Na wstępie kilka słów ode mnie. Tak więc, z racji braku czasu potrzebowałam pomocy w tłumaczeniu Staya. Już traciłam nadzieję, że ktokolwiek się zgłosi do tej fuchy, gdy pojawiła się Patrycja. Powiedziała, że może spróbować mi pomóc. I tym oto sposobem stała się współtwórcą tego tłumaczenia. Przetłumaczyła dla Was dwa poprzednie rozdziały. Mam nadzieje, że będzie nam się dobrze współpracowało, w sumie nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Szczególnie, że zapowiada się długa współpraca ponieważ...(bębenki proszę!) autorka Staya właśnie tworzy drugą część tegoż opowiadania! Tak więc kupa pracy dla nas (i satysfakcji trochę też) i kupa radochy dla Was. Nie przeciągając, zapraszam do lektury!
PS. Patrycje znajdziecie na twitterze pod nazwą: @HungryCoookie
*Harry*
Rose cicho opowiadała mi o agresywnych sposobach Jamiego.
Nie podawała zbyt wielu szczegółów. Opowiadała mi o szpitalnych wizytach i
założonych szwach oraz o tym jak bardzo go kochała niezależnie od tego jaki
był. Wiedziała, że ich związek nie był ‘’zdrowy’’. Myślała, że całe to
agresywne zachowanie wywołane było instynktem samozachowawczym. Była taką
pasjonatką osób. Po prostu chciała kochać i być kochaną. I jak bardzo proste to
może się wydawać tak w jej przypadku było to cholernie zawiłe. Nie rozumiem jak
można wybaczyć osobie, która wyrządziła nam tyle krzywdy, ale Rose po prostu to
zrobiła. Myślę, że ona za bardzo się tym przejmowała. Jest święta, jak anioł.
- To była 8 rocznica śmierci mojego ojca. – wyszeptała. –
Nadal nie rozumiem czemu to nazywa się rocznica. – zadrwiła. – Byłam totalnie
przybita tego dnia, jak co roku. Chętnie zostałabym w łóżku, ale gdy zdałam
sobie sprawę do czego to zmierza powiedziałam nie. Szczerze, powiedziałam nie.
I on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Chciał po prostu zrealizować swój
plan. Nie wiem dlaczego tak się tym przejmuję. To nic wielkiego, ale obiecałam
tacie...Obiecałam, że zaczekam. To nie moja wina. – Cóż przypuszczam, że jednak
moja. Ale powiedziałam mu, że następnego dnia chcę to skończyć. Jednak Jamie przepraszał
mnie i mówił jak bardzo mnie kocha, więc uwierzyłam mu. Brzmiał tak prawdziwie
i słodko. To był ten moment kiedy przestałam przejmować się seksem. To nic dla
mnie nie znaczy. Gwałt właśnie to robi. – bawiła się swoimi dłońmi. – Dopóki
nie pojawiłeś się Ty. – spojrzała na mnie. Wciąż siedzieliśmy na blacie. Jej
nogi zwisały na krawędzi. – Miałam wrażenie, że Ty byłeś tym odpowiednim. I
jesteś. Jesteś idealny dla mnie. – roześmiała się.
- Nie, nie jestem. – zaprzeczyłem. Uderzyłem nogą
zdenerwowany.
- Tak, jesteś.
- Nie, gdybym był idealny nie byłbym takim skurwysynem. –
stwierdziłem. Rose otworzyła szeroko oczy. Jej głos stał się miękki, gdy
spuściła wzrok na ziemię.
- Nie jesteś. Wszyscy popełniamy błędy.
- Skrzywdziłem Cię. – mówiłem potulnie, gdy poczułem ukłucie
w klatce piersiowej.
- Jestem przyzwyczajona do tego. – zamrugała. Coś pękło we
mnie i rzuciłem się w jej kierunku, by objąć jej drobne ciało. Czułem jej
miękkie dłonie na moich plecach, gdy pogłębiała uścisk. – Nie czuję się z tym źle,
jest w porządku.
O BOŻE O BOŻE KOCHAM TO TAK BAAARDZO!!!! <3
OdpowiedzUsuńojeju :')
OdpowiedzUsuńCudo xx
OdpowiedzUsuńuwielbiam *-*
OdpowiedzUsuńUhuhu ciekawe co dalej
OdpowiedzUsuń