
- Fajnie! - rozpromienił się, przyciągając Harry'ego do męskiego uścisku. - Ashton. - przytaknął odsuwając się.
- Jestem Michael. - ten z nastroszonymi czarno-fioletowymi włosami przedstawił się. Przytulił mnie lekko, po czym to samo zrobił z Harry'em.
- Calum, miło mi cię poznać! - chłopak z czarnymi włosami i uroczą twarzą uściskał mnie krótko, po czym przeniósł się do Harry'ego.
- Luke. - uścisnął nas szybko. Wydawał się bardziej zdystansowany od reszty.
- Więc co tu robicie? - Ashton spytał.
- Z drugiej strony morza. - Calum dodał z okropnym akcentem.
- Wakacje. - odpowiedziałam im z moim najlepszym amerykańskim akcentem.
- Dobra robota, jak na Brytyjczyka. - Michael zażartował. Zaśmiałam się przytulając bardziej do Harry'ego.
Patrząc na chłopaków i Harry'ego, mogę powiedzieć, że ta wycieczka wspaniała.

sobota, 7 czerwca 2014

Mini Seria: Monday

Wysiadłam z samolotu. Powietrze było tak wilgotne, że zaczęłam się pocić.
- Jestem pewny jak diabli, że nie jesteśmy już w Anglii. - jęknął Harry.
- Och, przestań narzekać. - zażądałam. - Im szybciej stąd wyjdziemy, tym szybciej...
- Kochanie! - usłyszałam znajomy głos po przeciwnej stronie hali do przylotów. Odwróciłam się i zobaczyłam moją mamę.
- Mama! - krzyknęłam i pobiegłam w jej kierunku. Owinęłam ramiona wokół niej. Łzy szczęścia zaczęły spływać z moich policzek. Pachniała tak samo, wyglądała tak samo i była taka sama. Czułam się tak nierealnie trzymając ją w moich ramionach, zwłaszcza po tak długim czasie. - Tęskniłam za Tobą tak bardzo. - płakałam przez łzy.
- Ja za Tobą też. - wyszeptała. Poluzowałyśmy uścisk i spojrzałyśmy na siebie. Jednomyślnie podniosłyśmy dłonie do naszych twarz, tak jakby dotyk miał przekonać nas o tym że to dzieje się naprawdę. Mama była bardzo szczęśliwa widząc nas. Co było dobre...
- No cóż, myślę że wszyscy powinniśmy się już stąd zbierać. - zasugerowałam. W odpowiedzi wszyscy skinęli głową.
Harry złapał mnie za rękę. Na ramie zarzucił plecak, a w drugą dłoń złapał rączkę od walizki. Zrobiłam to samo, gdy podążaliśmy za naszymi mamami, które pochłonęła wspólna rozmowa.
- Czego mam się spodziewać w Luizjanie? - zapytał optymistycznie.
- Kilku aligatorów, węży, wielu zabawnych ludzi, nowej kultury...-przerwałam, spoglądając na niego.
- I mnóstwa zabawy z Tobą. - dodał, pochylając się żeby mnie pocałować. Uśmiechnęłam się na dotyk jego warg.
- Ton zabawy. - wymamrotałam.
- Wy dwa kochane ptaszki musicie przestać się całować, żebyśmy mogli zacząć naszą amerykańską przygodę. - rzuciła moja mama.
- Tak, tak mamo. - powiedziałam, całując ponownie mojego przystojnego chłopaka. Nasze mamy zaczęły się śmiać.
- Gdybym miał przeżyć amerykańską przygodę, nie chciałbym jej przeżyć z nikim innym. - obiecał.

