czwartek, 7 sierpnia 2014

Saturday Afternoon part 2

Kursywą napisane są wspomnienia.

*Harry*

Spojrzałem w dół na Rose, której włosy były ciężkie od wody, i uśmiechnąłem nawet mimo tego, że nie mogła mnie zobaczyć.
- Uważajcie nadchodzę! - krzyknąłem wesoło. Calum zawył jak barbarzyńca, a ja wziąłem kilka długi kroków w tył. Nerwy objęły moje ciało gdy dotarłem do krawędzi. Czułem jak mój żołądek się przewraca i może to dziwne ale czułem motylki w brzuchu/

- Tak w ogóle to jestem Rose. - przedstawiła się. Błysk nieśmiałości w jej oku sprawił, że po moim ciele przebiegło przyjemny dreszcz. Nigdy wcześniej nie widziałem kogoś tak pięknego. Jej naturalnie kręcone włosy idealnie opadały na jej ramiona i plecy. Jej brązowe oczy głębokie i ciemne, ale jednocześnie niewinne i bez żadnej skazy. Najbardziej pokochałem jej piegi i usta. Piegi były jasne i praktycznie niewidoczne, ale wyglądały tak cudownie na tle jej oliwkowej cery. Jej usta były w specyficznym odcieniu fioletu. Naturalnie ciemne, ale od razu mogłem powiedzieć że nie pomalowane. Miała tego rodzaju zęby, które wyglądały na oślepiająco białe na tle jej opalonej twarzy. Nigdy nie doświadczyłem miłości od pierwszego wejrzenia, pomijając każdy deser jakikolwiek widziałem, ale przez walkę odbywającą się w mojej głowie, mogłem powiedzieć że ona jest moim zbawicielem.
- Piękne imię dla pięknej dziewczyny.
- Co za tekst... - droczyła się. Jeśli użyłbym tego na każdej innej dziewczynie byłby to zwykły tekst na podryw, ale jeśli chodzi o nią było to szczere.
- Masz chłopaka?
- Już robisz swój ruch? Jak bezpośrednio... - jej pewność siebie prawie zwaliła mnie z kolan. Była magiczna i nie mam pojęcia co takiego miała w sobie że się zakochałem, ale dotknęło mnie to porządnie.

Zanim dotarło do mnie co się dzieje byłem już w wodzie. Zimna woda w zetknięciu z moją gorącą skórą była szokiem. Wypłynąłem na powierzchnię rozglądając się dookoła. Byłem sam w wodzie. Rose stała obok Michaela i Ashtona na lądzie, a pozostałą dwójka byli wciąż na klifie wiwatując. Przemoczone włosy Rose były puszczone luźno na jej plecy, a jej koszulka przyległa do jej skóry na brzuchu i klatce piersiowej. Oliwkowa skóra prześwitywała przez mokrą koszulkę. Chciałem ją pocałować. Jej odwaga była czymś co podziwiałem i nawet jeśli nie zawsze była odważna, gdy już to robiła biła od niej pewna poświata. Zacząłem płynąc w ich kierunku, gdy Rose zbliżała się coraz bliżej i bliżej krawędzi. Zaczęła zanurzać się w płytkiej wodzie i dotarła do momentu, gdy woda dosięgała połowy jej uda gdy znalazłem się przy niej. Wreszcie dotknąłem dna, a ona stała tam i uśmiechała się. Cała złość związana z porzuceniem mnie tam na górze wyparowała. Złapałem ją i zakręciłem dookoła, na co zachichotała i owinęła swoje nogi dookoła mojej tali.
W tym momencie wiedziałem, że nigdy nie kochałem kogoś mocniej i nigdy nie będę w stanie pokochać kogoś tak bardzo.

10 komentarzy: