niedziela, 30 marca 2014

57

Na wstępie chciałam Was przeprosić za to, że tyle musieliście czekać. Miałam tydzień - kiler na uczelni, co oznaczało zero czasu na cokolwiek. Ale jest weekend, a w ramach rekompensaty kolejny rozdział pojawi się już JUTRO. Tak dobrze widzicie! :) Także bądźcie czujni.
Enjoy, xx.

*Harry*

Wszedłem do mieszkania i zobaczyłem Rose leżącą na kanapie. Książka, którą trzymała widocznie ją bardzo pochłonęła, ponieważ nie wyciągała głowy zza niej. Postawiłem pudełko z pizzą na stole i przygotowałem kurczaka. Następnie wróciłem do salonu stawiając na stole 2 tuziny kwiatów.
- Rose... - zamilkłem na chwilę. Spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Dobrze wyglądasz w snapback'u. - odniosła się do czapki, która przykrywała moje loki. Zaśmiałem się unosząc jej nogi i układając je na moich kolanach. Uśmiechnąłem się, kiedy zobaczyłem jak jej wzrok utkwił na kwiatach. Westchnęła.
- Harry. - powiedziała uśmiechając się szeroko. Następnie wgramoliła się na moje kolana i złączyła nasze usta w czułym pocałunku. Odwzajemniłem pocałunek trzymając jej drobną twarz w dłoniach.
- Kocham Cię, Rose.
- Kocham Cię... - przerwałem jej całując ją tym razem mniej zachłannie, by poczuć jej cudowne usta. Były doskonale dopasowane do moich. Jej palec wędrował po moim ramieniu ku szyi. Złapała mnie za nią, przyciągając do siebie. Uśmiechnęła się w naszym pocałunku, co sprawiło, że moje serce przestało bić. Odsunęła nasze czoła, nie odrywając rąk od mojego karku.
- Harry. - zachichotała mi prosto w oczy.
- Rose. - odpowiedziałem. Spojrzała na stół zaciągając się powietrzem, chcąc poczuć zapach kwiatów.
- Jesteś tak..
- Piękna. - przyciągnąłem jej twarz do swojej. Zarumieniła się nieśmiało jak zawsze to robiła kiedy ktoś jej prawił komplementy.
- Tak, jesteś. - powiedziała.
- Nie, Ty jesteś. - szepnąłem zatracając się w jej brązowych oczach.
Siedzieliśmy przez chwili w ciszy wpatrując się w siebie, kiedy Rose nagle zerwała się z kanapy, wyrywając mnie tym samym z transu.
- Masz pizzę! - zeskoczyła z kanapy jak dziecko. Uśmiechnąłem się szeroko. Otworzyła pudełko i łapiąc pierwszy lepszy kawałek pizzy, wzięła wielkiego gryza. Jej oczy rozszerzyły się. Popatrzyła na mnie z przerażeniem. Wypluła kawałek pizzy, próbując złagodzić pieczeni. - Jest za gorąca! - popatrzyła ze smutkiem w oczach.
- Pozwólmy się jej ostudzić. - ostrzegłem.
- Dzięki za powiedzenie mi tego dopiero teraz, dupku. - wymamrotała.
- Co?! - zapytałem.
- Nic. Przełóż kurczaka. - zmieniła temat. Popchnąłem kurczaka w jej stronę, otworzyła pudełko i popatrzyła na mnie.
- Zemszczę się. - zagroziłem.
- Nie mogę się doczekać. - uśmiechnęła się bezczelnie, wkładając oderwany kawałek kurczaka do ust.
Jedliśmy w milczeniu, byliśmy zbyt pochłonięci jedzeniem, jak dzieci.
- Po tym jak zerwaliśmy... - Rose zaczęła. - Nie próbowałeś znaleźć sobie kogoś innego? - spytała biorąc łyk wody.
- Kogoś do randkowania? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
- Tak. - skinęła głową.
- Nie. - zamilkłem na chwilę. - Jestem oczywiście winny naszemu zerwaniu, ale Rose, wiem że jesteś tą jedyną dla mnie. - słowa wyszły z moich ust z taką łatwością jakby chciały jej wynagrodzić moje wcześniejsze milczenie. Zebrała się, żeby coś powiedzieć, ale jednak zamknęłam buzię. - Jesteś najbardziej perfekcyjną dziewczyną na całym świecie. Zabawna i inteligentna. Studiujesz politykę dla zabawy. Przeszłaś naprawdę dużo. Rozpoczynając od śmierci Twojego ojca, kiedy miałaś 10 lat. Ty i Twoja mama troszczyłyście się o siebie nawzajem jak to jest w każdej prawdziwej rodzinie. Przechodząc dalej wszystkie związki jakie miałaś. Sama przez to przeszłaś, bez niczyjej pomocy. Jesteś niesamowicie uparta i niezależna. Robisz się nieśmiała, kiedy ktoś Cię podziwia. Czasem zachowujesz się jak dzieciak, ale uwielbiam to w Tobie. Jesteś też naprawdę bardzo piękna. Wybaczyłaś mi. Jakaś część Ciebie to zrobiła, zanim się pogodziliśmy. Nigdy nie kochałem nikogo tak bardzo jak kocham Ciebie. I jestem więcej niż pewny, że już nigdy nie będę nikogo tak kochał jak Ciebie. - obiecałem, kiedy Rose otarła kilka łez. Podeszła do mnie stając przede mną.
- Ja też Cię kocham. - przytuliła mnie. Przez resztę wieczoru nie rozmawialiśmy za wiele. Cieszyliśmy się swoim towarzystwem, leżąc wtuleni w siebie. Zasnęła o 20.30 w moich ramionach. Zamiast przenosić ją do łóżka, wykorzystałem tą piękną chwilę. Przytuliłem ją mocniej trzymając przez całą noc w ramionach.