niedziela, 1 czerwca 2014

Mini Seria: Sunday

Związałam moje włosy w luźnego kucyka, po czym zabrałam się za ciągnięcie mojej walizki przez lotnisko. Zatrzymałam się, nie zauważając Harry'ego czy też Anne obok mnie. Odwróciłam się, widząc ich pochłoniętych rozmową i idących w moim kierunku.
- Ślimaki z was. - zażartowałam, na co oboje się zaśmiali kontynuując wędrówkę już we trójkę.
Jesteśmy właśnie na lotnisku. Jestem strasznie podekscytowana naszymi wakacjami. Tak bardzo potrzebnymi...
- Wszystko w porządku? - wyszeptałam w kierunku Harry'ego. Odwrócił się w moim kierunku i uśmiechnął.
- Tak, a z tobą? - zapytał równie cicho. Uśmiechnęłam się lekko zauważając jego zdystansowanie.
- Tak. - patrzyłam na moje strony idąc w kierunku odprawy. Poprawiłam mój bagaż podręczny na ramieniu i westchnęłam ciężko. Ostatni raz widziałam moją mamę dwa lata temu. Widziałam ją osobiście. Byłam zdenerwowana.
- Nie martw się skarbie. - usłyszałam ciężki głos, odrywający mnie od własnych myśli.
- Kocham cię. - westchnęłam.
- Ja też cię kocham. - obiecał.
Weszliśmy do samolotu, krótko po naszej małej wymianie czułości. Usiadłam trzymając moją torbę przy piersi. On z kolei wrzucił swoją torbę na półkę nad nami i opadł obok mnie z westchnięciem spowodowanym zmęczeniem.
Nie mogłam nic zrobić z tym, że myślałam o nas. Od złożenia naszej obietnicy o zostaniu razem, trzy miesiące temu, zrobiliśmy sobie tatuaże. Jego tatuażem był szkic, który zrobiłam jeszcze podczas nauki na studiach. Dwa ptaki, wytatuowane na jego klatce piersiowej. Miał również duży statek na jego ramieniu, który chłopak Perrie, Zayn narysował. A ja? Wytatuowałam sobie charakterem pisma mojego taty słowa skarbie, wszystko ze mną w porządku. W czasie gdy to napisał, nie było to prawdą...
Poczułam dużą, ciepłą dłoń łapiącą mój podbródek i przyciągającą do pocałunku. Uwielbiałam kiedy mnie całował. Zazwyczaj niespodziewanie, delikatnie i słodko.
- Nie martw się - nalegał. - Twoja mama będzie szczęśliwa żeby cię zobaczyć.
- Będzie też prze szczęśliwa żeby zobaczyć ciebie. - przyznałam.
Moja mama go kochała. Ciężko tego nie robić...
Usiadłam wygodnie. Sprawiał, że tak łatwo było mi się zrelaksować. Jego dłoń spoczywała na moim kolanie, podczas gdy moje nogi były podciągnięte na mój fotel.
Mruczał coś, gdy moja głowa była oparta o jego ramię. Czułam że zasypiam, dopóki jego mama nie odwróciła się i uśmiechnęła do nas. Ruszył ramieniem, sprawiając że się rozbudziłam.
- Czyż nie jesteście razem uroczy.  - zachwycała się. Uśmiechnąłem się śpiąco, wtulając w Harry'ego.
- Annie, myślę że powinnaś się trochę przespać. Wiesz, że moja mama nie przestaje mówić jak tylko zacznie. Nie jestem pewna jak dużo snu uda ci się zaznać gdy tam będziemy. - ostrzegłam, drocząc się z nią.
- Masz rację, wyglądasz na wymęczoną. Myślę że powinniśmy pozwolić się jej trochę rozluźnić. - pocałował mnie w czoło a jego mama przytaknęła.
- Śpijcie dobrze wy dwoje. - wyszeptała. - Następny przystanek, Ameryka. - za wiwatowała cicho.


*****

Po krótkiej przerwie, wracamy z mini serią. Ma ona dwadzieścia rozdziałów, a potem czas na Stay 2, który aktualnie ma 41 rozdziałów, ale autorka od dłuższego czasu nie dodała nic nowego. Mam jednak nadzieję, że niedługo to się zmieni. 

czwartek, 15 maja 2014

67

*Harry*

Przełożyła swoje, teraz proste, włosy na bok, trzymając je w górze żeby nie zostały ochlapane przez wodę gdy myła zęby. Podszedłem do niej i klapnąłem w tyłek, a ona powoli przeniosła swoją praktycznie nagą nogę pomiędzy moje. Zgiąłem się do przodu i wyszeptałem do jej ucha - Prosisz się o to. - Odwróciła się i pocałowała mnie. Lekko miętowy posmak pokrył moje usta gdy odsunęła się, ale nie miałem w zasadzie nic przeciwko. Usiadłem na końcu łóżka przyglądają się jej, chodzącej po pokoju w ultra krótkich spodenkach do ćwiczeń i bluzie. Przerzuciła swoje włosy do tyłu i schyliła się, zakładając swoje Keds'y. Odwróciła się i spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Co? - spytała ze śmiechem.
- Po prostu, bardzo Cię kocham. - przyznałem.
- To zobowiązujące. - powiedziała, przewracając oczami.
- Chodź tu. - powiedziałem. Pokręciła głową i odwróciła się, chcąc odejść. Złapałem ją w talii i przyciągnąłem bliżej siebie.
- Przestań! Sprawiasz, że jestem zdenerwowana gdy to robisz.
- Robię co? - spytałem kierując moje dłonie do jej nóg. Złapałem tylną część jej ud i ścisnąłem je w moich dłoniach, na co ona ułożyła swoje dłonie na moich.
- To! - zwróciła mi uwagę.
- Jesteś taka niepewna siebie mimo, że nie masz ku temu powodu.
- Mam swoje powody Styles. - wyrwała się z mojego uścisku.
- I jakie one są? - podążyłem za nią do garderoby, kiedy otworzyła futerał z okularami.
- Nie wiem. To po prostu moja piętnastoletnia ja. - wymamrotała, wsuwając na nos swoje prostokątne okulary.
- Nie. - przysunąłem jej twarz na przeciwko mojej. - To był dla Ciebie straszny czas. Teraz jesteś o wiele zdrowsza. - obiecałem.
- Ale byłam tak...
- Chora, byłaś chora. - wyszeptałem do jej ucha. Spojrzała na własne odbicie. Jej ładny brzuch i idealne uda, które ocierały o siebie gdy szła, dokładnie tak jak lubiłem. Jej w pełni uformowana i wysportowana klatka piersiowa oraz widoczny, choć nie aż tak, obojczyk. Wyglądała zdrowo. Gdy miała piętnaście lat była anorektyczką. Często myślała o tamtej dziewczynie, jakby była wtedy lepsza.
- To właśnie dlatego jesteś moich ulubionym. - zatrzymała się na chwilę. - Jesteś szczerze we mnie zakochany.
- I we wszystkich małych rzeczach. - pocałowała mnie lekko, przesuwając swoje ręce w dół mojego torsu i splątując nasze palce razem.


***


- Rose. - zawołałem ją. Podeszła do mnie i usiadła na moich kolanach. Wciąż miała na sobie szorty i bluzę, co szczerze mówiąc mi się podobało. 
- Tak.
- Czas już iść. To niedaleko. Pomyślałem, że możemy się przejść. - zaproponowałem. Dziś wieczorem szliśmy do domu mojego przyjaciela na ognisko. Technicznie rzecz biorąc to dom dziewczyny mojego przyjaciela, ale to nie ważne.
- Chodźmy. - zeskoczyła z moich kolan i złapała moją dłoń. Idąc do drzwi, uściskała moją mamę i pocałowała ją w policzek zanim wyszła. Stałem w miejscu patrząc na moją mamę, która uśmiechała się szeroko.
- Wiesz synu, masz kogoś, kto się Tobą zaopiekuje. - moja mama zaczęłam mówić. Przestała na dłuższą chwilę, zanim odwróciła się w moich kierunku i dokończyła. - Bądź ostrożny, dobrze?
- Nie stracę jej znów. Przeszliśmy przez zbyt wiele rzeczy żebym tak po prostu pozwolił jej odejść. - przytaknąłem. Mama pocałowała mnie w policzek, przytakując i uśmiechając się, zanim przytuliła mnie.
- Wyrosłeś na dobrego człowieka skarbie. - popchnęła mnie w kierunku drzwi.
- To Ty mnie tak wychowałaś. - powiedziałem do samego siebie, otwierając drzwi i goniąc Rose idąca już ulicą.