piątek, 21 marca 2014

56

*Harry*

Wybrałem jasno różowe róże w pobliskiej kwiaciarni. Rose powiedziała mi, że to jej ukochane kwiaty. Chciałem dać jej coś żeby oczyścić swoje poczucie winy. Przy kasie stał, nie kto inny jak Hannah. W moim gardle pojawiła się gula, a oddech zatrzymał na chwilę. Odwróciła się i spojrzała na mnie. Jej oczy otworzyły się szeroko, a zaraz potem zwęziły jakby w bólu.
- Harry, skarbie czy to Ty? - podeszła do mnie, a jej blond włosy kołysały się za nią.
- Uch.. - mój głos zamarł. Nigdy jeszcze nie byłem tak zdenerwowany. Hannah zazwyczaj nie wprawiała mnie w zdenerwowanie. Była moją odskocznią, ale to było przerażające.
- Wszystko dobrze skarbie? - spytała, będąc niespodziewanie kilka stóp ode mnie. Moje ręce zaczęły się trząść.
- Po prostu potrzebuję..
- Mnie? - pociągnęła za sznurek od mojej bluzy.
- Nie. - powiedziałem ostro.
- No dalej, wciąż jesteś singlem, prawda? Porzuciłeś małą dziewicę z Wielkiej Brytanii? - mówiła z jadem w głosie. Wzdrygnąłem się, przewracając oczami. Jak śmiała powiedzieć coś takiego. Rose jest pełna szacunku.
- Nie, zatrzymałem ją przy sobie uświadamiając sobie, że byłaś wielkim błędem. - rozumiejąc, że powinna się odsunąć zrobiła to, jednak wciąż pozostając blisko z rękami skrzyżowanymi na jej klatce piersiowej w taki sposób, że jej cycki prawie wyskoczyły z bluzki.
- No weź, mieliśmy razem tak dużo zabawy.
- Mieliśmy jest tu słowem kluczowym. - odparłem i minąłem ją podchodząc do lady.
- Tylko ja tu jestem. - powiedziała podchodząc do głównego wejścia i przekręcając tabliczkę na drzwiach na "Przepraszam, zamknięte" i zamykając drzwi na klucz.
Uniosłem brew wywracając oczami. Podeszła do mnie, zdejmując swój fartuch przez głowę i odkładając na ladzie. Złapała moje ręce i przyciągnęła do swojej twarzy.
- Nie przeginaj Hannah. - ostrzegłem. Odepchnęła mnie. Usiadła na ladzie i owinęła swoje nogi dookoła mojej tali tak samo jak robiła to Rose. Zaczęła mnie całować, trzymając blisko. Walczyłem żeby wydostać się z jej oplecionych nóg i gdy już to mi się udało, wywróciła na mnie oczami. - Odejdź ode mnie. - rozkazałem. Posłuchała, zaskakując z blatu i odpychając mnie.
- Pieprz się! Zmieniłeś się w idealny wzór, prawda? - wyrzuciła z siebie ostro.
- Nie, wciąż jestem sobą. Straciłem po prostu zainteresowanie Tobą. - odpowiedziałem takim samym tonem,  na co po raz kolejny przewróciła oczami i skrzyżowała ręce. Cisza zapadła w małym sklepiku. Dziewczyna odchrząknęła.
- Więc czego chciałeś? - zapytała niegrzecznie.
- Chcę dwa tuziny różowych róż. - zażądałem.
- Dwa tuziny? Kto zmarł?
- Moje pożądanie do Twojego zaniedbanego tyłka. A teraz pośpiesz się. - podałem jej pieniądze. Przewróciła oczami i sapnęła w irytacji. Obrzuciła mnie spojrzeniem i poszła na zaplecze po kwiaty dla mnie.
Czekałem przy ladzie, sprawdzając mój telefon. 8 nowych wiadomości, wszystkie od Rose.

Rose: Jak będziesz wracał kup kurczaka.
Rose: i puree z ziemniaków. Wiesz które lubię.
Rose: Więcej herbaty! Wypiłeś całą! :(
Rose: Zignoruj ostatnią wiadomość. Znalazłam! :)
Rose: Może chce pizze...
Rose: Co chcesz na kolację?
Rose: Po prostu przyjdź do domu z czymś gorącym!
Rose: I nie o to mi chodzi ty bezczelny gnojku! ;)

Zaśmiałem się sam do siebie i zobaczyłem Hannah wracającą z moimi kwiatami.
- Wiesz, nigdy właściwie nie byłeś aż taki dobry. - popchnęła kwiaty w moimi kierunki i podeszła do drzwi przekręcając tabliczkę.
- Tak, Ty też. Tylko darmowa rozrywka. - zabrałem kwiaty i odwróciłem się.
Wygrałem tą bitwę.

wtorek, 18 marca 2014

55

*Harry*

Damon i ja znajdowaliśmy się na materacach, urządzając sobie małe zawody w robieniu pompek. Aktualnie, to ja wygrywałem.
- 51 - powiedziałem, próbując przekonać go do poddania się.
- 52 - odpowiedział.
- 53 - odepchnąłem się od ziemi, czując ból moich mięśni.
- 54
- 55
- 56
- 57
- 58
- 59 - wykrztusiłem słysząc łomot i zobaczyłem leżącego na ziemi Damon'a. Uklęknąłem i przyłożyłem dłonie do ust krzycząc - Wygrałem!
- Zamknij się. - wywrócił oczami i obaj usiedliśmy robiąc sobie krótką przerwę. Usłyszeliśmy jak ktoś chrząka wchodząc do siłowni i obaj spojrzeliśmy się na tą osobę, zanim uświadomiliśmy sobie, że to Niall. Irlandczyk.
- Ta Rose, o której zawsze mówisz... - zaczął stając obok nas. Przytaknąłem, czekając na ciąg dalszy. - Pracuję w księgarni?
- Tak. Skąd wiesz? - zapytałem ciekawy, unosząc brwi.
- Właśnie na nią wpadłem. - uśmiechnął się, wyglądając na szczęśliwego.
- I co w związku z tym?
- Nic, po prostu mówię. - wzruszył ramionami.
- Podoba Ci się? - zapytałem gotowy walczyć.
- Nah, nie znam jej. Ale jest ładna. - powiedział nonszalancko. Chrząknąłem wstając i idą w jego stronę, zmniejszając dystans pomiędzy nami.
- Tak myślisz? - mój głos ociekał zirytowaniem.
- Tak mi się wydaję. - zgodził się. Moje pięści zacisnęły się po bokach mojego ciała gdy wykonałem ostatni krok w jego stronę. Jego oczy przypatrywały mi się, pytając o moją nagłą natarczywość. Odepchnął mnie, pobudzając tym samym do wykonania uderzenia. Moje pięść spotkała się z jego szczęką.
Szybko się otrząsnął i zaczął uderzać mnie w brzuch. Szybko podstawiłem mu nogę i opadł na matę. Uklęknąłem nad nim.
- Nawet nie myśl o porozmawianiu z nią!
- Co? - spytał zdezorientowany.
- Ona jest moja.
- Nic takiego nie zrobiłem!
- I nigdy nie zrobisz! Nie rozmawiaj z nią, nie myśl o niej i nie patrz na nią. - spoliczkowałem go mocno i złapałem jego podbródek. - Myślisz o niej. - burknąłem popychając jego głowę na matę i wstając. Szybko stanął na nogi, gdy ja odwróciłem się i opuściłem budynek.
Gdy otworzyłem drzwi, kopnąłem oponę. Mocno. Spojrzałem na przednią szybę samochodu i zobaczyłem kartkę schowaną pod wycieraczką. Wyjąłem ją i otworzyłem, czytając.