***


Rose siedziała na moich kolanach gdy wszyscy słuchaliśmy historii Perrie.
- Wtedy powiedziałam ,,Co masz na myśli?" Na co on odpowiedział ,,Myślę że tworzylibyśmy bardzo atrakcyjną parę." - wybuchnęliśmy śmiechem. Zayn przewrócił oczami. Znałem Zayn'a przez większą część mojego życia i poza jego wyglądem niczym z okładki Vogue jest całkiem nieśmiały i zażenowany. Gdy już pokonasz jego mur jest dobrym chłopakiem.
- To takie urocze. - Rose westchnęła.
- Dziękuję laska. Jak wy dwoje się poznaliście? - Perrie spytała zagłębiając się bardziej w swoim siedzeniu. 
- Więc...
- Poznaliśmy się na imprezie. Stała pod jemiołą i wtedy wykonałem swój ruch. Odwróciła się, a ja ją pocałowałem. To było takie magiczne, tak niespodziewanie piękne. Od tamtego momentu byłem już jej. - czułem, że jej serce przyspieszyło gdy spojrzała na mnie.
- Jak to wyglądało z Twojej strony? - Perrie spytała Rose, gdy ta przysunęła się bliżej mnie.
- Rozmawiałam z kimś i zauważyłam, że wciąż spoglądają na coś za mną, więc odwróciłam się i wtedy mnie pocałował. - ścisnąłem jej udo. - Pamiętam patrzenie na ten jego uśmieszek, który zawsze nosi na ustach. A potem pocałował mnie po raz kolejny. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że ktoś może mnie pocałować pod jemiołą... - przerwała, spoglądając na mnie a potem znów na Perrie i Zayn'a - Ale to była jedna z najpiękniejszych chwil w życiu. - skinęła w ich kierunku.
- Cholera Zayn, czemu nigdy nie pocałowałeś mnie pod jemiołą! - odepchnęła go lekko. Wszyscy zaczęli się śmiać.
Niektórzy dotarli dopiero w połowie historii. Eleanor i Louis pojawili się, ciesząc się towarzystwem reszty, siedząc po prawej stronie mnie i Rose. Dziewczyna o imieniu Danielle, którą spotkałem tylko raz, z jej chłopakiem Liam'em. Ten dzieciak, którego prawie zabiłem, Niall, był tu. Kilku innych, których poznałem przez noc i co najważniejsze polubiłem. Chociaż nikomu o tym nie wspominałem Wymieniłem zalotne spojrzenie z Rose. Uśmiechnęła się jakby chciała powiedzieć ,,Za lepszą, nową przyszłość."
Wstała, łapiąc moją dłoń i ciągnąc mnie do spiżarni. Gdy tylko się odwróciła, moje dłonie znalazły się na jej pośladkach, przyciągając ją bliżej mnie. Sapnęła, upuszczając piwo gdy nasze usta się ze sobą złączyły. Gdy pogłębiliśmy pocałunek, w ogródku dało się usłyszeć duże boom i tęcza kolorów rozjaśniła niebo. Fajerwerki.
Odsunęliśmy się od siebie uśmiechając. 
- Więc, rozumiem przez to, że zostajesz ze mną? - wyszeptała w moje usta. Jej skóra drażniła moją własną. 
- Oczywiście Rose, że zostanę. - obiecałem.
- Harry! - ktoś mnie zawołał. Spojrzałem za mnie i zrobiłem krok w kierunku tego głosu. Poczułem coś, ciągnącego mnie do tyłu. 
- Nie. Zostań. - moja twarz została przyciągnięta do kolejnego pocałunku, ale nie narzekałem.



KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
WRACAMY DO WAS 1 CZERWCA!
BYE XOXO


niedziela, 11 maja 2014

66

Mamy PRZEDOSTATNI ROZDZIAŁ. Same nie możemy uwierzyć, że to tak zleciało, ale mamy dla Was kilka ważnych informacji.
1. Ostatni rozdział pojawi się 15/16.05
2. Po ostatnim rozdziale bierzemy urlop. Wrócimy do Was z MINI SERIĄ już 1 CZERWCA. Mini serię będziemy dodawać na tym blogu i poinformujemy Was o niej na TT.
3. STAY 2 będzie dodawany na innym blogu. Ale nie mamy jeszcze adresu, szablonu etc. Myślę, że blog będzie gotowy na 1 czerwca i wtedy Wam go podamy.