Harry!
Poszłam do domu na piechotę. Ciesz się swoim dniem! Nie musisz się spieszyć do domu. Dostałam właśnie nową książkę, więc będę raczej pochłonięta.
Kocham cię!
Rose  xx

Uśmiechnąłem się, chowając kartkę do kieszeni i wracając do budynku.
- Wychodzę wcześniej. - złapałem moją torbę i znów opuściłem pomieszczenie, tak szybko jak się w nim znalazłem.
- Czekaj.. - Damon zawołał za mną. Odwróciłem się czekając na niego. - Harry nie możesz tak robić! - powiedział poważnie.
- Nie mieszaj się w to. - rozkazałem.
- Nie, nie możesz tak robić. Inaczej zabronią Ci tu trenować.
- Zamknij się Damon. - zaśmiałem się, słuchając jego zmartwionej przemowy.
- Nie żartuję! - Damon popchnął moje ramię, chcąc wypędzić moje rozbawienie. Był poważny. - Rozumiem że kochasz Rose, naprawdę rozumiem! Ale nie możesz bić każdego, kto pojawi się w jej życiu! - rozkazywał.
- Poradzę sobie z tym sam, dzięki. - odepchnąłem się od niego i wyszedłem.

sobota, 15 marca 2014

54

Wzięłam klucze do ręki i otworzyłam drzwi do budynku, który był zamknięty na czas remontu, ale jestem szczęśliwa, że jestem tu z powrotem. Spojrzałam na rejestr pracowników i zauważyłam Marcus'a - mojego szefa, układającego nowo wydane książki.
- Marcus! - uśmiechnęłam się szeroko i pobiegłam, by go przytulić.
- Rose, tak dawno się nie widzieliśmy. - uścisnął mnie. Wyprostowałam się i oparłam się o ladę.
- Nowa przesyłka? Czego?
- Książka nazwa się ,,The fault in our stars.''. - Marcus podał mi książkę.
- Uwielbiam ją! - dokładnie zbadałam okładkę książki i oddałam ją z powrotem w jego ręce.
- Jest jeszcze jedna przesyłka z tyłu, weź ją dla mnie. - domagał się figlarnie. Westchnęłam żartobliwie. Przeciągnęłam pasek od torebki przez głowę, by ją ściągnąć i umieściłam na ladzie. Szłam przez długi korytarz, otoczona z każdej strony wysokimi regałami wypchanymi książkami, w kierunku wyjścia. Pchnęłam duże drzwi. Silny podmuch wiatru sprawił, że zaparło mi dech w piersiach. Pochyliłam się i zabrałam przesyłkę, zdając sobie sprawę, że nie mogę wykonywać wielu czynności naraz, trzymając pudełko pełne książek. Prychnęłam mocno zirytowana.
- Potrzebujesz pomocy? - odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego blondyna. Uśmiechnęłam się uprzejmie.
- Czy możesz przytrzymać mi drzwi, proszę? - poprosiłam. Skinął głową i uśmiechnął się do mnie. Podszedł do drzwi trzymając je otwarte. - Dzięki...
- Niall. - wtrącił. Wyczułam irlandzki akcent gdy to powiedział.
- Dzięki Niall. - powtórzyłam z uśmiechem i skierowałam się z powrotem do budynku.
- Czekaj! - powiedział, zanim zdążyłam wejść do środka. - Jest jeszcze inne pudło, chcesz żebym je zabrał? - nalegał. Skinęłam wdzięcznie głową, jak Niall pochylał się by zabrać ostatnie pudło. Trzymałam drzwi otwarte, gdy przechodził obok mnie.
- Po prostu zanieś je do faceta w recepcji. - powiedziałam, po czym puściłam drzwi i wskoczyłam do środka, by nie przytrzasnęło mi stopy. Podążałam za wysoką sylwetką Irlandczyka. Patrzyłam ja stawia pudło na ziemi i pośpiesznie udaliśmy się do Marcusa w celu wyjaśnienia sytuacji.
- Hej, dzięki kolego! - Marcus z uśmiechem uścisnął Niall'owi dłoń. Blondyn odwzajemnił uścisk, spoglądając na mnie. Uśmiechnęłam się i opuściłam wzrok na pudło z książkami.
- Niall, Marcus, Marcus, Niall. - przedstawiłam ich sobie.
- Potrzebujesz pracy, Niall? - Marcus zapytał z zaciekawieniem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Nie, pracuje w pobliskiej siłowni. Po prostu szedłem do pracy i zobaczyłem ją, walczącą z tym pudłem, więc pomogłem. Ale dzięki. - zaśmiał się. Podobał mi się jego śmiech. Był słodki jak śmiech dziecka.
- Och, więc czy mogę Ci zapłacić? - zapytał Marcus. Zawsze był miły, nawet dla nieznajomych.
- Nie, ale co Ty na to, że zabiorę tę książkę w zamian? - Niall uśmiechnął się podnosząc ,,The fault in our stars''. Marcus zaśmiał się i skinął głową.
- Weź ją.
- Cóż lepiej będzie jak już pójdę. - blondyn uśmiechnął się szeroko i udał się w stronę wyjścia. Zanim otworzył drzwi spojrzał na mnie. - Jak masz na imię? - zapytał, zbijając mnie z tropu.
- Rose. - mruknęłam. Skinął głową z uśmiechem.
- Do zobaczenia Rose. - puścił mi oczko. Razem z Marcusem spojrzeliśmy na siebie zdezorientowani..
- Cóż, zdobywasz serca wszystkich chłopaków. - pchnął mnie w ramię. Wyciągnęłam rękę, by zabrać nóż, którym rozcięłam taśmę na pudle.
- Szkoda, że mam już chłopaka. - odparłam ze śmiechem.
- Co?! - zapytał wstrząśnięty. Marcus i ja byliśmy ze sobą naprawdę blisko. Wiedział o mnie wszystko, a ja o nim.
- Och, ja i Harry jesteśmy razem.
- Od kiedy?
- Od wczoraj. - uśmiechnęłam się do niego.
- Och. - wykrzyczał.
- Nie uwierzysz co się stało! - pochyliłam się w jego stronę ściszając nieco ton. - Ostatniej nocy my byliśmy blisko, uch...
- Rozumiem Rose. - przyznał z zawstydzeniem.
- Cóż, jego mama nam przerwała, gdy robiliśmy to w kuchni.
- W kuchni?! - spytał oburzony.
- Uch..
- Już nigdy nie będę tam jadł. - przewróciłam oczami i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Do niczego nie doszło. Nie mogło, przecież jego mama była w pobliżu. - wyciągnęłam ostatni stos książek z pudła i odłożyłam. Zdjęłam pusty karton z lady i ustawiłam na podłodze. Marcus westchnął robiąc to samo.
Spojrzałam na książki, a później z powrotem na niego.
- Mogę zabrać ją do domu? - otwierając książkę, przewertowałam wszystkie strony.
- Oczywiście. - wzruszył ramionami, siadając na krześle zaczął robić remanent.
Skierowałam się na hol. Usiadłam wygodnie na fotelu i całkowicie zatraciłam się w mojej książce ,,The Perks of Being Wallflower".