Zamrugałam kilka razy gdy światło zaczęło drażnić moje oczy. Zsunęłam rękę po delikatnym ciele Harrego, zanim w pełni otworzyłam oczy.
- Dzień dobry Harry. - powiedziałam zachrypniętym głosem, delikatnie się przeciągając.
- Kochanie. - wymamrotał, po czym złapał mnie za talie, kładąc z powrotem obok niego.
- Mam zamiar zdobyć dla nas coś ciepłego do picia. - obiecałam, wydostając się z jego mocnego uścisku.
Szłam korytarzem, próbując założyć na siebie zdecydowanie za duży szlafrok Harrego. Nie miałam na sobie nic poza koszulką Harrego. Weszłam do kuchni i zobaczyłam uśmiechniętą Annie. Rzuciła mi pytające spojrzenie.
- Gdzie zniknęliście wczoraj wieczorem? - spytała podając mi kubek.
- My...uch..wróciliśmy tu. - wydukałam. Byłam pewna że moje policzki przybrały kolor buraczany.
- Dlaczego? Wiele przegapiliście. - wydawała się być nieco rozczarowana.
- Cóż, zanim przyjechaliśmy tutaj, byliśmy na meksykańskim jedzeniu, przez co nie czułam się za dobrze, więc...- usiadłam na krześle. -...poprosiłam go, żeby zaprowadził mnie do pokoju. Gemma była zadowolona z prezentów?
- Och, ona pokochała je wszystkie. Była bardzo szczęśliwa, że miedzy Tobą i Harrym wszystko układa się dobrze. - Annie tryskała energią. Skinęłam głową, przejeżdżając palcem po brzegach kubka.
- To dobrze. - powiedziałam. Wrzuciłam saszetkę herbaty do kubka, zalewając ją gorącą wodą. Dodałam odrobiny mleka. Drugi kubek zapełniłam czarną kawą z dzbanka, który leżał na ladzie. Uśmiechnęłam się do Annie, gdy wychodziłam z kuchni kierując się do pokoju Harrego.
Otworzyłam drzwi popychając je biodrem. Harry od razu uchylił kołdrę, dzięki czemu bez większych przeszkód mogłam dostać się do łóżka nie rozlewając nic po drodze.
- Herbata dla Ciebie. - podałam mu kubek. - A kawa dla mnie. - uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym wzięłam duży łyk ciepłej cieczy. - Życie jest trochę jak kawa. Jest zbyt słodkie, by osładzać je sobie tymi wszystkimi bzdurami, które mają tylko negatywny wpływ na nas. To gorzki i nieprzyjemny smak, który pozostaje w naszym życiu. Ale jeśli pozwalisz temu wpłynąć na ciebie zawiedziesz samą siebie. - wzięłam kolejny łyk i spojrzałam na niego.
- Jesteś taka inteligentna. - powiedział.
- Nauczyłam się tego wszystkiego od Ciebie. - pochyliłam się, złączając nasze usta w pocałunku, próbując tym samym nie wylać zawartości mojego kubka. Odłożyłam kubek na stolik i oparłam głowę na poduszce nie czując się jeszcze w pełni aktywna. Zaczął całować bok mojej szyi, pozostawiając po swoich pocałunkach gęsią skórkę na moim ciele. Położyłam rękę na jego karku, pociągając delikatnie za jego włosy. Jego zęby drasnęły moją skórę.
- To jest Twój sposób na mnie. - wymamrotał. Przewróciłam oczami i wtuliłam się w jego tors.

poniedziałek, 5 maja 2014

65

Na samym początku mała informacja. Zostały już tylko dwa rozdziały Stay. Ale uwaga, uwaga jest już druga część, która aktualnie mam 41 rozdziałów! Jak na razie większość z nich jest tak krótka, jak te na początku tej części, ale kto wie co będzie dalej? Dodatkowo, jest jeszcze mini seria, która łączy wydarzenia pomiędzy Stay, a Stay 2. Będziemy was tu na bieżąco informować odnośnie tego, ale zapewne po zakończeniu Stay zrobimy sobie krótki urlop, a potem ruszymy z mini serią i Stay 2.

*Harry*

Posadziłem ją na masce samochodu gdy zaczęła całować mnie agresywnie. Dookoła niej zawsze unosiła się ta tajemnicza aura. Intrygowała mnie tym zdecydowanie za bardzo. Praktycznie nie miałem momentów, w których wiedziałem, naprawdę wiedziałem, że mnie nie kocha. I niezależnie jak bardzo zmęczona była udawaniem tego, potrafiłem to wyczuć.
- Czy to się naprawdę dzieje? - zapytała, łapiąc oddech. Była wyraźnie podniecona tym co się dzieje.
- Oczywiście. - jęknąłem, przerzucając ją przez ramię. Dół jej sukienki podwinął się, ukazując jej tyłek.
- Pada? - pisnęła.
- Ugh.. - zauważyłem krople deszczu spadające dookoła nas. - Tak. - przyznałem. Otworzyłem tylne drzwi i posadziłem ją w środku. Zamknąłem je za sobą, gdy ona położyła się na plecach przyglądając mi.
Krople deszczu uderzające o dach samochodu wydawały się być piękne i rytmiczne sprawiając, że ta chwila była nie tylko podniecająca ale też niewinna.
Opadłem nad nią, ssąc skórę jej obojczyka, ale pamiętając o ranie. To niegrzeczne przypomnienie o tym, o czym nigdy nie pamiętasz. Uniosłem usta wyżej, do jej czułego punktu za uchem, który, na szczęście, zdrowiał bardzo dobrze.
Połączenie naszych ust było nieprzerwane. Poczułem przypływ energii, który sprawił, że wiedziałem, że to co się dzieję teraz jest w porządku. Gdy nasze usta wciąż były złączone, wślizgnąłem moją dłoń pod jej sukienkę, unosząc ją z jej bioder. Zacząłem zataczać koła w miejscu, gdzie powinny być jej kości biodrowe. Jęczała cicho i kręciła się pode mną. Usiadłem, gdy ona to zrobiła.
- Pomóż mi to zdjąć, proszę. - błagała. Odwróciła się, unosząc jej kręcone włosy z szyi, pozwalając mi odsunąć zamek. Zostawiłem ścieżkę pocałunków wzdłuż jej kręgosłupa. Na jej skórze od razu pojawiła się niewielka gęsia skórka, która zniknęła, gdy przejechałem po niej rękami.
- Kocham Cię. - wyszeptałem lekko. Jęknęła cicho. Uśmiechnąłem się podczas składania pocałunku na jej ramieniu. Zjeżdżałem nimi niżej, wzdłuż jej ramiona i ręki. Poczułem jak oddycha gdy mocno złączyła nasze klatki piersiowe. Zacząłem całować ją bardziej agresywnie, a potem zwalniałem, doprowadzając ją do szału na tylnym siedzeniu mojego samochodu.
Zjechałem ręką w dół jej nogi i odnalazłem puls. Mogłem wyczuć jak krew płynie szybciej pod jej skórą gdy zniżałem głowę do jej krocza. Droczyłem się z nią moim językiem, otrzymując w zamian jęknięcia i dyszenie wychodzące z jej ust.
- Harry, zrób to! - błagała. Zaśmiałem się.
- Pozwól mi to zrobić. - nalegałem. Składałem pocałunki od jej krocza do szyi, przyciskając ostatecznie moje usta do jej. Jej dłonie zaczęły odpinać guziki mojej koszuli, powoli i uwodzicielsko. Była wielozadaniowa. Moja koszula była rozpięta i zwisała po obu stronach mojego ciała. Jej ręce zaczęły pocierać przód moich jeansów. Teraz to ona się ze mną droczyła. Uśmiechnąłem się w jej usta, szczęśliwy że to się działo. Odpięła moje spodnie i pociągnęła w dół za krawędź, tak że moje biodra były przyciśnięta do jej.
Nasze pocałunki zmieniły się w delikatniejsze. Nie miałem nic przeciwko.