wtorek, 11 marca 2014

53

Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że rozdział jest króciótki, ale dokładnie taki jest w oryginale i to nie zależy ode mnie czy od Natalii, nie mamy nic do powiedzenia na ten temat. Mogę tylko zdradzić, że będzie jeszcze w tej części Stay kilka takich dłuższych rozdziałów. ;)
Dodam też, że sama wzięłam się za tłumaczenie innego opowiadania z 1D w roli głównej. Jeśli ktoś jest zainteresowany: the-mentor-fanfiction.blogspot.com


Próbowaliśmy się przygotować się na dzisiejszy dzień. Musiałam iść do pracy.
- Skarbie, mogę podwieźć Cię do pracy. Będę z Damonem w siłowni a to prawie obok. - Harry wetknął swoją głowę do łazienki, gdy sprawdzałam pod każdym kątem czy mój niechlujny kok był dobrze zrobiony.
- Jeśli chcesz. - Harry uśmiechnął się i wyszedł. Uśmiechnęłam się do lustra i biorąc moje okulary, założyłam je. Przejrzałam się ostatni raz. Wzruszyłam ramionami, nie wybrzydzając za bardzo odnośnie tego co miałam na sobie. Opuściłam łazienkę, złapałam moją torebkę i ruszyłam w kierunku drzwi, zakładając tam moje keds'y.
- Gotowa? - spytał Harry zakładając swoje Conversy gdy pojawił się za mną.
- Tak. - przytaknęłam. Splótł nasze palce razem i spojrzał na mnie przed wyjściem.
- Jesteś taka piękna.
- Och zamknij się. - zmarszczyłam nos i wypchnęłam go za drzwi.

piątek, 7 marca 2014

52

Następny rozdział pojawi około poniedziałku/wtorku. Wszystko zależy od szkoły.

Spojrzałam w jego szeroko otwarte oczy, w którym mogłam zobaczyć przerażenie. Słyszałam jak jego mama postawiła coś w salonie i szybko zeszłam z lady, wydając przy tym cichy łomot, który spowodował jej sapnięcie w strachu. Pobiegłam w głąb mieszkania. Starałam się zamknąć drzwi jak najciszej umiałam, gdy adrenalina buzowała we mnie. Złapałam duży sweter i zarzuciłam go na siebie. Dosięgał do połowy ud, co przyjęłam z ulgą. Był idealny, gdy chciałam udawać że spałam.
Przycisnęłam ucho do zimnych, drewnianych drzwi i słuchałam ich rozmowy.
- Jak pomiędzy Tobą, a Rose?
- Wróciliśmy do siebie dopiero co. - odpowiedział dumnie, co sprawiło że się uśmiechnęłam.
- Naprawdę? Wciąż tu mieszka?
- Tak, ona... - starał się wymyślić jakieś kłamstwo i wtedy mój instynkt podpowiedział mi co powinnam zrobić.
- Harry? - krzyknęłam zaspanym głosem, jakbym dopiero co wstała z łóżka. - Coś się dzieje? Kto przyszedł kochanie? - starałam się brzmieć jak śpiąca i oszołomiona osoba, ale naprawdę brzmiałam jak w połowie martwym zombie.
- Idziemy skarbie. - odpowiedział szybko.
- Harry. - jego mama, Anne zawołała za nim - Skarbie, załóż koszulkę. - nalegała. Zajęło mu to więcej czasu niż samo wzięcie koszulki, żeby jeszcze schować moje ubrania pod łóżkiem z daleko od wzroku jego mamy. Jednak kiedy wrócił mogłam odczytać z jego twarzy podziękowanie gdy usiadł w nogach mojego łóżka.
- Więc witaj. - Anne uśmiechnęła się do mnie. Była kochana i właściwie piękna.
- Witaj Anne. - zeszłam z łóżka żeby ją przytulić. - Nie miałam pojęcia, że wpadniesz! - naprawdę nie miałam, bo gdybym wiedziała nie próbowałam bym przelecieć Twojego syna.
- Tak, to niespodzianka. I przyszłam z prezentami. - odwróciła się podekscytowana i wróciła do zachodniej część mieszkania. Ja i Harry spojrzeliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy się. Wyciągnęłam moją rękę, a on ją złapał, gdy szliśmy w stronę Anne. Usiedliśmy obok siebie, a ona wręczyła nam to, co przyniosła ze sobą.
- Wiem, że kochasz amerykańską politykę i byłam w księgarni, więc wybrałam ją dla Ciebie. - uśmiechnęła się wręczając mi politycznie ozdobioną książkę. Mój wewnętrzny kujon krzyknął podekscytowany.
- Tak bardzo Ci dziękuję. - uśmiechnęłam się szczerze. Przytaknęła i wręczyła Harry'emu prezent.
- To było Twojego ojca. - mruknęła. Jego ręce zacisnęły się dookoła małego pudełka z biało-złotą wstążką.
- Dlaczego?
- Przeglądałam stare rzeczy i...
- Dlaczego miałbym to chcieć?
- Pomimo wszystkiego, to wciąż Twój ojciec.
- Więc dlatego, że go kiedyś poślubiłaś jest wciąż Twoim mężem? - warknął. Jego mama spuściła wzrok i wycofała się. Harry był ostry gdy chodziło o jego tatę przez lata. Uważał że to było nie w porządku, że jego ojciec pozbierał się i żył dalej, a on nigdy nie miał go przy swoim boku. Jego ojciec, tak jakby, odszedł. Nie zostawił żadnego wyjaśnienia, nie pożegnał się i nigdy nie próbował mieć z nimi jakiegoś kontaktu. Jego mama poślubiła Robina i wszyscy go kochają, jednak on wciąż nie jest jak jego tata.
Harry podszedł do niej i zamknął w uścisku. Patrzyłam na nich, trzymających siebie nawzajem w ciszy.
- Zrobił to dla Ciebie po tym jak się urodziłeś. Jest tam twoja data urodzin i Gemmy. Gemma też ma takie. - powiedziała miękko, gdy się od siebie odsunęli.