Ukląkłem i zacząłem zdejmować moją koszulę, nie przejmując się tym, że ktoś może nas zobaczyć. Uklękła przede mną i odepchnęła moje ręce od moich spodni. Spojrzałem na nią, gdy przygryzła wargę. Zaczęła zdejmować za mnie moje spodnie, jakbym był do tego niezdolny.
- Połóż się. - zażądała, odrzucając moje spodnie na przód samochodu. Zrobiłem jak powiedziała i położyłem się. Do tego momentu nie zauważyłem nawet, że nie miała na sobie stanika. Zdjęła z siebie majki i zaczęła siadać na moich biodrach. Otworzyłem moje oczy szeroko gdy się podniosła. Czekając aż coś się stanie i stało się. Zgięła się i zaczęła mnie całować. Akceptowałem wszystko co się działo nawet wysoką temperaturę panującą w samochodzie.
Opuściła moje bokserki do kostek i umieściła mnie w sobie.
Spojrzałem na nią. Wyglądała pięknie. Robiła to tak, jak ona chciała, przejmując kontrolę i zaczynając się na mnie poruszać. Jej loki falowały dookoła jej twarzy, skacząc dookoła. Zaczęła dyszeć i jęczeć.
- Powiedz moje imię. - zażądałem. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
- Nie, ja tu rządzę! Ty powiedz moje imię. - kontynuowała poruszanie się na mnie. Lubiłem tą jej kontrolę, która miała nade mną. Położyła jedną ze swoich dłoni z boku mojej głowy żeby utrzymać równowagę, a drugą złapała mój podbródek, sprawiając żebym na nią spojrzał. - Powiedz to. - nalegała.
- Rose.
- Głośniej. - wykrzyczała.
- Rose! - krzyknąłem. Mój głos był ciężki i skrzypiący, gdy zacisnęła się dookoła mnie.
Jęknęła, zagryzając wargę i obniżając się na mnie.
- St... - próbowała coś powiedzieć. Zaczęła poruszać się na mnie wolniej. Nasze klatki piersiowe były do siebie przyciśnięte gdy kontynuowała powolne poruszanie swoimi biodrami.
- Co? - spytałem. Kropelki potu zdobiły moje czoło i spływały w dół.
- Pozwól mi sprawić, że dojdziesz.
- Ugh..
Wyjęła mnie z siebie i przeniosła w dół mojego ciała. Spojrzała na mnie podczas gdy złapała mojego penisa, wkładając do swoich ust. Zamknęła oczy i włożyła go całego, poruszając się rytmicznie. Trzymałem głowę w górze przyglądając się jej, kładąc rękę na moich brzuchu. Samo patrzenie na nią sprawiało, że czułem motyle w brzuchu. Rose robiła to wcześniej, więc nie było dla niej to nic nowego. Ale wiedziałem, że to jest to czego ona chciała dla nas.
- Rose... - ostrzegłem ją. Spojrzała na mnie i mrugnęła. Zacząłem spuszczać się do jej ust. Robiła wszystko by zadowolić innych, od zawsze. Wiedziałem, że zamierzała to połknąć.
Zmieściła wszystko w swoich ustach, podczas gdy ja wziąłem ciężki oddech czując lekkie zawroty głowy ona przełknęła to i zbliżyła się do mojej twarzy. Pocałowała mnie lekko w usta, a potem w policzek.
Uspokoiła się po czym wzięła moją koszulę, zakładając ją i zapinając. Złapała moje spodnie i wyjęła z nich klucze, odpalając po chwili samochód.
- Potrzebuję prysznica. - zachichotała niewinnie przygryzając wargę. Skutecznie wyjechała z parkingu, gdy ja zmusiłem się do założenia moich bokserek. Zatrzymała się na czerwonym świetle. Odsunąłem włosy z jej szyi, przyciskając moje usta do jej skóry. Jęknęła, odsuwając głowę w drugą stronę. Pozwoliłem mojemu językowi przycisnąć się do jej skóry, zanim powiedziałem:
- Dla mnie jesteś idealna.