- Dziękuję mamo. - mruknął. Otworzył pudełko i zaraz zamknął. Zanim mógł schować je przede mną, zdążyłam mu je zabrać. Otworzyłam je i wyjęłam bransoletkę. Uniosłam w kierunku światła żeby zobaczyć daty urodzin, jego i Gemmy. Spojrzałam na niego, czego nie zauważył. Razem z mamą byli już pochłonięci w rozmowie. Uśmiechnęłam się. Zamknęłam pudełko w chwili gdy się uśmiechnął i położyłam moją rękę na jego, która leżała na moim kolanie. Odwrócił na mnie wzrok i uśmiechnęłam się do niego, na co schylił się i pocałował moje czoło po czym wrócił do rozmowy z mamą.
Szybko pozyskałam zainteresowanie rozmową, gdy usłyszałam, że wspominają coś o wakacjach.
- Gdzie chcielibyście jechać? - spytała Anna siadając znów na krzesełku. Harry spojrzał na mnie i wzruszył ramionami.
- Przypuszczam, że chciałabyś odwiedzić mamę. - zasugerował. Moje uwaga szybko przeniosła się na niego. Uniósł brwi podekscytowany.
- Właściwie...
- Nie widziałam Felicity od wieków. - Anne tryskała entuzjazmem do mojej mamy.
- Jeśli wszyscy chcą. Ale to trochę długa wyprawa z Londynu do Luizjany. - przyznałam.
Moja mama przeprowadziła się do Ameryki żeby zająć się dziadkami gdy tylko stałam się niezależna i wyprowadziłam. Powiedziała, że powinnam przeprowadzić się do Ameryki z nią, ale lubiłam być tu.
- Tak. Ale myślę, że to byłaby całkiem fajne. - Harry zakwestionował moje słowa.
- Oczywiście. Nie jestem po prostu pewna czy wszyscy chcecie jechać tak daleko. - uśmiechnęłam się do nich. Oboje posłali mi spojrzenie w stylu "chyba żartujesz".
- Przestań martwić się o nas. - nalegała Anne.
- Więc, wygląda na to że lecimy do Ameryki! - Harry ścisnął moją nogę.
- Tak, przypuszczam że lecimy. - Anne uśmiechnęła się do nas i wstała. Zrobiliśmy to samo odprowadzając ją do drzwi. - Jak pewnie wiecie, urodziny Gemmy są blisko i chciałabym zrobić niespodziewany bal dla niej. Będzie w następną sobotę. Oczekuję was obojga tam. - mrugnęła, zanim zamknęła mnie a potem Harry'ego w uścisku. Pożegnaliśmy się i wyszła. Oboje staliśmy przed zamkniętymi drzwiami dopóki uśmiech nie wkradł się na nasze twarz i śmiech wypełnił mieszkanie.
Opadłam na kolana wciąż się śmiejąc a Harry usiadł ze skrzyżowanymi nogami naprzeciwko mnie. Mój śmiech umilkł i oboje patrzyliśmy się na siebie.
- Kocham cię. - uśmiechnął się, łapiąc moje ręce we własne.
- Też cię kocham, ale idę do łóżka biorąc pod uwagę że jest ósma wieczorem to był całkiem ciekawy dzień. - podniosłam się z podłogi. Harry też wstał i przyciągnął mnie do siebie łapiąc w tali.
- Możemy spać razem. - mruknął do mojego ucha.
- Własnie próbowaliśmy i twoja mama nas złapała. - zażartowałam kpiąc. Obdarzył mnie fałszywym chichotem i zgarnął w swoje ramiona niosąc do swojego łóżka. Rzucił mnie na nie i zdjął swoją koszulkę rzucając ją w drugą stronę.
Przyciągnął mnie bliżej i trzymał mocniej. Jęknęłam czując się dobrze, gdy jego ciepły oddech owionął moją szyję, a usta przycisnęły się do mojej zrastającej się rany.
- Dobranoc Rosebud. - wyszeptał a moje serce zatonęło, a emocje zmieniły się w stos soczystych, miłosnych myśli i jednorożców. Mówił tak do mnie każdej nocy zanim poszłam spać gdy się spotykaliśmy.
Przypuszczam, że jestem oficjalnie dziewczyną Harry'ego. Znów.

wtorek, 4 marca 2014

51

Nowy rozdział będzie w piątek.

*Harry*

Zaśmiałem się nisko, gdy usłyszałem jej surowy głos. Rose skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Przygryzłem wargę gdy tak stała przede mną. Odpiąłem zamek od mojej bluzy z kapturem. Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, gdy rzuciłem niepotrzebne ubranie na ziemię.
- Twoja kolej. - założyłem ręce na klatce piersiowej. Rose uniosła brwi, a następnie posłała mi bezczelny uśmieszek.Wzruszyła ramionami i zabrała się za ściąganie skarpetek.
- Twoja kolej. - rzuciła nimi we mnie.
Pokręciłem głową, bo byłem wkurzony, że o tym nie pomyślałem. Sięgnąłem do moich spodni i bawiłem się klamrą paska do momentu kiedy spodnie nie odpadły na ziemię.- Twoja kolej.
Rose uśmiechnęła się szeroko i zdjęła biustonosz, powodując że moje źrenice wyraźnie się powiększyły. Podszedłem do niej i popchnąłem ją na łóżko. Zachichotała mówiąc "szach mat".
Przytuliła mnie mocno po czym złączyła nasze usta w mocnym pocałunku. Poruszała się namiętnie i powoli, co sprawiało, że chciałem więcej. Była taka krucha dla mnie, a ja chciałem, by cieszyła się tym. Popatrzyła na moje ciało, a następnie zjechała palcami w dół. Zaparło mi dech w piersiach gdy poczułem jej zimne palce na moim ciepłym ciele. Spojrzała mi w oczy i mogłem dostrzec, że coś przede mną ukrywa.
- Rose. - powiedziałem powoli, jak ona oblizywała wargi.
- Co? - szepnęła.
- Jeśli nie jesteś gotowa...
- Jestem gotowa. -nalegała.
- Nie jesteś. - stwierdziłem.
- Harry chciałam to zrobić od dawna i teraz kiedy w końcu się to dzieje, Ty tego nie chcesz? - zarzuciła mi. Moje zerce załomotało na myśl, że ona myśli że jej nie chcę.
- Po prostu powiedz mi jeśli będziesz chciała, żebym przestał. - nalegałem. Skinęła głową. Opuściłem swoje dłonie i przeniosłem je w okolice jej bioder. Złapałem jej ciało i przyciągnąłem ją bliżej siebie. Bawiłem się czarnymi majtkami, które miała na sobie. Pociągnąłem ją za nogi w dół. Pocałowałem wewnętrzną stronę jej ud. Rose jęknęła głośno, po czym założyła nogi na moje ramiona. Zaśmiałem się i spojrzałem na nią. Pokręciłem głową i uśmiechnąłem się, gdyRose złapała moją rękę ciągnąc płasko po jej ciele. Włożyła palce w moje loki, zacisnęła je zanim przyciągnęła moją twarz do jej szyi. Ssałem skórę na jej szyi, gdy Rose zachichotała z powodu moich loków, które łaskotały jej policzek. Uśmiechnąłem się do jej ciepłej skóry. Przejechała palcami po moich ramionach, co sprawiło że moje mięśnie znacznie się rozluźniły.
- Rose. - mruknąłem. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - przytaknęła.
Uśmiechnąłem się będąc na czworakach nad jej ciałem. Moje oczy skanowały przód jej ciała, przerwałem gdy zobaczyłem jej dziurki w uszach. Podniosłem rękę dotykając metalu. Rose uderzyła mnie w rękę.
- Bądź miły. - rozkazała.
Mimo sytuacji w jakiej się znajdujemy Rose zdawała się być nadal jak szampan. Z jakiegoś powodu nie miałem nic przeciwko. Zazwyczaj lubiłem, gdy dziewczyna była agresywna i pozwalała mi przejąć kontrole, ale nie przeszkadzały mi małe gry i mocne słowa.
- Jesteś idealna. - podniosłem Rose, a ona owinęła nogi wokół mojej talii, tak że nasze klatki piersiowe były mocno ściśnięte razem. Była taka zimna. Przeniosłem nas do kuchni i posadziłem Rose na środku wysepki. Położyłem ją na plecach jak patrzyła na mnie. Zrzuciłem swoje spodnie i wszedłem na wysepkę. Uniosłem się na kolana nad nią, gdy Rose uśmiechnęła się. Pochyliłem się i pocałowałem ją namiętnie.
- Czy to jest Twoja fantazja? - zapytała pomiędzy pocałunkami. Śmiałem się sam do siebie gdy odsunąłem się odrobinę od niej. Widziałem jej żartobliwy uśmiech.
- Wszystko z Tobą, nagą lub w ubraniu, to moja fantazja. - przyznałem. Rose przewróciła uśmiechniętymi oczami.
- Tak więc, bez względu na to, że to jest stół przy którym jemy, nie przeszkadza Ci to, żebyśmy to tu zrobili? - zapytała z zastanowienie, gdy jej palce smyrały moje ramię.
- Nie, a Tobie?
- Nie sądzę. - zachichotała, ciągnąc mnie do kolejnego pocałunku. Wróciłem swoją ręką na jej biodro. Jej skóra była tak miękka pod moim szorstkim dotykiem.
Zatraceni w sobie zaczęliśmy działać. To było pasjonujące, nie odczuwałem jakoś specjalnie tego, co zaraz się wydarzy. Mam na myśli, dla mnie całowanie jej było wystarczające. Tak długo jak nie przeszkadzało mi to, nie potrzebowałem tego.
Rose przeniosła swoje dłonie do gumki od moich bokserek i zaczęła szarpać. Zignorowałem to, ale zaczęła się niecierpliwić. Podniosłem się na kolana i spojrzałem na nią. Jej oczy się rozszerzyły, co było spowodowane moim szybkim ruchem. Obserwowała mnie jak powoli podniosłem ręce do moich bokserek, chcąc się ich pozbyć.
- Harry? Czy ktoś jest w domu? - moja mama...